Nie miałem wcześniej żadnej
styczności z twórczością grupy Holy Monitor. Do sprawdzenia ich nowej płyty
przyciągnęła mnie ciekawa okładka oraz to, że są z Grecji, a jak zespół jest z
Grecji i gra w klimatach psychodelicznych, to najczęściej efekt jest bardzo
zachęcający. Więc sprawdziłem. Spodobało mi się. I tak sobie leżała ta płyta,
czekała na swoją kolej od… marca. Niby była na liście płyt, o których chcę
pisać, niby w audycji jej fragmenty dawno temu prezentowałem, ale jakoś tak nie
mogłem się zebrać do napisania tych kilku słów o niej i ciągle coś wpychało się
do kolejki przed ten album. Dzień przeznaczony na ogarnięcie bałaganu z nowymi
płytami to odpowiedni moment, żeby to nadrobić.
Southern Lights to niecałe 40 minut bardzo przyjemnych psychodelicznych klimatów w wersji gitarowo-klawiszowej. Gitary są dwie i grają gęsto i przyjemnie, klawisze znakomicie dokładają mięcha w brzmieniu, sekcja rytmiczna nie komplikuje sprawy jakoś przesadnie, nie wygrywa karkołomnych rzeczy, raczej zapewnia szkielet dla tej gęstej warstwy muzycznej. Do tego dość spokojny, nasączony (choć nie w nadmiarze) pogłosem wokal. I jeszcze gdzieniegdzie trochę klimatów basenu Morza Śródziemnego, w końcu mówimy o zespole z południowego wschodu Europy. Znakomicie słychać to w rytmie melodyjnego, wpadającego w ucho Naked in the Rain. Z kolei w Blue Whale mamy klasyczny rytm „tejkfajwowy”, tyle, że ubrany w psychodelicznorockowe dźwięki. Trochę więcej intensywności przynosi przez większość czasu The Sky Is Falling Down – najdłuższa kompozycja na płycie. Tu już panowie łoją gęsto, mocno, bez przesadnego bawienia się w klimat, a kapitalną robotę wykonują organy, zapewniające solidną ścianę dźwięku. Udanie kontrastuje z tą kompozycją dla odmiany najspokojniejsze na płycie Hourglass, które jest w zasadzie czterominutową psychodeliczną plamą dźwiękową, taką kosmiczną wersją Albatrossa Fleetwood Mac. Z kolei otwierające album River na początku i na końcu musi się nieco wyszumieć, ale w środku buja kapitalnie.
Southern Lights płynie niezwykle przyjemnie. Może i brakuje nieco takich momentów, które całkowicie powaliłyby na kolana, ale z drugiej strony jest to materiał równy, zróżnicowany jeśli chodzi o natężenie dźwięku i intensywność, i bardzo sprawnie zrobiony. Elementy muzyki typowej dla basenu Morza Śródziemnego są tu gdzieniegdzie obecne, ale w zaskakująco niskim natężeniu. Z jednej strony – szkoda. Z drugiej – zespołów psychodelicznych wykorzystujących takie brzmienia trochę już jest, więc może i słusznie, że panowie nie idą całkiem tym szlakiem, a jedynie od czasu do czasu do takich klimatów tu nawiązują. To niezwykle udana płyta, na pewno jedna z tych, które zapamiętam z tego roku, a to już spory sukces przy tylu odsłuchiwanych przeze mnie nowych wydawnictwach.
Płyty możecie posłuchać na profilu zespołu na Bandcampie.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
Może to już ogórki, ale i tak dziwi mały odzew na ostatnie płyty...
OdpowiedzUsuńJa podrzucę tylko nr 3 na płycie: https://resistor222.bandcamp.com/album/the-5th-season
Prawda że ładne:-)
Do Villagersów im jeszcze trochę brakuje, ale dodałem ich na półeczkę z napisem " interesujące".
OdpowiedzUsuńP.s. Villagersi płytę live wydali. I chyba sporo ludzi było, sądząc po owacjach. Rosną w siłę, bo rok temu mieli zagrać w malutkim klubie w Krakowie na miasteczku studenckim. Nie zagrali. Wiadomo covid.