Spidergawd to rockowy kwartet z
Norwegii, który do niedawna łączyły mocne personalne więzy z chyba jednak
bardziej znaną u nas formacją Motorpsycho. Więzy te już od jakiegoś czasu nie
istnieją wobec zmian w składach obu zespołów, ale nie oznacza to absolutnie, że
nagle którakolwiek z tych grup ucierpiała na tym muzycznie. Obie wydały w
pierwszych miesiącach tego roku nowe płyty. Motorpsycho – o czym już niedługo –
skupili się tym razem na długich formach i budowaniu klimatu, Spidergawd robią
zaś to, co lubią najbardziej. Kopią rockowe odwłoki wysokooktanowym,
dynamicznym, gęstym, ale jednocześnie cholernie przebojowym hard rockiem,
łączącym klimat lat 70. z latami 90.
Jak przystało na płytę zespołu,
który dysponuje w swoim arsenale bronią dość nietypową jak na grupę
hardrockową, album rozpoczyna partia saksofonu. To zresztą chyba najciekawszy
element muzyki Spidergawd – nie tyle sam saksofon, ile sposób jego
wykorzystania w muzyce grupy. Jeśli już nawet instrument ten pojawia się w
muzyce zespołów rockowych, zazwyczaj słyszymy go w partiach solowych, tymczasem
tu oprócz nich saksofon stanowi nieodłączną część muzycznego tła kolejnych
utworów. I choćby to sprawia, że formacja Spidergawd wyróżnia się w rockowej
szufladce. Bo przecież same kompozycje nie odbiegają od hardrockowego kanonu.
Mam wręcz wrażenie, że na nowej płycie chyba jeszcze bardziej niż na
poprzednich zespół momentami brzmi jak Foo Fighters. Dynamiczne, ostre riffy,
gęste brzmienie, nośne refreny, wpadające w ucho melodie, efektowne solówki…
Otwierający album utwór All and
Everything jest tego znakomitym przykładem. Niby zdecydowanie najdłuższy na
krążku, o mocno niesinglowej długości, ale niesamowicie chwytliwy i ustawiający
klimat całej płyty i nastrój słuchacza już na samym początku przygody z V. A płyta to niezbyt długą, bo trwającą
38 minut i 38 sekund, więc nie ma tu mowy o znużeniu. To zaledwie osiem
fajnych, rockowych kawałków, które sprawią, że poruszacie różnymi częściami
ciała, pośpiewacie czasem z zespołem, a przede wszystkim poczujecie się
naładowani energią wysyłaną przez muzyków. Z tego zestawu, oprócz utworu
tytułowego, wyróżnić mogę właśnie za przebojowość takie utwory jak efektowne Ritual Supernatural czy Whirlwind Rodeo. Jeśli zaś ktoś
potrzebuje potężnego strzału w uzębienie i wyżej ceni właśnie odjazdowy łomot
od chwytliwych melodii, przewagę tego pierwszego znajdzie w Green Eyes czy w nieco wolniejszym, a
przez to też może jeszcze cięższym numerze Avatar.
V niczym specjalnym nie zaskakuje, ale Spidergawd to przecież nie
jest zespół, po którym oczekujemy eksperymentów muzycznych i ciągłych zmian. W
przypadku tej formacji wiemy, że na każdej płycie możemy liczyć na
kilkadziesiąt minut cholernie dobrego, gęstego, melodyjnego łojenia w stylu
współczesnego hard rocka. V to płyta
świetnie zagrana i zaśpiewana, od pierwszej do ostatniej sekundy trzymająca
słuchacza blisko głośników, świetnie nadająca się jako dodatkowy zastrzyk
energii w długiej trasie. To ten rodzaj albumu, który nie zamęczy, nie zanudzi,
za to całkiem skutecznie odroczy moment wypicia kolejnej danego dnia kawy. Z
takim nastawieniem podchodzę do kolejnych wydawnictw tego zespołu i nigdy się
na nich nie zawodzę.
1. All and Everything (6:12)
2. Ritual Supernatural (4:10)
3. Twentyfourseven (4:38)
4. Green Eyes (4:55)
5. Knights of C.G.R. (4:32)
6. Avatar (4:35)
7. Whirlwind Rodeo (5:10)
8. Do I Need a Doctor? (4:26)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Co niniejszym potwierdzam własnoręcznym wpisem :-)
OdpowiedzUsuń