Panowie
z holenderskiego tria DeWolff podkręcili w ostatnich latach tempo i
w zasadzie każdy rok przynosi nam jakieś nowe wydawnictwo z obozu
zespołu. To trochę ryzykowne, ale na razie w ich przypadku nie mam
przesytu, w czym być może zasługa także tego, że są to często
płyty o nieco innym charakterze. Po bardzo przyjacielsko-rodzinnym
Love, Death & In Between, które było w
pewnym sensie manifestacją potęgi wspólnoty i kolektywnego
działania i okazało się moją ulubioną płytą zeszłego roku,
przyszedł dość szybko czas na album Muscle Shoals. Tytuł
mówi tu bardzo wiele i nie jest przypadkowy. Tym razem Holendrzy
polecieli aż do Alabamy, by nagrać nową płytę w legendarnych
studiach nagraniowych FAME i Muscle Shoals.