Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacja. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 sierpnia 2024

Ino-Rock Festival 2024 dzień 2 - Inowrocław, 24 VIII 2024 [galeria zdjęć]

Drugiego dnia Ino-Rock Festival '24 na scenie pojawiło się pięcioro wykonawców. W nawiązaniu do formuły dnia poprzedniego usłyszeliśmy norweskiego wokalistę niezwykle lubianej u nas grupy Madrugada, Siverta Høyema, który wystąpił ze swoim solowym zespołem. Polskę reprezentowała folk-metalowa grupa Łysa Góra oraz klawiszowiec Riverside, Michał Łapaj, który - wspomagany przez perkusistę Macieja Dzika - pokazał się w formacie solowym zaledwie po raz trzeci. Z Łapajem na koniec jego setu wystąpił Mick Moss, lider odwiedzającej nas regularnie formacji Antimatter, która zagrała na Ino-Rock Festival swój jedyny w tym roku koncert. Całość zwieńczył koncert polsko-brytyjskiego składu towarzyszącego byłemu wokaliście Genesis i Stiltskin, Rayowi Wilsonowi. Poniżej zdjęcia z drugiego dnia festiwalu.

Ino-Rock Festival 2024 dzień 1 - Inowrocław, 23 VIII 2024 [galeria zdjęć]

Tegoroczna, szesnasta już edycja Ino-Rock Festival, odbyła się w zmienionej formule. Zakusy na to, by Ino-Rock stał się festiwalem dwudniowym, były już kilka lat temu. Wtedy jednak plany przekreśliła pandemia i festiwal w ogóle się nie odbył. Tym razem nic już nie stanęło na przeszkodzie i bawiliśmy się przez dwa dni. Dzień pierwszy, czyli piątek, został w całości poświęcony wykonawcom z krajów skandynawskich i pokrewnych im kulturowo, zobaczyliśmy więc i wysłuchaliśmy artystów ze Szwecji, Norwegii i Wysp Owczych, a ze sceny popłynęły dźwięki progrockowe, psychodeliczne, melancholijne, ale też folkowe i elektroniczne. Wystąpiły formacje, które mają wśród stałych bywalców festiwalu spore grono fanów. Dla Eivør był to powrót na inorockową scenę po trzech latach, dla Gazpacho po aż siedmiu. Reine Fiske z The Amazing grał na Ino-Rock Festival osiem lat temu jako członek zespołu Dungen. Z kolei inny zespół, w którym niegdyś grał, Paatos, wrócił do Polski po kilkunastu latach - niegdyś towarzyszył formacji Riverside na trasie z okazji dziesięciolecia warszawskiej grupy. Był to zarazem pierwszy występ szwedzkiej grupy od powrotu na scenę po dłuższej przerwie. Poniżej zdjęcia z czterech piątkowych koncertów. Występy sobotnie pojawią się w osobnym wpisie.

niedziela, 4 czerwca 2023

Def Leppard / Motley Crue - Praga [Letiste Letnany], 2 VI 2023 [relacja]

 

Krzesełka na płycie oraz zaporowe ceny sprawiły, że po raz pierwszy odpuściłem wizytę w naszym kraju jednego z moich ulubionych i pierwszych zespołów, jakie poznałem i pokochałem – Def Leppard. To przykre, bo wobec dość znikomej popularności tej grupy w Polsce chciałbym jakoś się dołożyć do lepszej frekwencji na ich koncercie w naszym kraju (ta w przypadku występu w Spodku była żenująca, a kilka lat później na Torwarze w miarę przyzwoita głównie za sprawą masowego rozdawania wejściówek), ale Live Nation Polska skutecznie mnie do tego zniechęciło. Wybrałem Prage, gdzie Def Leppard i Mötley Crüe zagrali dwa dni później w ramach jednodniowego minifestiwalu Prague Rocks.

poniedziałek, 21 listopada 2022

Airbag - Kraków [Klub Studio], 19 XI 2022 [galeria zdjęć]

Zespół Airbag nie gra zbyt wielu koncertów, ale gdy już rusza gdzieś, by zaprezentować się przed swoimi fanami, dość często jest to Polska. Oczywiście nie ma w tym przypadku. Mają tu, jak się po raz kolejny okazało, całkiem liczne grono fanów, w czym oczywiście największa zasługa ich samych oraz ich muzyki, lecz także niemała Rockserwisu, który ściąga ich do nas już od kilkunastu lat i który w dużym stopniu przyczynił się do tego, że polscy fani szeroko pojętej muzyki progresywnej poznali tę formację.

poniedziałek, 31 października 2022

Porcupine Tree - Katowice [Spodek], 30 X 2022 [galeria zdjęć]

Siedemnastego lipca 2010 roku widziałem Porcupine Tree w łódzkiej Wytwórni. To był ostatni koncert zespołu w naszym kraju, bo i niedługo później - choć nikt tego oficjalnie nie obwieszczał - grupa w zasadzie przestała istnieć. Wiele się zmieniło przez tych 12 lat. Zmieniła się na pewno łódzka Wytwórnia, zmienił się skład Porcupine Tree, zmienił się też trochę Spodek, w którym formacja zagrała tym razem, po tej dwunastoletniej przerwie. Na pewno znacznie zmieniła się setlista prezentowana przez grupę. Ta tym razem ułożona była z naciskiem na nowy, pierwszy po latach album - Closure / Continuation (muzycy wykonali całą podstawową wersję płyty, większość w pierwszej części koncertu) - oraz na być może najpopularniejsze dzieło Porcupine Tree - In Absentia (aż pięć utworów). Z pozostałych albumów tylko Fear of a Blank Planet doczekało się nieco liczniejszej reprezentacji (trzy utwory), zaś reszta płyt miała po jednym przedstawicielu. Mam wrażenie, że lepszego przyjęcia doczekał się drugi set, w którym znalazły się takie Porcupine'owe klasyki jak Anesthetize, Sleep Together czy zagrane na bis Halo i moje ulubione Trains. Steven Wilson stwierdził, że z jakiegoś powodu właśnie ten ostatni utwór jest szczególnie uwielbiany przez fanów grupy i tu nie jestem wyjątkiem. Ten numer zawsze wywołuje u mnie ciarki i mnóstwo emocji, bez względu na to, czy słyszę go w wykonaniu Porcupine Tree, czy Wilsona i jego solowego zespołu.

poniedziałek, 19 września 2022

Siena Root [support: Carson] - Piekary Śląskie [Andaluzja], 17 IX 2022 [relacja / galeria zdjęć]

Po raz kolejny nasz kraj odwiedził jeden z najlepszych i najbardziej zasłużonych przedstawicieli szwedzkiej sceny retro - formacja Siena Root. Jeszcze dekadę temu nieliczni pewnie wówczas polscy fani tego zespołu mogli pomarzyć o zobaczeniu formacji na żywo. Obecnie nie ma z tym już większego problemu, grupa od kilku lat regularnie do nas zagląda, a i wspomnianych fanów w ostatnich latach przybyło, bo mimo wszechobecnego kryzysu i ogólnego znacznego spadku frekwencji na małych koncertach w ostatnich miesiącach, na występy zespołu jednak w sumie pofatygowało się kilkaset osób. To cieszy, choć oczywiście zespół ten zasługuje na znacznie więcej. Nie mieszajmy jednak idealistycznych wizji z realiami... Tym razem formacja zagrała trzy koncerty, a ja miałem okazję być na drugim z nich i... najdziwniejszym, o czym jednak za chwilę.

wtorek, 12 lipca 2022

The Dead Daisies - Kraków [Hype Park], 9 VII 2022 [galeria zdjęć]

Supergrupa The Dead Daisies ponownie wystąpiła w naszym kraju, tym razem w ciekawym, wciąż nowym miejscu na koncertowej mapie polski, czyli krakowskim Hype Parku. Tym razem kolektyw zajrzał do nas w składzie: Glenn Hughes, Doug Aldrich, Brian Tichy i Yogi Lonich. Ten ostatni awaryjnie zastąpił założyciela i pomysłodawcę grupy, australijskiego biznesmena i muzyka Davida Lowy'ego, który musiał na kilka dni pilnie wrócić do domu. Gdybym jednak o tym nie wiedział, kompletnie nie domyśliłbym się, że panowie grają w tym składzie zaledwie od kilku dni. Co chyba najlepiej świadczy o tym, z jakimi profesjonalistami mamy do czynienia. Muzyka The Dead Daisies nie jest przesadnie skomplikowana ani wyszukana - to bardzo solidny, świetnie brzmiący hard rock zagrany przez największych specjalistów od takiej muzyki w branży. I to było słychać w każdej kompozycji, jaką usłyszeliśmy tego wieczora. A obok materiału autorskiego grupy (z naciskiem na najnowszy, zeszłoroczny album) w tym dwóch niewydanych jeszcze numerów, były to covery z repertuaru Creedence Clearwater Revival (bardzo mocna, dynamiczna wersja Fortunate Son) i The Sensational Alex Harvey Band oraz dwie kompozycje z czasów, gdy Hughes śpiewał w Deep Purple - Mistreated i tradycyjnie już grane przez różne jego zespoły na bis Burn (co ciekawe, w żadnym z nich przy okazji oryginalnych wersji studyjnych Hughes nie był głównym wokalistą).

czwartek, 14 kwietnia 2022

Marillion Weekend - Łódź [Wytwórnia], 8-10 IV 2022 [galeria zdjęć]

Łódź już po raz trzeci gościła Marillion Weekend. Impreza chyba już na dobre wpisała się w kalendarz nie tylko zespołu, ale i fanów z tej części świata (bo przecież nie tylko z Polski, o czym można się było po raz kolejny przekonać). Trzy dni koncertów, trzy kompletnie różne sety, luźna atmosfera, mnóstwo znajomych, rozmowy, żarty, piękna muzyka. What's not to love? - jak spytaliby władający językiem Szekspira (oraz Hogartha). Tradycyjnie jeden z koncertów poświęcono płycie z przeszłości. Tym razem padło na album Seasons End z 1989 roku - pierwszy nagrany po dołączeniu Steve'a Hogartha, a zatem i pierwszy, na którym słyszymy w całości obecny skład grupy. Mnie ten wybór jak najbardziej pasował, bo to jedna z moich ulubionych płyt Marillion. Na bis między innymi Gaza. Sobotni występ zdominowała nowa płyta - świetnie przyjęty krążek An Hour Before It's Dark. Przyznam, że na razie miałem okazję przesłuchać go w całości zaledwie kilka razy i jeszcze zbyt dobrze go nie znam, ale wrażenia tak ze studyjnej, jak i z koncertowej wersji mam jak najbardziej pozytywne. Tym razem wśród dodatków choćby Neverland - mocny kandydat do miana mojej ulubionej kompozycji Marillion. Niedziela to z kolei koncert chyba najbardziej kontrowersyjny z tegorocznych, bo wypełniony utworami dynamicznymi. Nie są to rzeczy, z których zespół jest najbardziej znany, więc niektórzy pewnie kręcili nosem na wybór mniej popularnych kompozycji, ale myślę, że była to jednak bardzo przyjemna odmiana. A przy okazji jedyna okazja w trakcie tego weekendu, by usłyszeć też kilka kompozycji (dokładnie zdaje się trzy) z czasów prehistorycznych, gdy za mikrofonem w zespole stał Fish.

poniedziałek, 29 lipca 2019

Summer Fog Festival - Warszawa [Torwar], 27 VII 2019 [relacja / galeria zdjęć]

Jakiś czas temu zaczął funkcjonować u nas mit, że w Polsce jest mnóstwo fanów Pink Floyd. No cóż, wychodzi na to, że większość to raczej fani 'przebojów Pink Floyd', bo o ile koncerty Watersa i Gilmoura czy co popularniejszych cover bandów, grających najbardziej znane numery zespołu, sprzedają się u nas znakomicie, o tyle zainteresowanie występem perkusisty grupy, który gra kompozycje z wczesnych płyt Pink Floyd, było dużo mniejsze, niż można się było spodziewać. Szkoda organizatora, który sprowadził na pierwszą edycję Summer Fog Festival znakomity line-up, szkoda trochę zespołów, zwłaszcza tych rozpoczynających festiwal, bo grały dla niemal pustego Torwaru. Szkoda też Masona, który z kolegami prezentuje tak kapitalne występy, że zasługują na coś więcej niż jakieś półtora tysiąca słuchaczy w mogącej pomieścić cztery razy tyle hali. Szkoda tych, którzy z jakiegoś ważnego powodu być nie mogli, bo przegapili prawdopodobnie jedyną okazję, by to psychodeliczne show zobaczyć na własne oczy. Nie jest mi szkoda tych, którzy mogli być, ale odpuścili. Sami są sobie winni.

piątek, 15 marca 2019

Siena Root - Piekary Śląskie [Andaluzja], 14 III 2019 [galeria zdjęć]

Pomieszczenie przypominające świetlicę szkolną to chyba ostatnie miejsce, gdzie spodziewałbym się zobaczyć zespół Siena Root. A jednak właśnie w takim miejscu - w OK Andaluzja w Piekarach Śląskich - grupa zainaugurowała swoją trzecią wizytę w Polsce. Niby blisko chorzowskiej Leśniczówki, w której grali dwukrotnie w ostatnich dwóch latach, a jakże daleko jeśli chodzi o klimat miejsca. Ale dobre zespoły poznać można na przykład po tym, że wszędzie zaprezentują się świetnie. Nawet na świetlicy. Poznać można je też po tym, że potrafią błyskawicznie przystosować się do sytuacji awaryjnych. W połowie jednej z kompozycji padła część zasilania - scena pogrążyła się w ciemnościach, straciliśmy też nagle część mocy odsłuchowej. Wystarczyły jedno czy dwa szybkie spojrzenia i gesty pomiędzy muzykami i nagle w środku utworu dostaliśmy solo na perkusji, które szybko przerodziło się w improwizację muzyków szwedzkiej grupy. Równie gładko poszło, gdy po kilku minutach w trakcie tego samego utworu moc wróciła. Gdybyśmy słuchali bootlegu audio z tego koncertu, osoba, która na występie nie była, nie zauważyłaby nawet, że cokolwiek się stało. Chyba że po entuzjastycznej reakcji publiczności, która doceniła ten nagły zwrot akcji i sposób, w jaki artyści wyszli z opresji. Takie sytuacje pokazują, czy na scenie mamy prawdziwych muzyków, czy chałturników jadących po tych samych wyuczonych schematach.

poniedziałek, 25 lutego 2019

Caravan [support: Fren] - Warszawa [Progresja], 23 II 2019 [galeria zdjęć]

Zespół Caravan po raz pierwszy widziałem na żywo na małej scenie High Voltage Festival w Londynie, latem 2011 roku. Skład festiwalu był niezwykle mocny, ale udało się dotrzeć na występ legendy, którą jednak znałem w zasadzie jedynie z nazwy i ogólnego pojęcia o tym, jaki rodzaj muzyki zespół wykonuje. No cóż, nie będę kłamał, że przez te siedem i pół roku wiele się w tym temacie zmieniło. Rock progresywny nie jest gatunkiem, który w ostatnich latach jakoś mocno do mnie przemawia, a i poznawać ostatnio wolałem nowe zespoły, a nie te, które być może poznać należało już wieki temu. Więc po dziś dzień oprócz ogólnego zarysu historycznego i paru motywów z płyty In the Land of Grey and Pink nie mam o Caravan większej wiedzy. Postanowiłem jednak pojawić się w warszawskiej Progresji na jednym z dwóch polskich koncertów zespołu, bo... no cóż... legenda to legenda. Nawet w nieco przetrzebionym upływem czasu składzie.

sobota, 23 lutego 2019

Rival Sons [support: The Sheepdogs] - Warszawa [Stodoła], 21 II 2019 [relacja / galeria zdjęć]

Słabo to wyszło. Mam oczywiście na myśli to, że w czwartkowy wieczór fani świetnego rocka musieli wybierać między koncertem Uriah Heep w Progresji a Rival Sons w Stodole. Ja wiem, że od przybytku głowa nie boli, ale jednak dobrze byłoby mieć możliwość bycia na obu koncertach. No trudno. Oba stołeczne kluby wypełniły się w tym samym czasie w bardzo dużym stopniu. Podobno koncert Uriah Heep był świetny i ja w to wierzę, bo widziałem ten zespół na żywo tyle razy, że nie mam podstaw, by w takie opinie wątpić. Wiem na pewno, że niemal wyprzedany występ Rival Sons był absolutnie znakomity. Co do tego w zasadzie już przed koncertem też wątpliwości nie miałem, bo w Stodole widziałem ich na scenie po raz ósmy, ale nawet ja byłem nieco zaskoczony tym, jak bardzo mi się podobało. Jak bardzo podobało się chyba wszystkim w klubie. Lubię nową płytę zespołu, ale nie jestem jakimś jej wielkim entuzjastą. Marne raczej szanse, by ten krążek wdarł się do mojego top 3 w dyskografii Rival Sons, a przecież to właśnie nagrania z Feral Roots stanowiły podstawę setlisty w Warszawie. Usłyszeliśmy aż dziewięć z 11 kompozycji z płyty i większość zabrzmiała znakomicie. Too Bad wyrasta na mój ulubiony jak na razie utwór tego roku i warszawski koncert tylko to potwierdził. Moc w tym numerze jest niesamowita, podobnie jak i w granym do tej pory rzadziej, ale chyba już na stałe przebijającym się do setu Look Away. Ale podobne wrażenie zrobiło zagrane na bis Shooting Stars. Chóru gospel co prawda u nas nie było (pojawił się w Londynie), ale nic nie szkodzi - co trzeba, dośpiewaliśmy sobie sami, zresztą publiczność przez cały wieczór korzystała z głosów niezwykle często i entuzjastycznie. Nowe numery przeplatane były Rivalsowymi klasykami takimi jak Open My Eyes, Pressure and Time, Electric Man, Torture, Jordan czy Face of Light. Miłą niespodzianką było wplecenie w ten ostatni utwór kompozycji Sacred Tongue z wydanej osiem lat temu EP-ki. Całość tradycyjnie już zamknęło Keep on Swinging.

piątek, 8 lutego 2019

Steven Wilson - Łódź (Wytwórnia), 7 II 2019 [galeria zdjęć]

To już kolejna, choć wszystko wskazuje na to, że ostatnia wizyta Stevena Wilsona w Polsce w ramach trasy promującej album To the Bone. Wielu obawiało się, że po raz kolejny dostaniemy to samo show, ale okazało się, że Wilson jest doskonale świadom tego, że nie można zanudzać nawet najbardziej wiernych słuchaczy. Choć na początku tego odcinka trasy wydawało się, że faktycznie zmieni się niewiele, każdy kolejny koncert przynosił kolejne ciekawostki w secie. Ten łódzki był w ostatnim czasie jednym z dłuższych i w opinii wielu fanów także zdecydowanie jednym z najlepszych. Steven i jego znakomity zespół wykonali aż 21 kompozycji, wśród których oczywiście znalazło się miejsce na materiał z ostatniej solowej płyty muzyka, ale także choćby na przyjmowane entuzjastycznie The Sound of Muzak, Lazarus czy Sleep Together z repertuaru Porcupine Tree oraz Blackfield z dorobku grupy Blackfield. Największym zaskoczeniem było jednak chyba Porcupine'owe Sentimental, niesłyszane już na żywo od bardzo dawna - tu wykonane jedynie przez Wilsona i pianistę Adama Holzmana.

środa, 14 listopada 2018

Michael Schenker Fest - Łódź [Wytwórnia], 13 XI 2018 [relacja / galeria zdjęć]

Przyznam, że Michael Schenker nigdy nie należał do moich absolutnie ulubionych muzyków. Owszem - bardzo lubię pierwszą płytę Scorpions, chyba jeszcze bardziej klasyczne albumy UFO właśnie z Schenkerem w składzie, ale już jego twórczość pod szyldem MSG (oraz kolejnymi wariacjami tej nazwy) nigdy mnie nie porywała. Uwielbiam pojedyncze rzeczy, natomiast niekoniecznie potrafię zachwycać się całością. Ale jednak koncert, na który gitarzysta ściąga aż czterech wokalistów, z którymi współpracował w trakcie swojej solowej kariery, musi być godny uwagi. Wspomnianych czterech muszkieterów to Doogie White, Graham Bonnet (obaj niegdyś w Rainbow), Gary Barden i Robin McAuley.

