czwartek, 29 października 2015

Katedra - Zapraszamy na łąki [2015]



Retrorockowa fala, która pojawiła się równocześnie w kilku miejscach na świecie – w Stanach, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Skandynawii – dotarła także do Polski, choćby za sprawą nagłego wzrostu popularności Ani Rusowicz. Na ciąg dalszy długo czekać nie trzeba było – kolejnym jasnym punktem na retrorockowej mapie Polski staje się wrocławska Katedra, która właśnie wydała swój długogrający debiut – Zapraszamy na łąki. W przypadku tej grupy inspiracje muzyczne zostają jednak raczej w Polsce. To nie jest brytyjski hard rock spod znaku Cream czy Led Zeppelin, a polski big beat, choć oczywiście – podobnie jak oryginał sprzed 45 lat – niepozbawiony zagranicznych naleciałości. Katedra to po prostu nowa polska kapela bigbitowa, ze wszystkimi zaletami i wadami tego gatunku.

Jakimi wadami? – spytacie. No cóż, nie da się ukryć, że z perspektywy czasu wiele utworów bigbitowych trąci banałem, tak tekstowym, jak i muzycznym. A że Katedra siedzi w tej konwencji bardzo mocno, to i tu czasami uśmiecham się lekko przy niektórych fragmentach, ale też zdaję sobie sprawę, że w dużej mierze jest to pewna muzyczna i tekstowa stylizacja – i jako taka jest bardzo sprawnie zrobiona. Jednak bigbit miał też niezaprzeczalne zalety, wśród których najważniejszą była niesamowita melodyjność tej muzyki i na szczęście tutaj zespół też udanie nawiązuje do historii gatunku. Łatwych do zapamiętania melodii nie brakuje, podobnie jak refrenów, które zapewne będą śpiewane przez całą publiczność podczas koncertów. Otwierające płytę trzy kompozycje – utwór tytułowy, Nie śmiej się z miłości oraz Kim jesteś? – to wręcz wybuchowe trio, które natychmiast wpada w ucho i za nic nie chce z niego wyjść. Włączcie to waszym rodzicom, a gwarantuję – nabierzecie ich, że to zaginiona płyta z końca lat 60. Wspaniała melodyka popowa w połączeniu z cudownym współbrzmieniem gitar i organów, uzupełniona urokliwymi żeńskimi chórkami sprawdza się bez zarzutu. W przedostatniej kompozycji – Wicher Wieje – słyszymy głos wspominanej już wcześniej nowej królowej polskiego bigbitu, Ani Rusowicz. To materiał na przebój i jestem pewny, że w stacjach, które mają odwagę grać sensowną muzykę, ten kawałek będzie śmigał po falach radiowych dość często. Obecność Ani na tym albumie nie jest zresztą niczym dziwnym, biorąc pod uwagę muzykę wykonywaną przez Katedrę, tym bardziej, że numer, który zamyka płytę i następuje tuż po jej gościnnym występie, brzmi, jakby został wzięty prosto z którejś z dwóch wydanych jak dotąd płyt wokalistki. To absolutnie nie jest zarzut – bardzo dobrze, że mamy kolejnego wykonawcę polskiego tak udanie nawiązującego do tego klasycznego bigbitowego brzmienia. Miejsca wystarczy dla jeszcze co najmniej kilku takich grup.



Ale mnie najbardziej do gustu przypadły numery, w których Katedra odważyła się na mocniejszy aranż lub bardziej psychodeliczne odjazdy. Słychać je już nawet w tych pierwszych przebojowych utworach, choćby w kapitalnym instrumentalnym fragmencie Kim jesteś? Fantastycznie rozwija się najdłuższy numer na płycie, Strach i pragnienie, który momentami bardzo udanie nawiązuje do klawiszowych szaleństw The Doors. Skąd nagle w środku utworu Czarny szlak, utrzymanego w duchu hardrockowym, wzięły się wstawki niczym z wczesnej twórczości Santany? Nie mam pojęcia, ale brzmią tam fantastycznie. Przyjemny, subtelny klimat wprowadza drugi z długich numerów, Wolny Elektron wykonany przez wokalistę grupy Fryderyka Nguyena nieco w starym stylu poezji śpiewanej. Obłędnie brzmi także świetny instrumentalny Pejzaż oraz rozpoczynająca się organowo-gitarową ścianą dźwięku niczym z kompozycji Uriah Heep Pieśń o świcie. Większość z tych utworów to mimo wszystko dość krótkie muzyczne formy, ale nie brakuje w nich choćby niedługich fragmentów ze znakomitymi instrumentalnymi wstawkami. Co zrozumiałe, gitarzysta i jednocześnie wokalista Katedry Fryderyk Nguyen oraz klawiszowiec Michał Zasłona są najłatwiejsi do zauważenia, bo to ich instrumenty wybijają się na pierwszy plan, ale sekcja rytmiczna Maciej Stępień (bas) / Paweł Drygas (perkusja) znakomicie napędza te kawałki, kapitalnie wyczuwając klimat takiej muzyki. Nguyen nie jest typowym rockowym krzykaczem, a przynajmniej nie pokazuje tego na tym albumie. Brzmi bardziej jak rockowy bard i wygląda na to, że w takiej konwencji czuje się bardzo pewnie, choć zdarza mu się zaśpiewać nieco mocniej i bardziej zadziornie.

Nie da się ukryć, że Zapraszamy na łąki nie jest płytą w żaden sposób przełomową, ale nie miała nią być. To album, który ma pomóc w popularyzowaniu na nowo starego brzmienia polskiej muzyki przełomu lat 60. i 70., a z tej roli zespół Katedra wywiązał się bardzo dobrze. Gdy dziś słuchamy nagrań polskich kapel z tamtego okresu, w uszy rzuca się często marna produkcja, przez którą niestety tamte świetne, stare kawałki często brzmią archaicznie i trącą muzyczną cepelią. Katedra wzięła je, napisała od nowa i nagrała tak, że brzmią współcześnie. Ta płyta prawdopodobnie znacznie bardziej niż do młodzieży przemówi do ludzi dwukrotnie starszych niż muzycy zespołu, ale kto wie – może dzięki Katedrze jakiś procent młodych ludzi odkryje, że polska muzyka też miała sporo do zaoferowania w czasach, gdy w Wielkiej Brytanii do podboju świata szykowali się muzycy Led Zeppelin, Black Sabbath czy Deep Purple.


--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz