Glenn Hughes nie zwalnia tempa.
Po rozpadzie Black Country Communion szybko skompletował nowy skład, nagrywając
pod szyldem California Breed z innym byłym członkiem BCC – Jasonem Bonhamem –
oraz z młodym, nieznanym gitarzystą, Andrew Wattem. O pierwszej płycie tej grupy pisałem jakiś czas temu. Tym razem przyszła pora na konfrontację z
wydanym materiałem w formie koncertowej. W międzyczasie w California Breed
zmienił się perkusista. Ku niezadowoleniu Hughesa, Bonham nie znalazł czasu na
wspólną trasę, więc za bębnami zasiada teraz były pałker Queens of the Stone
Age – Joey Castillo.
Trio zaserwowało fanom krótki,
ale niezwykle dynamiczny i bardzo dobry koncert. Zaledwie 77 minut, ale chyba
nikt nie mógł narzekać na brak rockowego ognia i znakomitych popisów całej
trójki. Panowie zagrali niemal całą debiutancką płytę – z wyjątkiem kompozycji Invisible, ale za to z utworem Solo, który był dodatkiem do limitowanej
edycji krążka. Materiał z albumu zabrzmiał potężnie, a najlepsze numery z tego
wydawnictwa – jak All Falls Down czy Midnight Oil – sprawdzają się także
znakomicie na żywo. Jednak największy entuzjazm wzbudziły jedyne dwa utwory
spoza debiutu California Breed. To jednak zrozumiałe, bo zarówno Medusa, jak i Burn to jedne z najlepszych i najpopularniejszych kompozycji z
bogatego dorobku Glenna Hughesa, a na widowni z pewnością nie brakowało fanów
grup, z którymi Glenn wykonywał te kompozycje w oryginale (odpowiednio Trapeze
i Deep Purple). Hughes mimo przekroczenia sześćdziesiątki już kilka lat temu
wciąż jest w niesamowitej formie. Śpiewa obłędnie, jest w ciągłym ruchu, szuka
kontaktu z publicznością, pozuje przed obiektywami aparatów – jest w swoim
żywiole. Na gwiazdę szybko wyrasta też młody Watt. Można nawet powiedzieć, że
już przejął od Hughesa pewne gwiazdorskie zachowania na scenie, co nie każdemu
musi odpowiadać, ale bądźmy szczerzy – chłopak ma tak duże umiejętności, że
gwiazdorskie zapędy można w jego przypadku jakoś uzasadnić.
Jako support wystąpiła młoda
austriacka kapela Mother’s Cake. Panowie chyba dobrze się u nas czują, bo
ledwie miesiąc temu grali w tym samym miejscu przed Anathemą. Austriackie trio
ponownie zaprezentowało wysokoenergetyczny set wypełniony dynamicznymi
numerami, gęstym brzmieniem gitary oraz znakomitą pracą sekcji rytmicznej.
Każdy członek tego zespołu jest gwiazdą na scenie, każdy ma okazję popisać się
swoimi umiejętnościami, a wszyscy trzej razem brzmią niezwykle intrygująco.
Warto zwrócić na nich uwagę.
Jedynym większym minusem koncertu była mizerna frekwencja. Oczywiście można wszystko zwalić na nadmiar muzycznych wydarzeń w listopadzie, ale legenda rocka, jaką niewątpliwie jest Glenn Hughes, powinna przyciągnąć do klubu znacznie większą rzeszę fanów, zwłaszcza że koncert odbywał się w weekend. Ci, którzy sobie odpuścili, mogą oficjalnie zacząć żałować.
Podziękowania dla Klubu Progresja za zaproszenie i możliwość
fotografowania podczas koncertu.
Więcej zdjęć tutaj / More photos here: https://www.flickr.com/photos/jakubbizonmichalski/sets/72157649423865832/
Setlista:
The Grey
Chemical
Rain
Sweet Tea
Scars
Strong
Spit You
Out
All Falls
Down
Solo
Medusa [oryg. Trapeze]
Days They
Come
Midnight Oil
The Way
Breathe
Burn [oryg. Deep Purple]
Mother's Cake |
Mother's Cake |
Wszystkie
zdjęcia są mojego autorstwa. Nie bądź bucem, nie kradnij cudzej własności.
Chcesz się nimi podzielić - podlinkuj ten wpis.
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz