środa, 30 sierpnia 2017

Ruby the Hatchet - Planetary Space Child [2017]



Poznałem ich dwa lata temu, gdy najpierw wznowili w nieco zmienionej formie swój pierwszy album, a chwilę później wydali płytę numer dwa – Valley of the Snake. Słuchało się tego niezwykle przyjemnie, bo zespół z Filadelfii zręcznie łączył sabbathowy walec z wpływami bluesowymi czy psychodelicznymi. Było ciężko, fuzzowo, z „dołami”, ale też melodyjnie. Po dwóch latach Ruby the Hatchet powracają z płytą numer trzy – Planetary Space Child. I – czego można się było domyślać po samym tytule – momentami jest faktycznie trochę bardziej kosmicznie, a mniej walcowato. Wciąż jednak jest przede wszystkim bardzo dobrze.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Ino-Rock Festival - Inowrocław [Teatr Letni], 26 VIII 2017 [galeria zdjęć]

X edycja Ino-Rock Festival już za nami. Fani zgromadzeni pod sceną Teatru Letniego w Inowrocławiu mieli okazję obserwować występy pięciu formacji. Choć festiwal kojarzony jest generalnie z muzyką progresywną, podobnie jak w poprzednich latach line-up był różnorodny, trafiający w gusta słuchaczy o różnych zainteresowaniach muzycznych, choć oczywiście w ramach szeroko pojętego rocka. Ino-Rock Festival od lat oferuje mieszankę muzycznego doświadczenia i młodości, prezentując zarówno wykonawców będących gwiazdami bardziej wymagających odmian rocka, jak i artystów niszowych, lecz godnych uwagi. Niezwykle istotnym elementem całości jest także rodzinny klimat na terenie festiwalowym - w końcu festiwal to także okazja do spotkania licznych znajomych, także słuchaczy lub redaktorów radia rockserwis.fm, które jest współorganizatorem imprezy. Gwiazdą tegorocznej edycji była szwedzka formacja Pain of Salvation, która zaprezentowała niezwykle klimatyczne i intensywne show na zakończenie dnia. Wyjątkowym wydarzeniem był także pierwszy w historii (i jak na razie jedyny zaplanowany) koncert tria Meller Gołyźniak Duda. Po raz pierwszy z nowym wokalistą zaprezentowała się także legenda polskiej sceny progresywnej - zespół Collage.

Line Up:
Pain of Salvation [SWE]
Meller Gołyźniak Duda [POL]
Mystery [CAN]
iamthemorning [RUS]
Collage [POL]


Pain of Salvation


niedziela, 27 sierpnia 2017

Cheap Trick - We're All Alright [2017]



Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że grupa Cheap Trick nie jest specjalnie zainteresowana poszerzaniem swojej studyjnej dyskografii. Jak to w przypadku wielu zespołów o dużym doświadczeniu, panowało pewnie w obozie formacji przekonanie, że swoje już w życiu nagrali. Zeszły rok był jednak pewnego rodzaju przełomem. Nie dość, że dostali się do Rock and Roll Hall of Fame, to w dodatku wydali swój siedemnasty, a pierwszy od 2009 roku album Bang, Zoom, Crazy… Hello, który może nie podbił list przebojów, ale został ciepło przyjęty zarówno przez media, jak i fanów. Panowie postanowili pójść chyba za ciosem i skorzystać maksymalnie z tego, że znowu zrobiło się o nich nieco głośniej, bo już rok po premierze poprzedniego krążka dostajemy album numer 18 – We’re All Alright (mało subtelne nawiązanie do tekstu największego hitu grupy). To jak jest na tej nowej płycie Cheap Trick?

piątek, 25 sierpnia 2017

Gin Lady - Electric Earth [2017]


