Reignwolf to ciekawe zjawisko na
scenie muzycznej. Projekt, który w zasadzie niczego jeszcze wielkiego nie
dokonał, nie dał jakichś poważniejszych podstaw do tego, żeby wyczekiwać
pierwszego oficjalnego wydawnictwa z niecierpliwością i ekscytacją, ale… no
cóż, tak w pewnym sensie właśnie było. Formacja była obecna w świadomości
słuchaczy już od ładnych kilku lat, zaliczyła trasę z Black Sabbath, wypuściła
parę singli, pojawiała się na YouTube przy okazji różnych sesji muzycznych dla
stacji radiowych, generalnie robiła wokół siebie sporo zamieszania, ale wciąż
nie miała na koncie dużej płyty. To się właśnie zmieniło, choć… no nie do
końca, bo krążek Hear Me Out trwa
poniżej 30 minut. Technicznie jest więc według amerykańskich zasad EP-ką, a
według brytyjskich pełnoprawnym albumem. I bądź tu mądry. To jednak tylko nie
do końca istotne kwestie techniczne. Grunt, że zespół w końcu coś wydał. Ale
chwila – czy to w ogóle jest zespół? Zaczyna boleć mnie głowa.
Reignwolf to trzech muzyków… a
czasami jeden. Mózgiem projektu jest gitarzysta i wokalista Jordan Cook –
Kanadyjczyk, który jakiś czas temu przeniósł się w celu tworzenia muzyki w okolice
Seattle, czyli wykonał odwrotny manewr niż kilka dekad temu formacja Heart. I
to jego często samego zobaczycie na YouTube w trakcie różnych mniej lub
bardziej oficjalnych sesji nagraniowych Reignwolf. Oficjalnie jednak Reignwolf
to trio. Czasem. Hear Me Out zawiera
dziesięć numerów, co przy wspomnianej już długości niespełna pół godziny daje
wam pojęcie o charakterze kompozycji. Tylko jedna z nich – pierwsze na płycie Black and Red – przekracza (zaledwie o
kilka sekund) trzy i pół minuty, a są tu także numery krótsze niż trzy, a nawet
niż dwie minuty. Nie liczcie zatem na budowanie klimatu, hipnotyczne czarowanie
słuchacza, instrumentalne odloty i pojedynki. To krótkie, zwarte numery, w
których zespół szybko przechodzi do sedna, ogranicza się tylko do najbardziej
niezbędnych dźwięków, a potem przechodzi do następnego numeru.
A w jakich klimatach te dźwięki
są osadzone? Muzyka Reignwolf to swego rodzaju mieszanka rocka alternatywnego i
garażowego oraz współczesnego bluesa. Jest bardzo nowocześnie, na czasie,
dynamicznie, efektownie, z wykorzystaniem przesteru i wszelkich efektów, które
sprawiają, że każdy dźwięk niemal lśni. Taka muzyka w ostatnich kilkunastu
latach znalazła spore grono odbiorców, stąd chyba zresztą tak duże
zainteresowanie zespołem, który przez sześć lat na scenie nie zdążył wydać
płyty. Czasami jest nieco bardziej melodyjnie i chwytliwie, jak w Alligator, Ritual czy kapitalnie bujającym Keeper,
które czerpie nie tylko z klimatów rockowych, ale też z R&B, ale bywa też
nieco bardziej hałaśliwie, „nieludzko”, nieprzyjaźnie wręcz w pewnym sensie,
jak w Over & Over. I nie używam
takich określeń w negatywnym kontekście. Ten brud, ta szorstkość, brzydkość
brzmienia spełniają konkretną funkcję i stanowią ważny element układanki. Ale
tych melodyjnych, wpadających w ucho numerów jest tu znacznie więcej. Takie Wanna Don’t Wanna brzmi na przykład jak
wspólny utwór Marca Bolana i Marilyna Mansona. Trudno to sobie wyobrazić? No
cóż, takie właśnie było moje skojarzenie. Z kolei Son of a Gun spokojnie nadawałby się do jakiegoś kolejnego filmu
Tarantino dzięki swojemu klimatowi mrocznego retro blues-rocka. Zresztą to samo
pewnie można by napisać o zamykającym album Wolf
River, gdyby tylko Cook pociągnął trochę ten temat i zrobił z tego
pełnoprawny numer, a nie tylko trwające nieco ponad minutę klimatyczne outro.
Hear Me Out to dobry właściwy początek. Słychać, że te kompozycje dostały
sporo czasu, by dojrzeć, nabrać odpowiedniego kształtu i brzmienia. Na pewno
będzie o tej płycie głośno. Zobaczymy za czas jakiś, czy Cook i jego towarzysze
będą w stanie to zamieszanie spożytkować i wydać album numer dwa na tyle
szybko, by świat o nich nie zapomniał. Reignwolf to ciekawa propozycja dla
fanów muzyki spod znaku Jacka White’a, Royal Blood czy The Black Keys. Czy
powtórzą sukces tych wykonawców? Na takie przewidywania jest stanowczo za
wcześnie. Na razie zrobili pierwszy krok – w miarę duży, ale – choćby ze
względu na długość płyty – na pewno nie gigantycznych rozmiarów. Zobaczymy, jak
rozwinie się sytuacja i jak będzie sprawdzała się taka muzyka w – na przykład –
czterdziestopięciominutowym formacie. Start w każdym razie jest obiecujący.
Płyty możecie posłuchać na profilu Reignwolf na Bandcampie.
1. Black and Red (3:39)
2. Alligator (3:16)
3. Over & Over (3:29)
4. Wanna Don't Wanna (2:31)
5. Ritual (3:21)
6. Keeper (3:07)
7. Son of a Gun (3:28)
8. I Want You (2:26)
9. Fools Gold (2:47)
10. Wolf River (1:14)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz