Kiedy z cztery czy pięć lat temu
po raz pierwszy zainteresowałem się przebogatym szwedzkim „rynkiem”
retrorockowym, grupa Siena Root była jedną z tych, które natychmiast przykuły
moją uwagę. Zespół z miejsca stał się jedną z moich ulubionych „szwedzkości”, a
przy każdej kolejnej poznawanej płycie zastanawiałem się, jakim cudem nigdy
wcześniej o nich nie słyszałem. Ale lata mijały, a z obozu grupy nie było
słychać żadnych wieści o nowym albumie. Dochodziły natomiast słuchy o
przetasowaniach personalnych, ale to akurat nie nowość – działalność Siena Root
jest w dużej mierze oparta na rotacji w składzie i sporej liczbie gości,
zarówno na płytach, jak i podczas występów na żywo. Ale w końcu pojawiły się
pozytywne informacje: posucha płytowa dobiegła końca w tym tygodniu. W
poniedziałek ukazał się piąty studyjny krążek Szwedów – Pioneers.
Do czego odnosi się tytuł płyty?
Trudno powiedzieć – Szwedzi pionierami w swoim muzycznym gatunku nie zostaną,
bo nagrywają dobre kilkadziesiąt lat za późno. Zatem może tytuł jest hołdem dla
tych prawdziwych rockowych pionierów? To miałoby sens, bo ten album aż kipi od
muzycznych hołdów dla klasycznego hardrockowego brzmienia. To w zasadzie żadna
niespodzianka – Siena Root od początku sprawnie łączyli klasyczne
gitarowo-organowe hardrockowe brzmienie z elementami rocka progresywnego, do
tego wplatali dość obficie ścieżki instrumentów nieco bardziej egzotycznych,
jak sitar, bansuri czy monochord. Jednak tym razem muzycy postawili mocno na
brzmienie stricte hardrockowe, co ma swoje odbicie nie tylko w tradycyjnym
rockowym instrumentarium, ale i w długości trwania kompozycji. Słuchacze
zaznajomieni z twórczością Siena Root wiedzą doskonale, że grupa ta nigdy nie
bała się kilkunastominutowych kompozycji, a muzycy w takich wielowarstwowych
„długensach” czują się jak ryba w wodzie. Na Pioneers mamy zaledwie jeden dłuższy numer – zamykającą płytę
kompozycję In My Kitchen, której
ledwie kilku sekund brakuje do dziesięciu minut. Jednak pozostałe utwory
mieszczą się w przedziale od trzech minut z groszami do nieco ponad pięciu, a
to już jak na Siena Root rzecz niecodzienna.
Wspomniane In My Kitchen to zresztą – jak nietrudno zgadnąć – jedyny numer, w
którym panowie „odjeżdżają” trochę i w swoim starym dobrym stylu dają się
ponieść nieco psychodelicznemu klimatowi opartemu na bluesowych zagrywkach i
znakomitych wstawkach gitary odzywającej się ponad spokojnym basowo-klawiszowym
tłem. Jednak siedem wcześniejszych kompozycji to utwory nieco bardziej zwarte w
formie, choć oczywiście daleko im do radiowego formatu i schematu
zwrotkowo-refrenowego. Ciekawie jest od samego początku. Otwierające płytę Between the Lines momentami nawiązuje
klimatem do Black Sabbath z okresu Sabbath
Bloody Sabbath, choć to tylko chwilowe wrażenie. Umiejętne przechodzenie z
fragmentów spokojnych do bardziej intensywnych gwarantuje utrzymanie
zainteresowania słuchaczy i pokazuje, że przy oszczędniejszym aranżu i bardziej
stonowanym klimacie muzycy radzą sobie równie sprawnie, co przy gęstym,
wielowarstwowym tle dźwiękowym. 7 Years
to pierwsza z kilku kompozycji na Pioneers,
w której organy wychodzą na pewien czas na pierwszy plan, a my słyszymy solo,
które równie dobrze mógłby zagrać Jon Lord. To jedna z cech charakterystycznych
tego krążka – purpurowo-tęczowo-wężowe
klawisze. Muzycy nie starają się ukrywać swojej miłości do muzycznej rodziny Deep Purple. Teoretycznie można
by narzekać, że The Way You Turn
trochę zbyt mocno w strukturze i klimacie przypomina utwór Lazy (i przy okazji kilka innych kompozycji wiadomej grupy…), ale
skoro brzmi świetnie, to czemu właściwie miałbym wybrzydzać? Tym bardziej, że
po dwóch purpurowych numerach w Keep on Climbing mamy zmianę klimatu –
jest wolniej, ciężej, z jednej strony trochę bluesowo, z drugiej z elementami
doom rocka. Doom blues? Jak zwał, tak zwał – brzmi wyśmienicie! Jeszcze
bardziej bluesowo (tym razem tradycyjnie bluesowo) jest w najkrótszej kompozycji
na albumie – Going Down. Głowę
dałbym, że ten numer został nagrany gdzieś w okolicach 1972 roku, ale jak bez
głowy słuchałbym tych świetnych kawałków z Pioneers?
Tego typu płyty to odwieczny
problem recenzentów. Z jednej strony to wszystko gdzieś już było i brzmi bardzo
znajomo. Niejeden słuchacz oburzy się – „mam już wszystkie płyty Deep Purple,
Rainbow, Wishbone Ash, Trapeze i każdego innego zespołu z lat 70. Po cholerę mi
jeszcze jakiś band ze Szwecji, który gra tak samo?” Ano może po to, że ten band
brzmi absolutnie fantastycznie i bardzo się cieszę, że istnieją dziś takie
zespoły. Ja wiem, że najłatwiej jest marudzić, że „nikt już dzisiaj tak nie
gra”, a jak się okaże, że jednak gra, to wtedy jęczy się, że „to wszystko już
przecież było”. Zamknijcie dzioby i po prostu odpalcie nową płytę Siena Root.
Wmówcie sobie, ze to krążek z 1972 roku – nie będzie to trudne. Gwarantuje, że
będziecie zachwyceni.
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Poprzedni był niezły, najnowszy jest naprawdę zaskakująco dobry, mimo, że faktycznie "gdzieś już to słyszałem". Skoro mowa o skandynawskich pionierach, to zaiste Siena Root ani żadna inna grupa retrorockowa nimi obecnie nie jest, ale może warto wspomnieć, że swoich pionierów takiego grania Skandynawia miała już w latach 70! Grupa nazywała się Bla Vardag i bodajże w 1971 roku wydała jeden znakomity album studyjny "Atlas", po czym słuch o niej zaginął. Muzycy mieli po dwadzieścia lat, a sama płyta nadal robi ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńo, musze przyznać, że o bla vardag chyba nie słyszałem. ale doedukuję sie zatem w najblizszym czasie ;)
UsuńPłyta została wydana w 1979 roku, nosiła tytuł Bla Vardag, a zespół występował pod nazwą Atlas. To tak dla porządku - dobrze byłoby sprawdzić informacje, a potem publikować. Ale to tak na marginesie ...:)
OdpowiedzUsuń