wtorek, 30 października 2018

Glenn Hughes - Warszawa [Progresja], 29 X 2018 [relacja / galeria zdjęć]

Sytuacja, w której muzyk jedzie w trasę, żeby pograć kawałki wielkiego zespołu, w którym występował przez jakiś czas milion lat temu, jest stara jak... hmm, no po prostu stara. Znamy to doskonale i doskonale też wiemy, że częściej jest to wirus nostalgiozy niż treściwy koncert na sensownym poziomie. Tak mogłoby być także w tym przypadku, gdyby nie to, że za utwory Deep Purple na obecnej trasie wziął się członek Rock and Roll Hall of Fame, jeden z najwybitniejszych wokalistów w historii rocka, tytan pracy i Głos Rocka - Glenn Hughes.

Glenn sam przyznaje się do tego, że dawno nie powinien żyć. Od połowy lat 70., czyli okresu, w którym grał w Deep Purple, do końca kolejnej dekady prowadził mocno rockandrollowy tryb życia, który dla tak wielu skończył się tragicznie, że wspomnimy choćby jego kolegę (czy, jak woli Glenn, brata) z Purpli, Tommy'ego Bolina. A potem w końcu stwierdził, że skoro los daje mu kolejne szanse, to wypadałoby zacząć je wykorzystywać. Wziął się w garść, zaczął znowu nagrywać kapitalną muzykę, a teraz postanowił pojechać w trasę, podczas której wykonuje wyłącznie utwory Deep Purple. Co więcej, wymyślił sobie koncert, w trakcie którego przenosi nas bardzo skutecznie do czasu, gdy był basistą i wokalistą tej grupy - z dużą dbałością o szczegóły.

wtorek, 28 sierpnia 2018

Ino-Rock Festival 2018 - Inowrocław [Teatr Letni], 25 VIII 2018 [galeria zdjęć]

XI edycja Ino-Rock Festival przebiegła pod dyktando norweskiej sceny muzycznej. Gazpacho, Soup oraz Bjørn Riis (na co dzień gitarzysta i główny kompozytor formacji Airbag) zaczarowali Teatr Letni. Wszystkie trzy zespoły mają w Polsce pokaźne grono fanów wśród bywalców festiwalu, więc spotkały się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Mnie szczególnie bliska jest muzyka formacji Soup, której ostatni album okazał się moją ulubioną płytą wydaną w 2017 roku. Koncert w Inowrocławiu potwierdził, że formacja znakomicie potrafi przenieść magię swojej muzyki ze studia na scenę. Fantastycznie zaprezentował się także lider Airbag ze swoim solowym zespołem, który jednak składa się z członków oficjalnego oraz koncertowego składu jego macierzystej formacji, nic więc dziwnego, że usłyszeliśmy zarówno utwory z solowych płyt Riisa, jak i z wydawnictw Airbag. Występ był zaskakująco zróżnicowany i dynamiczny, muszę przyznać, że podobał mi się nawet bardziej niż ostatnie koncerty Airbag. Gazpacho, którzy zagrali na koniec festiwalu i nieco przeciągnęli swój występ, zaprezentowali zarówno materiał z ciepło przyjętej nowej płyty Soyuz, jak i z poprzednich wydawnictw (m.in. Molok i Tick-Tock), a do tego uraczyli fanów udanymi wizualizacjami na ekranie z tyłu sceny towarzyszącymi muzyce grupy i dobrze współgrającymi z jej klimatem.

środa, 18 lipca 2018

Red Smoke Festival - Pleszew, 13-15 VII 2018 [relacja / galeria zdjęć]

Kolejny Red Smoke Festival za nami. Impreza, która wystartowała kilka lat temu jako lokalny event robiony przez grupkę maniaków dla tylko odrobinę większej grupki maniaków, rozrosła się do miana jednego z najciekawszych festiwali w Polsce i na pewno jednej z czołowych imprez w klimatach stoner/doom/psych w Europie, o czym świadczy to, że kolejny raz organizatorom udało się ściągnąć naprawdę spore nazwy z tych gatunków. Bliskość sklepów, odkrytych basenów, aquaparku czy takiego całkiem zwyczajnego nieaquaparku (no wiecie - drzewa, staw, kaczki... te sprawy) sprawia, że znacznie przyjemniej spędza się te kilka dni pod namiotami, niż na takim Woodstocku, gdzie wszędzie daleko, w powietrzu tona piachu, kolejki na każdym kroku gigantyczne, a do tego warunki sanitarne są, jakie są. Co nie przeszkadzało mi przez wiele lat na Woodstock jeździć, no ale z wiekiem jednak człowiek robi się wygodniejszy i bardziej leniwy. To lenistwo i wygodnictwo sprawiły zresztą, że w tym roku po raz pierwszy (a była to moja czwarta edycja RSF) wybrałem nocleg w wypasionym miejscu za miastem. Biorąc pod uwagę pogodę, była to słuszna decyzja.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Camel - Zabrza [Dom Muzyki i Tańca], 3 VI 2018 [relacja / galeria zdjęć]

Nie jestem wielkim fanem zespołu Camel. Piszę o tym już w pierwszym zdaniu, żebyście mogli spojrzeć na ten tekst z odpowiedniej perspektywy. Bardzo lubię, momentami wręcz uwielbiam pierwsze cztery płyty tej formacji, ale reszta (z nielicznymi wyjątkami w rodzaju utworu tytułowego z płyty Stationary Traveller) nigdy nie robiła na mnie wielkiego wrażenia. To Camel, Mirage, The Snow Goose i Moonmadness są tymi wydawnictwami, które chciałem mieć na swojej półce. Nie jestem zatem "wyznawcą" wielbłądziej religii i nie użyję w opisie całości tego zabrzańskiego koncertu słów takich jak "niepowtarzalny", "genialny" czy "najlepszy". Ale odebrałem go pozytywnie i to wam chyba musi w kwestii substytutu zachwytów wystarczyć.

niedziela, 18 lutego 2018

Steven Wilson - Zabrze [Dom Muzyki i Tańca], 17 II 2018 [relacja / galeria zdjęć]

Nie jestem maniakiem twórczości Stevena Wilsona. Cenię go, ma gość głowę do muzyki, ma też swoje dziwactwa, ale to akurat domena wielu wybitnych artystów, a za takiego go uważam. Nagrał kilka płyt, które absolutnie uwielbiam i dość sporo takich, które są mi absolutnie obojętne. Nie rzucam się na każdy jego dźwięk jak piłkarze na boisko w polu karnym przy mocniejszym podmuchu wiatru, ale jak coś jest po prostu cholernie dobre, to trzeba to napisać, bez względu na to, czy akurat panuje moda na bałwochwalstwo w stosunku do Wilsona, czy na mieszanie go z błotem. Koncert w Zabrzu był CHOLERNIE dobry.

sobota, 4 listopada 2017

Kadavar - Warszawa [Progresja], 2 XI 2017 [relacja / galeria zdjęć]



Z moimi kontaktami koncertowymi z grupą Kadavar wiąże się ciekawa historia. Podobno byłem na ich koncercie w grudniu 2015 roku, gdy jako support występował przed nimi bardzo lubiany przeze mnie Horisont. Podobno, bo kompletnie tego nie pamiętam. Nie mam w zwyczaju upijać się przed koncertem, generalnie w ogóle nie mam w zwyczaju upijać się, więc opcja zalania pały i zaniku świadomości odpada. Już nawet pogodziłem się jakiś czas temu z tym, że zapewne miałem jechać, ale w ostatniej chwili coś nie wyszło. Ale potem pojawiły się mocne dowody na to, że jednak na tym koncercie być musiałem. Czarna plama – jeśli przy okazji kogoś wtedy zamordowałem albo przyczyniłem się do upadku jakiegoś państwa, to przepraszam, ale kompletnie tego nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że widziałem panów brodaczy na tegorocznym Red Smoke Festival, gdzie dali bardzo dobry koncert. Od tamtej pory zdążyli wydać swoją czwartą płytę, więc wiadomo było, że trochę się pozmienia w secie.