Premiery kolejnych płyt Gin Lady nie są ogólnoświatowym wydarzeniem. Nie pisze o nich mainstreamowa prasa (nawet ta rockowa), ich kompozycji próżno szukać w playlistach największych rockowych stacji radiowych (co innego w rockserwis.fm – my gramy ich często! Tacy fajni jesteśmy...), a i nakład kolejnych wydawnictw nie rzuca pewnie na kolana. Tyle że nie na płyty tych wielkich rocka czekam najbardziej co rok. Dla mnie największym wydarzeniem każdego roku są premiery nowych albumów właśnie takich zespołów jak Gin Lady – grup, które sam na swoje potrzeby odkryłem. Nie podsuwały mi ich media, nie zachwalali znani dziennikarze, nie dostawałem po oczach billboardami i reklamami. Przeczytałem o nich, znalazłem jeden czy drugi utwór, spodobało mi się, więc sprawdziłem resztę. No, może akurat niekoniecznie tak było z Gin Lady, ale na pewno z grupą Black Bonzo, z której Gin Lady wyewoluowali kilka lat temu. Gdy zaczynałem poznawać szwedzką scenę rockową XXI wieku, Black Bonzo byli obok Siena Root zespołem, którego muzyka zrobiła na mnie największe wrażenie. Szkoda mi było, gdy kilka lat temu ogłaszali, że kończą działalność, ale większość ostatniego składu (poza perkusistą) szybko poinformowała, że zakłada nową formację. I to była miłość od pierwszego odsłuchu. Kilka lat i płyt później zbliżamy się do premiery czwartego krążka w dorobku szwedzkiej formacji – Electric Earth.

środa, 23 sierpnia 2017

Prog in Park - Warszawa [Park Sowińskiego], 20 VIII 2017 [relacja / galeria zdjęć]

Pierwsza edycja imprezy pod nazwą Prog in Park odbyła się w amfiteatrze warszawskiego Parku im. gen. Józefa Sowińskiego. Line-up prezentował się następująco:

Opeth
Riverside
Sólstafir
Blindead
Lion Shepherd

Druga (całkowicie inna) galeria zdjęć wkrótce na stronie rockserwis.fm




Pierwszą edycję imprezy o nazwie Prog in Park należy uznać za niezwykle udaną. Ale czy z takim składem mogło być inaczej? Pięć zespołów, pięć zupełnie różnych podejść do tematu muzyki progresywnej, pięć naprawdę udanych występów. Na pierwszy ogień dwie polskie formacje, które jednak śmiało wychylają się koncertowo poza nasze podwórko. Lion Shepherd są świeżo po wydaniu fantastycznej drugiej płyty zatytułowanej Heat. Nie dostali wiele czasu, ale przez te pół godziny pokazali, że nawet zaczynając koncert przed 17, można szybko wprowadzić słuchaczy w odpowiedni klimat. Ludzi zresztą dość szybko przybywało pod sceną, czemu sprzyjał także wielki dach nad amfiteatrem w parku im. gen. Józefa Sowińskiego, bo do późnych godzin popołudniowych lało w Warszawie niemiłosiernie. Lion Shepherd zaprezentowali to, z czego są już całkiem nieźle u nas znani – kapitalną mieszankę ciężkiego, ale melodyjnego rocka i klimatów Bliskiego Wschodu. Życzę im, żeby już wkrótce występowali pod koniec tego typu imprez, bo zasługują. Ubrani zgodnie na czarno panowie z Blindead zaprezentowali tradycyjne dla siebie ciężkie, ale niezwykle klimatyczne brzmienia, w które świetnie wpasowała się dość przytłaczająca oprawa świetlna. W również niezbyt długim secie dominowały utwory z zeszłorocznej płyty Ascension. Obie formacje pełniły w zasadzie funkcję supportów, co sugerowała także długość ich setów, ale śmiem twierdzić, że każdy festiwal chciałby mieć taką rozgrzewkę.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Royal Blood - How Did We Get So Dark? [2017]



Trzy lata temu zrobili absolutną furorę w świecie rocka, pojawili się znikąd i pokazali, że za pomocą samej gitary basowej i perkusji można narobić takiego hałasu, że największe legendy rocka będą przyglądały się z zainteresowaniem poczynaniom nikomu nieznanej grupy. Logicznym następstwem byłoby nagranie szybko drugiego albumu, żeby zdyskontować sukces debiutu i podtrzymać zainteresowanie zespołem. Tymczasem na drugi krążek Royal Blood musieliśmy czekać trzy lata. To bardzo ryzykowny krok, marketingowo chyba niezbyt uzasadniony, choć może zespół oraz sztab menedżerów i agentów postanowili sprawić, że fani będą głodni nowej muzyki od duetu? Na How Did We Get So Dark? odpada element zaskoczenia, bo przecież wiemy już, co ci goście są w stanie wycisnąć z formatu grania we dwóch i bez gitary elektrycznej. Pozostaje zatem tylko muzyka, która musi się bronić sama – bez całej otoczki.

sobota, 19 sierpnia 2017

Fungus Hill - Creatures [2017]



