poniedziałek, 14 czerwca 2021

The Dust Coda - Mojo Skyline [2021]

Londyński kwartet The Dust Coda zadebiutował cztery lata temu wydaną własnym sumptem płytą, ja jednak po raz pierwszy usłyszałem ich i o nich teraz, gdy na rynku ukazał się album numer dwa – Mojo Skyline. Ktoś jednak musiał trafić na nich wcześniej – i to ktoś nieźle zorientowany, z dobrym gustem i siłą sprawczą, bo nowy krążek zespołu ukazał się nakładem Earache, a to już nie w kij dmuchał. I trzeba przyznać, że muzycznie panowie idealnie do tej wytwórni pasują, bo to przecież label, który w swojej stajni ma lub miał takich wykonawców jak Rival Sons, The Temperance Movement czy Blackberry Smoke. Te nazwy zresztą dają już jakieś pojęcie, czego możecie się spodziewać, choć może nie do końca…

Mojo Skyline składa się z dwunastu przeważnie niezbyt długich numerów, trwających w sumie nieco ponad 50 minut. I trzeba powiedzieć, że jest to granie cholernie chwytliwe, oparte na prostych, ale nośnych zagrywkach oraz wysokiej zawartości mocy w riffie. W zasadzie każda kompozycja mogłaby wyjść na singlu i śmigać na antenie rockowych stacji, nawet tych nastawionych na granie wpadające w ucho. Słychać w tej muzyce luz, swobodę, świetną rękę do dobrych melodii i zostających w głowie już po pierwszym odsłuchu aranżacji. Na swoim facebookowym profilu panowie przywołują dwie nazwy – Led Zeppelin i Guns N’ Roses. Moje skojarzenia idą raczej w kierunku tego drugiego zespołu, choć generalnie muzyka The Dust Coda czerpie mocno z hard rocka wczesnych lat 90. – z tego, co wówczas robili nie tylko Gunsi, ale też Aerosmith czy Ugly Kid Joe, a już nieco później choćby Velvet Revolver czy Slash w swoim solowym projekcie z Mylesem Kennedym.

W zasadzie niemal o każdym numerze mógłbym napisać, że jest pełen energii, dynamiczny, podrywa z miejsca i kapitalnie nadaje się do zabawy i solidnego potrząśnięcie tą czy inną częścią ciała, ale wyróżnię Jimmy 2 Times, w którym pojawiają się dęciaki i kapitalnie uzupełniają rockowe instrumentarium, rozkręcając świetną muzyczną imprezę, soczyste, ale przebojowe They Don’t Know, otwierające album Demon, które niezwykle udanie „ustawia” klimat płyty, czy wreszcie zamykające ją z przytupem It’s a Jam. Warto jednak wspomnieć, że mamy tu przede wszystkim w połowie płyty także rzeczy nieco spokojniejsze, w których zespół stawia też na klimat i ciężar, a nie tylko dynamikę i polot. Tak na pewno jest w zdecydowanie najdłuższym na płycie Rolling, które skojarzyło mi się z twórczością wspomnianego tu już The Temperance Movement, czy w Bourbon Pouring, przy którym można się zacząć zastanawiać, czy ten cały Londyn to czasem nie jest gdzieś na południu Stanów.

Mojo Skyline kapitalnie sprawdzi się w podróży autem, na imprezie w klimatach rockowych, ale też w sytuacjach codziennych, gdy człowiekowi potrzebny jest zastrzyk dobrej, rockowej energii. Płyta brzmi świetnie, wpada w ucho, nawiązuje do najlepszych rockowych wzorców z lat 70. czy przede wszystkim 90., tym samym wpisując się bardzo udanie także w modę retrorockową, panującą od jakiegoś czasu może nie w mainstreamie, ale na pewno w prężnie działającym muzycznym podziemiu. Dla fanów uwielbiających takie właśnie przebojowe rockowe granie z MTV z początku lat 90. będzie to idealny wybór. Ja jestem kupiony.

Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.

1. Demon (4:16)
2. Breakdown (3:52)
3. Limbo Man (4:23)
4. Dream Alight (4:42)
5. Jimmy 2 Times (4:28)
6. Rolling (6:10)
7. Bourbon Pouring (4:10)
8. I've Been Waiting (3:02)
9. She's Gone (3:54)
10. They Don't Know Rock 'n' Roll (3:26)
11. Best Believe It (4:26)
12. It's a Jam (4:38)

 

Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia  w każdy piątek o 21, Radio F.L.O.Y.D. w sobotę o 18 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

3 komentarze:

  1. https://mahasohona.bandcamp.com/album/endless-searcher

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ogarniałem ich w piątek, na razie był czas na jeden odsłuch, ale brzmi bardzo przyjemnie :)

      Usuń
  2. No fajne to granie, a ja nawet słyszę TSA w Limbo Man. Trochę ostrożnie podchodziłem do tego, bo gunsi to nie moja bajka, ale Zeppy tak. 😉.

    OdpowiedzUsuń