piątek, 9 grudnia 2016

Child - Blueside [2016]



Pięć utworów, niecałe 40 minut muzyki, nieco krótszy – niespełna sześciominutowy kawałek w samym środku płyty oraz najdłuższy, ponad dziesięciominutowy numer na sam koniec. To krótka charakterystyka pierwszej płyty australijskiej grupy Child, wydanej w 2014 (a na nośniku fizycznym wznowionej w 2015) roku. Dokładnie ten sam opis pasuje do drugiego krążka formacji – Blueside – który ukazał się kilka dni temu. Kopia debiutu? Tylko jeśli chodzi o liczby, bo muzycznie na szczęście panowie nie próbują nagrywać drugi raz tego samego albumu.

Zaskoczyli mnie dwa lata temu. Ich pierwszy album z jednej strony był ciężki jak walec, gniotąc niskimi tonami, bulgoczącym basem i potężnymi riffami, z drugiej zaś zaskakująco często muzyka zawarta na tamtej płycie czerpała z brzmień bluesowych. Doom blues? Tak to chyba wtedy określiłem. Ta charakterystyka pasuje też z grubsza do płyty Blueside, choć tym razem mam wrażenie, że grupa w większym stopniu postawiła na te bluesowe zagrywki, choć podane w mocnej formie, niż na przytłaczające doomowe i stonerowe brzmienia. Więcej tu przestrzeni, oddechu, więcej łatwiej przyswajalnych melodii. To słychać od samego początku, bo w Nailed to the Celling wszystko ładnie buja, a organy w tle stanowią dodatkowy smaczek, który uprzyjemnia jeszcze bardziej odsłuch. Także It’s Cruel to Be King rozpoczyna się od bluesowej zagrywki, choć szybko miesza się ona z potężnym, przesterowanym riffem, dzięki czemu w powietrzu natychmiast czuć swąd gotowanej smoły. To jednak znowu nie jest ściana wibrujących dźwięków – jest ciężko i nisko, i zdecydowanie przyjemnie łaskocze po wnętrznościach, ale dzięki temu bluesowemu rodowodowi zagrywek prezentowanych w tym numerze, wszystko nabiera jakiejś trudnej do wytłumaczenia w tym przypadku lekkości, w czym na pewno pomagają chwile, gdy na placu boju zostaje na przykład sam bas. Wspominany już najkrótszy numer w zestawie – Blue Side of the Collar – jest też chyba najlżejszy. Początek zdecydowanie spokojny, potem co prawda dochodzi ciężki riff, ale całość nastawiona jest raczej na dobre bujanie z atrakcyjną dla ucha solówką gitarową niż na wgniatanie słuchacza w ziemię.

Organy, które tak umilały odsłuch Nailed to the Ceiling powracają też momentami gościnnie w Dirty Woman, tu jednak dominuje przede wszystkim rzężąca (niekoniecznie ostatkiem sił) gitara, a całość posuwa się niespiesznie, przechodząc w drugiej części w kapitalną, nieco psychodeliczną improwizację. Zamykające płytę The Man to – podobnie jak w przypadku debiutu – zdecydowanie najdłuższy numer w zestawie. Z początku mocno pod Hendrixa, a nawet trochę dalej – w klimatach tradycyjnego blues-rockowego kołysania. To coś, co w odrobinę innym (przede wszystkim produkcyjnie) wydaniu mógłby z powodzeniem nagrać Joe Bonamassa. Ba, ja go nawet słyszę bez problemu w głowie, śpiewającego ten kawałek. Tyle że oczywiście nie ma mowy, żeby trio z Australii pozostało w takim klimacie delikatnego bluesowego kołysania przez całe jedenaście i pół minuty. Pod koniec ósmej minuty dorzucają do pieca i choć wciąż opierają tę drugą część kompozycji na ramie bluesowej, to całość nabiera ciężaru i intensywności.

Debiut Child był całkowitym zaskoczeniem. Tym razem miałem już na nich oko i wiedziałem, że można spodziewać się naprawdę dobrego materiału, ale jak to często bywa zwłaszcza z początkującymi zespołami, nigdy nie można być do końca pewnym czy muzycy sprostają nowym oczekiwaniom. Sprostali. Nagrali album, który potwierdza, że mają do zaoferowania coś bardzo ciekawego. Ta mieszanka bluesa, psychodelii i klimatów stonerowo-doomowych sprawdza się kapitalnie i świetnie się jej słucha. Słychać tu także, że ta płyta prawdopodobnie powstała bardzo naturalnie, w wyniku wspólnego jamowania i zapewne sporo z tego, co znalazło się na krążku, to wykonania „na żywo, ale w studiu”. Wszystko to sprawia, że Blueside to naprawdę bardzo dobry album, który powinien obowiązkowo trafić do każdego fana ciężkiego, ale jednocześnie przystępnego i niepozbawionego dobrych melodii grania.



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji


3 komentarze:

  1. Co ciekawe, pod koniec lat 60-tych działał już zespół o takiej samej nazwie, który wydał jedną płytę. Link do albumu - https://www.youtube.com/watch?v=hAg_K0cnS18

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nazwa zdecydowanie nie jest zbyt wyszukana :D

      Usuń
  2. Hmmm, wdaje mi się, że komentowałem tu...
    Nazwa jak nazwa ale muzyka jest O.K.

    OdpowiedzUsuń