Fungus Hill to młody zespół ze szwedzkiego miasta Umeå. Słowa-klucze: Szwecja, rock, psychodelia, retro. Mam już waszą uwagę? Dobrze. W styczniu tego roku kwintet zadebiutował EP-ką Creatures, rozprowadzaną w formie cyfrowej w serwisie Bandcamp. Takie to czasy, że często jedynym sposobem dla początkującej formacji, by dotrzeć do ludzi, jest Internet. Ale kto wie – może za czas jakiś wydawnictwo to doczeka się wydania fizycznego, bo muzyka zawarta na Creatures na pewno godna jest fizycznego wydania.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Rival Sons - Wrocław [Zaklęte Rewiry] / Gdynia [Ucho], 14/15 VIII 2017 [relacja]



Gdy wrzucałem na swój facebookowy profil informację o zbliżających się kolejnych koncertach Rival Sons w Polsce, wspomniałem o „najlepszym koncertowym zespole obecnych czasów”. Oczywiście o przynajmniej kilku innych zespołach mógłbym powiedzieć, że na żywo spisują się absolutnie fantastycznie i każdy z nich mógłby do tego miana pretendować, nie należy więc takiego określenia traktować w 100% dosłownie. Ale coś w tym jest, że gdy ci goście wychodzą na scenę, to tworzą coś niesamowitego, wyjątkowego. I tymi dwoma koncertami – we Wrocławiu i Gdyni – pokazali, że ta wzmianka o „najlepszym koncertowym zespole obecnych czasów” absolutnie nie jest przesadzona.

foto: Łukasz Górny
Przy relacji z lutowego koncertu w warszawskiej Progresji pisałem, że następnym razem wyprzedadzą ten chyba największy klub koncertowy w Polsce. Tym bardziej zdziwiony byłem, gdy ogłoszono, że tym razem Rival Sons zagrają w dużo mniejszych klubach we Wrocławiu i Gdyni. To jednak chyba celowa zagrywka, mająca po pierwsze zaznajomić z zespołem słuchaczy muzyki rockowej z innych rejonów kraju, a po drugie ograniczyć nieco rozmach tej trasy. Nie da się ukryć, że było skromniej niż późną zimą/wczesną wiosną, tak pod względem wielkości klubów, jak i długości koncertów. Trudno nawet powiedzieć, żeby zespół wciąż promował wydaną nieco ponad rok temu płytę Hollow Bones, bo pojawiły się tylko trzy utwory z tego albumu. To raczej trasa, która ma być małym pożegnaniem z grupą na kolejnych kilka miesięcy, bo – jak można się było dowiedzieć od muzyków po zakończonych występach – robią sobie wolne od koncertowania do końca roku i mają zamiar zabrać się jesienią za nagrywanie nowej płyty, pierwszej dla swojej nowej wytwórni – Atlantic Records.

środa, 16 sierpnia 2017

Steven Wilson - To the Bone [2017]



Premiera nowej płyty Stevena Wilsona musi być głośnym wydarzeniem w świecie szeroko pojętej muzyki progresywnej. Musi, bo Wilson to postać nietuzinkowa, jedna z najbardziej uwielbianych w tej muzycznej bajce, lecz – podobnie jak w przypadku innych masowo uwielbianych – także jedna z najczęściej krytykowanych czy wyszydzanych. I ta budząca tak skrajne kontrowersje postać zapowiada płytę nagraną w klimatach kompletnie innych od tego, z czego jest najbardziej znana. Ba, nie tylko zapowiada, ale faktycznie udowadnia już przy okazji pierwszych singli, że na tym nowym krążku znajdzie się miejsce i na bardziej popowe, radiowe numery, i wręcz niemal na muzykę taneczną. Niełatwy to przypadek dla słuchacza, niełatwy też dla recenzenta. Niektórzy będą oczekiwali jednoznacznie czołobitnych opinii, „bo to przecież Wilson”, inni z kolei będą zawiedzeni, jeśli przeczytana opinia nie będzie mieszała albumu z błotem, bo taka obecnie moda. Choć tak naprawdę w tym przypadku bardzo wiele zależy od oczekiwań i przede wszystkim od nastawienia.

wtorek, 8 sierpnia 2017

Devil Electric - Devil Electric [2017]



Devil Electric to młoda formacja z Melbourne. Do tej pory na koncie mieli zeszłoroczną EP-kę The Gods Below. Kwartet dowodzony przez tajemniczą wokalistkę Pierinę O’Brien na 11 sierpnia zapowiedział premierę swojej debiutanckiej płyty zatytułowanej po prostu Devil Electric. Zarówno zespół jak i niemiecka wytwórnia Kozmic Artifactz muszą mieć sporo wiary w ten materiał, bo kampania zapowiadająca premierę tego albumu była jak na tak niszowego wydawcę dość intensywna. Przed premierą pojawiły się także w sieci dwa numery zapowiadające całość i już one zdecydowanie potwierdziły, że jest na co czekać. Jeśli lubicie ciężkie riffy i tajemniczy klimat połączone z melodyjnością, a przy tym nie przeszkadza wam żeński wokal w rockowym zespole, to ta płyta zdecydowanie jest dla was.

niedziela, 6 sierpnia 2017

Europe - The Final Countdown 30th Anniversary Show - Live at the Roundhouse [2017]



Europe to jeden z najklasyczniejszych przykładów zespołu, który jest więźniem sukcesu swojego najbardziej znanego numeru. The Final Countdown zna każdy fan rocka, a i większość słuchaczy innych muzycznych gatunków bez problemu rozpozna tyleż porywający co kiczowaty, klawiszowy motyw przewodni. Jakiś procent z pewnością skojarzy też ckliwą balladkę Carrie oraz dynamiczne Rock the Night. Dla 99% fanów rocka na tym wiedza o Europe się kończy. Szkoda, bo pomijając kilka innych naprawdę dobrych numerów z lat 80. i początku lat 90., Europe mają także sporo do zaoferowania teraz, kiedy na początku XXI wieku powrócili w klasycznym składzie po dekadzie ciszy. Ich ostatnia płyta – War of Kings wydana w 2015 roku – to według mnie ich najmocniejszy materiał, a poprzednia – Bag of Bones z roku 2012 – ustępuje jej tylko nieznacznie. Końcówka 2016 roku przyniosła europejską trasę Europe, podczas której grupa świętowała trzydziestolecie swojego najbardziej znanego albumu. Naturalnym krokiem była próba zagrania tej płyty w całości podczas koncertów. Równie naturalnym posunięciem byłoby wypełnienie reszty czasu na scenie zbiorem największych hitów, ale zespół na łatwiznę nie poszedł. Album The Final Countdown wypełnią drugą część koncertowego wydawnictwa zatytułowanego The Final Countdown 30th Anniversary Show – Live at the Roundhouse, zarejestrowanego w kultowej londyńskiej sali koncertowej. Część pierwszą w całości wypełniły utwory ze wspomnianej już płyty War of Kings. Kupując to wydawnictwo, otrzymujemy zatem niejako dwa oblicza Europe w jednym pakiecie – stare, doskonale znane, „ejtisowe” Europe z efektownymi solówkami, wielkimi przebojami i czasem nieco kiczowatymi klawiszami, oraz obecne, hardrockowe, oparte częściej na współbrzmieniu ciężkich gitar i organów Hammonda. Trudno traktować to jako pojedynek – w końcu to wciąż ten sam zespół, w dodatku w tym samym składzie. Raczej naturalne dopełnienie. W dodatku przeprowadzone w bardzo odważny sposób.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Mr. Big - Defying Gravity [2017]



„To oni jeszcze żyją?” – tak reaguje większość fanów rocka na wieść o tym, że Mr. Big wydają nową płytę. „Aaa, to ci od To Be with You?” – upewnią się na wszelki wypadek inni. No tak, w Polsce faktycznie amerykański kwartet znany jest głównie z akustycznego przeboju, który na przełomie 1991 i 1992 roku królował na listach przebojów, oraz z kolejnego lekkiego przeboju – coveru Wild World Cata Stevensa – który również cieszył się sporą popularnością kilkanaście miesięcy później. Nic więc dziwnego, że wiele osób utożsamiało Mr. Big z ogniskowymi numerami oraz „wokalistą, który wyglądał jak babka”. Zapomnieli (albo nie wiedzieli) niektórzy, że ten zespół to grupa złożona z absolutnych wymiataczy na swoich „pozycjach”, z gitarzystą Paulem Gilbertem i basistą Billym Sheehanem na czele, a wspomniane dwa hity absolutnie nie są reprezentatywne dla ogółu twórczości grupy. Na swój użytek to, co grają panowie z Mr. Big, nazywam wirtuozerskim radiowym rockiem.