Większość skandynawskich
zespołów, które w ostatnich latach przyciągnęły moją uwagę, to grupy relatywnie
młode, mające na koncie często dwie lub trzy płyty. Jest jednak kilka wyjątków.
Jednym z nich jest norweski zespół Motorpsycho, który – ku mojemu zaskoczeniu –
istnieje już ćwierć wieku i zdołał wydać w tym czasie szesnaście płyt
studyjnych, kilka albumów koncertowych oraz w sumie kilkadziesiąt EPek i
singli. Jakim cudem umykali tak długo mojej uwadze? Nie mam pojęcia, ale to
tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że skandynawski rynek rockowy nie został
przeze mnie spenetrowany nawet w dziesięciu procentach, a pozytywnych zaskoczeń
nowymi dla mnie grupami z tego regionu wystarczy mi na całe obecne życie i
jeszcze pewnie spory kawał kolejnego. A co najważniejsze, na tegorocznej płycie
zatytułowanej Behind the Sun, muzycy
brzmią świeżo i z polotem – niczym rozpoczynający dopiero karierę młody zespół
pełen entuzjazmu, energii i pomysłów.
Na Behind the Sun w uszy najbardziej rzuca się muzyczna różnorodność.
Motorpsycho nie zamyka się na żaden pokrewny muzyce rockowej gatunek. W trakcie
godzinnego odsłuchu płyty trafimy i na heavy blues rock ze stonerowym zacięciem
(On a Plate), i na porywające
połączenie progrockowych szaleństw i psychodelicznych, improwizowanych odlotów
(Kvæstor incl. Where Greyhounds Dare
– genialny tytuł, będący nawiązaniem do Maidenowego Where Eagles Dare, podobnie jak i kilka fragmentów tej kompozycji),
a także na przejmujące, przenikliwe smuty rodem z twórczości pewnego znanego
islandzkiego zespołu. Zanim jednak usłyszymy tego typu brzmienia, grupa
proponuje intrygującą mieszankę melodyjnego prog rocka w stylu Yes lub
wczesnego Genesis i brzmień pop-rockowych z późnych lat 60. w otwierającym
płytę utworze Cloudwalker (A Darker Blue).
Jest lekkość, są melodie i sprawnie zrobione wielogłosy, jest polot i dynamika.
Bardzo floydowo (w stylu akustycznych numerów z okolic płyty Meddle) robi się na początku Hell – kompozycji, której pierwsze trzy
części znalazły się na poprzednim krążku grupy – Still Life Within Eggplant. Na Behind
the Sun słyszymy części od czwartej do szóstej, a następnie, na zakończenie
albumu, część siódmą. W sumie daje nam to równe 20 minut znakomitej muzyki w
klimatach melodyjnego prog rocka. W trakcie pierwszej z dwóch ścieżek, na które
podzielono tu Hell, znajdziemy i
brzmienia akustyczne, i intrygujące tło klawiszowe dominujące w spokojniejszej,
niezwykle delikatnej części kompozycji, i świetny, wkręcający słuchacza, nieco
orientalny klimat. Dużo spokojniej i bardzo przyjemnie jest w numerze Entropy. Trochę tu ze starszego Genesis
czy z solowych dokonań Petera Gabriela. Dominują wysokie, wielościeżkowe
wokale, gęsty aranż, nieco melancholijny klimat i wpadająca w ucho melodia. Dla
odmiany The Magic & the Wonder (A
Love Theme) to dynamiczny, choć chwilami nieco chaotyczny numer ze świetnie
brzmiącą, przybrudzoną gitarą. Jeszcze ciężej robi się we wspomnianej już
siódmej części Hell, która kończy
album. Muzycy atakują jazgotliwą mieszanką rockowej psychodelii i stonerowego
brudu, z domieszką nieco histerycznych wielogłosów. Wszystko to razem tworzy mocno
klaustrofobiczny, zwariowany klimat, który w środku płyty byłby pewnie
ciężkostrawny, ale na sam koniec tego zróżnicowanego muzycznie albumu pasuje
całkiem nieźle. Jest też na tym krążku trochę indie rocka. Do dziś nie wiem, o
co w tym chodzi, ale zauważyłem pewną zależność – zazwyczaj tym mianem określa
się pseudorockowe nudy bez odrobiny jaj. Niestety i taki fragment trafia się na
Behind the Sun, ale na szczęście jest
tak zauważalny, jak obecność Mniejszości Niemieckiej w parlamencie RP.
Różnorodność stylistyczna to
chyba największa zaleta nie tylko tego krążka, ale także całej twórczości
Motorpsycho. Z drugiej strony – pewnie niektórzy odczytają to jako brak
własnego stylu i jasno obranego kierunku, a skakanie po gatunkach będzie dla
nich przeszkodą nie do przejścia przy próbach polubienia muzyki tej grupy. Mnie
to jednak nie przeszkadza. Panowie próbują różnych brzmień, z niemal każdej
próby wychodzą obronną ręką, całość brzmi świeżo, dynamicznie, intrygująco i
przede wszystkim – tak po prostu – świetnie się tego słucha. Warto też
wspomnieć o pewnej ciekawostce związanej z winylowym wydaniem Behind the Sun. Na początku czarnego
krążka znajdziemy dwa utwory instrumentalne, których próżno szukać w wersji CD,
ale obie kompozycje zostały wytłoczone na tym samym obszarze płyty, zatem
ustawiając igłę na początek strony A, nie wiemy, który numer usłyszymy. Czego
to ludzie nie wymyślą…
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Polecam zapoznać się z resztą twórczości Motorpsycho. Naprawdę warto. Jeśli chcesz zacząć od najlepszego dzieła to polecam The Death Defying Unicorn, genialny album.
OdpowiedzUsuń