Pięć utworów, niecałe 40 minut
muzyki, nieco krótszy – niespełna sześciominutowy kawałek w samym środku płyty
oraz najdłuższy, ponad dziesięciominutowy numer na sam koniec. To krótka charakterystyka
pierwszej płyty australijskiej grupy Child, wydanej w 2014 (a na nośniku
fizycznym wznowionej w 2015) roku. Dokładnie ten sam opis pasuje do drugiego
krążka formacji – Blueside – który ukazał
się kilka dni temu. Kopia debiutu? Tylko jeśli chodzi o liczby, bo muzycznie na
szczęście panowie nie próbują nagrywać drugi raz tego samego albumu.
Zaskoczyli mnie dwa lata temu.
Ich pierwszy album z jednej strony był ciężki jak walec, gniotąc niskimi
tonami, bulgoczącym basem i potężnymi riffami, z drugiej zaś zaskakująco często
muzyka zawarta na tamtej płycie czerpała z brzmień bluesowych. Doom blues? Tak
to chyba wtedy określiłem. Ta charakterystyka pasuje też z grubsza do płyty Blueside, choć tym razem mam wrażenie,
że grupa w większym stopniu postawiła na te bluesowe zagrywki, choć podane w mocnej
formie, niż na przytłaczające doomowe i stonerowe brzmienia. Więcej tu
przestrzeni, oddechu, więcej łatwiej przyswajalnych melodii. To słychać od
samego początku, bo w Nailed to the
Celling wszystko ładnie buja, a organy w tle stanowią dodatkowy smaczek,
który uprzyjemnia jeszcze bardziej odsłuch. Także It’s Cruel to Be King rozpoczyna się od bluesowej zagrywki, choć
szybko miesza się ona z potężnym, przesterowanym riffem, dzięki czemu w
powietrzu natychmiast czuć swąd gotowanej smoły. To jednak znowu nie jest ściana
wibrujących dźwięków – jest ciężko i nisko, i zdecydowanie przyjemnie łaskocze
po wnętrznościach, ale dzięki temu bluesowemu rodowodowi zagrywek
prezentowanych w tym numerze, wszystko nabiera jakiejś trudnej do wytłumaczenia
w tym przypadku lekkości, w czym na pewno pomagają chwile, gdy na placu boju
zostaje na przykład sam bas. Wspominany już najkrótszy numer w zestawie – Blue Side of the Collar – jest też chyba
najlżejszy. Początek zdecydowanie spokojny, potem co prawda dochodzi ciężki
riff, ale całość nastawiona jest raczej na dobre bujanie z atrakcyjną dla ucha
solówką gitarową niż na wgniatanie słuchacza w ziemię.
Organy, które tak umilały odsłuch
Nailed to the Ceiling powracają też momentami
gościnnie w Dirty Woman, tu jednak
dominuje przede wszystkim rzężąca (niekoniecznie ostatkiem sił) gitara, a
całość posuwa się niespiesznie, przechodząc w drugiej części w kapitalną, nieco
psychodeliczną improwizację. Zamykające płytę The Man to – podobnie jak w przypadku debiutu – zdecydowanie najdłuższy
numer w zestawie. Z początku mocno pod Hendrixa, a nawet trochę dalej – w klimatach
tradycyjnego blues-rockowego kołysania. To coś, co w odrobinę innym (przede
wszystkim produkcyjnie) wydaniu mógłby z powodzeniem nagrać Joe Bonamassa. Ba,
ja go nawet słyszę bez problemu w głowie, śpiewającego ten kawałek. Tyle że
oczywiście nie ma mowy, żeby trio z Australii pozostało w takim klimacie delikatnego
bluesowego kołysania przez całe jedenaście i pół minuty. Pod koniec ósmej
minuty dorzucają do pieca i choć wciąż opierają tę drugą część kompozycji na
ramie bluesowej, to całość nabiera ciężaru i intensywności.
Debiut Child był całkowitym
zaskoczeniem. Tym razem miałem już na nich oko i wiedziałem, że można
spodziewać się naprawdę dobrego materiału, ale jak to często bywa zwłaszcza z
początkującymi zespołami, nigdy nie można być do końca pewnym czy muzycy
sprostają nowym oczekiwaniom. Sprostali. Nagrali album, który potwierdza, że
mają do zaoferowania coś bardzo ciekawego. Ta mieszanka bluesa, psychodelii i
klimatów stonerowo-doomowych sprawdza się kapitalnie i świetnie się jej słucha.
Słychać tu także, że ta płyta prawdopodobnie powstała bardzo naturalnie, w
wyniku wspólnego jamowania i zapewne sporo z tego, co znalazło się na krążku,
to wykonania „na żywo, ale w studiu”. Wszystko to sprawia, że Blueside to naprawdę bardzo dobry album,
który powinien obowiązkowo trafić do każdego fana ciężkiego, ale jednocześnie
przystępnego i niepozbawionego dobrych melodii grania.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Co ciekawe, pod koniec lat 60-tych działał już zespół o takiej samej nazwie, który wydał jedną płytę. Link do albumu - https://www.youtube.com/watch?v=hAg_K0cnS18
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
no nazwa zdecydowanie nie jest zbyt wyszukana :D
UsuńHmmm, wdaje mi się, że komentowałem tu...
OdpowiedzUsuńNazwa jak nazwa ale muzyka jest O.K.