Biografie muzyków rockowych to
teoretycznie literatura niezbyt wymagająca, zarówno dla twórcy, jak i dla
czytelnika. No bo w zasadzie co w tym takiego trudnego? To nie fizyka kwantowa,
a rock n’ roll. Chlanie, panienki, tworzenie płyt, skandale, czasami jakaś
choroba psychiczna albo przynajmniej silne załamanie nerwowe do kompletu. Chętnych
do zdradzenia sekretów gwiazdy też nie brakuje, jak nie z potrzeby
przygarnięcia kilku groszy, to choćby ze zwykłej ludzkiej złośliwości, „bo w
szkole zabrał mi dziewczynę” albo „jak stał się sławny, to przestał mnie
poznawać na ulicy, a i wejściówek na koncerty nie załatwił”. Czytelnicy
zazwyczaj i tak wiedzą dość sporo o życiu swoich ulubionych wykonawców, więc
tego typu książki służą raczej do odświeżenia sobie kilku anegdot. Coś na
zasadzie słuchania po raz setny tych samych historyjek na rodzinnej imprezie i
udawania, że jest się zaskoczonym rozwojem wydarzeń. To teoria. W praktyce bywa
różnie. Niektórzy autorzy próbują za wszelką cenę wyjść na prawdziwych
wirtuozów słowa i każdy bzdet, który nie miał żadnego znaczenia dla życia
opisywanej postaci, rozdmuchują do rangi wydarzenia roku, dodając do tego
przeintelektualizowane i całkowicie niestrawne opisy każdego najmniejszego
szczegółu. Autor jest pewnie z siebie dumny, ale książki czytać się nie da, a tłumacze
takiego dzieła pewnie potajemnie planują obicie takiemu delikwentowi facjaty i
połamanie wszystkich palców, żeby nigdy więcej już nic nie napisał. No dobrze –
nie planują, ale czasem powinni. Inni biografowie piszą w przerwach między
podsyłaniem artykułów „superfaktowi”, a posiedzeniami komisji szefa wszystkich
Antków. Takie książki najczęściej czyta się dość sprawnie, tylko prawdy w nich
tyle, co w pokojowych deklaracjach Władimira Władimirowicza. Jest też na szczęście trzecia grupa biografii –
pozycje rzetelne, ale jednocześnie napisane w taki sposób, że człowiek nie ma
wrażenia, że czyta rozprawy filozoficzne greckich mędrców. Jedną z takich
biografii jest Is This the Real Life?
Marka Blake’a, czyli biografia grupy Queen, która 4 marca ukazuje się na
polskim rynku pod tytułem Queen. Królewska
historia.
Mark Blake jest dziennikarzem
muzycznym. Teoretycznie nie powinno mieć to większego znaczenia, ale w praktyce
jest to niezwykle ważna informacja. Blake pisze o muzyce i muzykach, doskonale
zdaje sobie sprawę, że czytelnicy sięgając po biografię muzyka lub zespołu, nie
oczekują pseudonaukowych bzdetów i opisywania w najdrobniejszych szczegółach
zagadnień, które tak naprawdę w życiu bohatera książki miały znaczenie czwartorzędne.
Skupia się na twórczości, na cechach charakteru i wydarzeniach, które mogły
wpłynąć na zachowanie bohaterów lub ich późniejsze wybory. Robi to w sposób
niezwykle przystępny, swobodnym językiem, bez przesadnego komplikowania tego,
co przecież skomplikowane być nie powinno. Ale – powtórzę – jest dziennikarzem.
Nie dziennikarzyną. Nie szuka taniej sensacji, nie podaje plotek niewiadomego
pochodzenia, nie zajmuje się spekulacjami. Nawet jeśli wchodzi na grząski teren
skandalu i życiowych zakrętów, stara się robić to z wyczuciem, sprawdzając
pochodzenie informacji i przedstawiając wszystko ze smakiem. I przede wszystkim
rozmawia. Przy tworzeniu tej książki odbył tych rozmów przynajmniej
kilkadziesiąt. O muzykach grupy Queen rozmawiał z ich przyjaciółmi z
dzieciństwa, kolegami ze szkoły, pierwszymi dziewczynami, członkami ich pierwszych
szkolnych zespołów i współpracownikami. Co ważne – rozmawiał też z samymi
bohaterami. Pisanie dla szanowanych angielskich magazynów muzycznych otwiera
wiele drzwi, także te do posiadłości muzyków wielkich rockowych grup. Tak
naprawdę ta biografia to zbiór opowieści sklejonych narracją autora. Co rusz
trafimy na wypowiedzi wspomnianych osób, czasami sprzeczne, bo w końcu każdy z
nas widzi pewne wydarzenia nieco inaczej. Ale dzięki tej mnogości wywiadów,
które przeprowadził na potrzeby tej pozycji Blake, tę książkę czyta się niemal
jak opowieść przy ognisku.
Czy znajdziemy tu cokolwiek
nowego? Trudno powiedzieć. Książek o Queen wyszło już kilkadziesiąt, naprawdę
dobrych – kilka. O okolicznościach występu Queen na Live Aid napisano już chyba
wszystko, o ostatnich latach życia Mercury’ego także. Powszechnie znane są również
opowieści o tym, co zainspirowało muzyków do tworzenia ich najbardziej sławnych
kompozycji. Tu już chyba niewiele jest do dodania. Ale pozostają różne
anegdoty, których w książce Blake’a nie brakuje. Wiedzieliście, że Freddie
Mercury i Brian May mieszkali w latach szkolnych zaledwie kilka minut drogi
piechotą od siebie, a mimo to nie znali się? Że jeden z muzyków Queen omal nie
został członkiem Genesis? Że inny był tak bardzo niezainteresowany nagrywaniem ścieżki
dźwiękowej do filmu Flash Gordon, że
na pewnej imprezie, gdy puszczono fragment jednej z kompozycji z tego albumu,
nie rozpoznał własnego zespołu? Albo że Freddie Mercury był na początku tak
nieśmiały, że podczas swojego pierwszego koncertu długo nie mógł się przemóc,
by odwrócić się przodem do publiczności? No tak, najwierniejsi fani zapewne
wiedzieli, ale oni wiedzą przecież wszystko. A książka Blake’a jest dla tych,
którzy wiedzą sporo, ale szukają rzetelnego źródła, by tę wiedzę pogłębić, ale
także dla tych, którzy z historią Queen dopiero się zaznajamiają. To biografia
grupy Queen – nie jej byłego współpracownika, który opowiada, jakie to były
piękne czasy, kiedy jeździł z nimi po świecie, nie żale byłego menedżera, który
próbuje dorobić na historyjkach z przeszłości, wreszcie nie samego autora, bo
zdarzają się i tacy biografowie, którzy między słowami przemycą tyle informacji
o sobie, że po lekturze czujemy, jakbyśmy znali ich lepiej od rzekomych
bohaterów książki.
Ci, którzy muszą mieć absolutnie
wszystkie wydawnictwa dotyczące grupy Queen, i tak kupią tę pozycję. Co ważne,
powinni się w nią zaopatrzyć także ci, którzy nie mają ochoty przebijać się
przez 20 czy 30 biografii i chcą mieć na swojej półce tylko te najlepsze, bo nie
mam wątpliwości, że książka Marka Blake’a to podium wśród wydawnictw
dotyczących historii tej grupy. Polska wersja ukazuje się nakładem wydawnictwa
Sine Qua Non. W tekście odnosiłem się do oryginalnego, angielskiego wydania
książki. Polskiego tłumaczenia oceniać nie mogę. Zostawiam to wam, w końcu nie wypada
mi samemu recenzować swojej kilkumiesięcznej pracy nad polską wersją biografii
Blake’a.
---
Zapraszam na
współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Bizon, jak zwykle super recka! Jestem pod wrażeniem;-) Nie tylko tekstu powyżej, ale i tłumaczenia. Przeczytałem kilka dni temu i naprawdę profesjonalna robota! Nie to co w Dziełach Zebranych. Sama książka jest świetna, ale jednak nie wywarła na mnie AŻ takiego wrażenia. Nie miałem po jej przeczytaniu wrażenia-WOW! Szczęka nie opadła...nic z tych rzeczy. Na pewno jest w czołówce polskich pozycji. Czy na samym szczycie? IMO nie. Pozdrawiam Ciebie!!!
OdpowiedzUsuńdzięki ;) żałuję, że nie miałem wglądu w ostateczną wersję przed drukiem, bo wyłapałbym jeszcze kilka pomyłek, zarówno swoich jak i powstałych przy redakcji. no ale trudno. znalazłem tyle blędów merytorycznych w oryginale, że chyba jakieś drobne moje potknięcia zostaną mi wybaczone na tłumaczeniowym sądzie ostatecznym :P
UsuńNie ma za co:-) Ja też żałuję. Oryginału nie czytałem, ale we tej wersji też jest sporo błędów...niestety. To już chyba tradycja:-( Pisałem Dadze, że mnie tam brakuje;-) Wtedy nie byłoby żadnych. Hehe...Pozdro!
UsuńKsiążkę dorwalam zaraz po premierze, przeczytałam i uwielbiam! Z wielbicielki muzyki Queen stałam się także fanką samych muzyków :D
OdpowiedzUsuńto się cieszę, że mogłem się w bardzo niewielki sposób do tego przyczynić ;) mam nadzieję, że dobrze się czytało, starałem się :D
Usuń