Kiedy czytam o australijskim
zespole grającym w klimatach stonerowo-psychodelicznych z domieszką brzmień
bluesowych, siłą rzeczy moja wyobraźnia skręca w kierunku zespołu Child, który
w ostatnich latach wydał dwie bardzo udane płyty z taką właśnie muzyką.
Ciężkie, z przyjemnymi przesterowanymi „dołami”, lecz jednocześnie melodyjne i
dość przystępne. Elbrus to nowy zespół, który dopiero debiutuje albumem
zatytułowanym po prostu Elbrus. Moje
przewidywania mogły więc być zupełnie chybione, choć po klimacie okładki byłem
dziwnie spokojny o to, jakiego rodzaju dźwięki usłyszę na tym krążku. To nie
oznacza jednak, że nie było żadnych zaskoczeń.
Spodziewałem się mocnego
uderzenia od początku, a tymczasem Tall
Shadow to bardzo spokojny, klimatyczny numer, oszczędnie zaaranżowany –
dopiero w ostatnich kilkudziesięciu sekundach robi się w nim nieco ciężej i
intensywniej. Break the Machine też
rozpoczyna się dość niepozornie, ale tu już dość szybko wchodzi ciężki, „walcowaty”
riff na sporym przesterze, który jeszcze dodatkowo podbijany jest przez tło
organowe. Świetnie kontrastuje to z bardzo oszczędnym bluesowym podkładem w
zwrotkach. Kawałek znakomicie buja, ale jednocześnie dzięki tym lżejszym
przerywnikom nie przytłacza ciężarem. Eyes
of the Mammal znowu wplata subtelne bluesowe zagrywki w numer, który w
większej części oparty jest na monumentalnych, przesterowanych riffach. Wiele
przyjemności dostarcza dwuczęściowa kompozycja Far Away and Into Space, trwająca w sumie niemal kwadrans. Momentami
jest oczywiście znowu mocno, na dobrym przesterze, ale tu w końcu znalazło się
miejsce na to, na co czekałem od początku płyty – na nieco ciężkiej
psychodelii. Brakowało mi takich właśnie dłuższych fragmentów, bardziej
rozbudowanych motywów instrumentalnych, odrobiny „kosmosu”. Może nawet
chciałbym, żeby jeszcze ten klimat pociągnęli dłużej i odważniej, ale dobre i
to. Tym bardziej, że Three Walls,
które następuje po tym kolosie i kończy album, zawiera kilka fragmentów, przy
których można przyjemnie odpłynąć, choć niestety muzycy nie zdecydowali się,
żeby cały ostatni utwór był w takim luzackim klimacie.
Elbrus to solidny debiut, choć na razie nie dostrzegam niczego,
czym ta grupa mogłaby się wyróżniać na niezwykle bogatym w ostatnim czasie
rynku z szyldem „heavy psych”. Grają dobrze, z odpowiednią mocą i przyjemnym
przesterem, a jednocześnie dość melodyjnie, ale takich zespołów jest mnóstwo i
jeśli kwartet z Australii ma przebić się do świadomości słuchaczy takiej muzyki
na całym świecie, na kolejnych albumach będzie musiał pomyśleć o czymś, co
sprawi, że wyjdzie przed peleton. Na razie muzycy grupy Elbrus nagrali pierwszą
płytę, która brzmi całkiem nieźle, ale brak tu fragmentów, które sprawiałyby,
że po kilku miesiącach będę jeszcze o tych utworach pamiętał. Na pewno dam im
jednak szansę przy okazji kolejnego wydawnictwa.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz