Memoriał Jona Lorda staje się z
roku na rok coraz ważniejszą imprezą dla fanów klasycznego hard rocka w Polsce.
Każda kolejna edycja gwarantuje skład, który spokojnie można by uznać za polską
supergrupę rockową. Nic dziwnego – repertuar zdecydowanie przyciąga tak
artystów, jak i publiczność. Impreza, którą kieruje Łukasz Jakubowicz, rozrasta
się i kto wie – może za rok czy dwa okaże się, że klub Proxima jest już na nią
za mały? Na razie jeszcze wystarczył, ale jeśli opinie bywalców mają
jakiekolwiek przełożenie na frekwencje w latach kolejnych, to niedługo trzeba
się będzie rozglądać za większym lokalem. Przy okazji koncertu trwała też
zbiórka pieniędzy na leczenie poważnie chorego Mikołaja, więc oprócz walorów
muzycznych i wspominkowych Memoriał pełnił też funkcję imprezy charytatywnej.
Impreza trwała niemal cztery
godziny z kilkunastominutową przerwą. Wszystko przebiegało niezwykle sprawnie,
wymiana muzyków na scenie była błyskawiczna. Zaskoczył też częściowo repertuar.
Oczywiście wielkie hity typu Smoke on the
Water, Highway Star czy Black Night być musiały, ale oprócz nich
– zwłaszcza w pierwszej części koncertu – znalazło się miejsce na znane tylko
wiernym fanom Purpli numery z płyt The
Battle Rages On, Slaves and Masters
czy The House of Blue Light, a nawet
na prehistoryczne wykopalisko w postaci kompozycji Painter, nagranej przez pierwszy skład Purpli. Kapitalnie spisali
się przede wszystkim „młodzi” – Tomasz Struszczyk z grupy Turbo, bracia
Cugowscy (Wojtek między innymi wraz ze Struszczykiem i Jakubowiczem w
powalającej wersji Child in Time, zaś
Piotrek w dwóch utworach z wczesnego okresu działalności Whitesnake), Piotrek
Brzychcy z grupy Kruk na gitarze, kolejny gitarzysta Ritchie Palczewski oraz
naturalnie wszyscy trzej klawiszowcy, którzy – co zrozumiałe – mieli ogromne
pole do popisu. Łukasz, Michał Łapaj oraz Piotr Proniuk stawiali ściany
dźwięku, pojedynkowali się z gitarzystami, robili kiedy było trzeba kapitalne
tło dla popisów innych, a czasami sami zajmowali całkowicie uwagę publiczności.
Kilka razy grali zresztą we dwóch jednocześnie, co też było ciekawym zabiegiem.
Takie imprezy są potrzebne. Takie
imprezy są godne uwagi. Na takich imprezach po prostu trzeba od czasu do czasu
być. Nie po to, żeby się pokazać, bo to nie gala Telekamer, ale po to, żeby
przekonać się po raz kolejny, że mamy na naszym rockowym podwórku świetnych
muzyków. Dobrze – były pewne minusy, a właściwie jeden, związany z podpieraniem się kartkami z tekstami nawet przy najbardziej znanych numerach i z alternatywną wizją języka angielskiego w wykonaniu niektórych. Ale to tak naprawdę
szczegół. Zabawa była kapitalna, koncert przygotowany świetnie, atmosfera
znakomita, a kilka wykonań na bardzo długo zostanie mi w pamięci. A jeśli przy
okazji uda się pomóc młodemu człowiekowi w walce z chorobą, to jeszcze lepiej!
Podziękowania dla organizatorów za możliwość fotografowania.
Wszystkie
zdjęcia są mojego autorstwa i mam do nich wyłączne prawa. Linkowanie do tej podstrony mile widziane. Daj znać, jeśli chcesz je wykorzystać. / All photos were taken by
me and I own all rights to those photos. Feel free to link to this page. Write to me if you want to use them.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Dzięki za zdjęcia i jak zwykle szczere opinie:). Jako organizator całości dodam tylko, że tradycją Memoriału są, niestety, choroby lub inne niedyspozycje zaproszonych i potwierdzonych gości. Jesień nie zawsze sprzyja wokalistom. Czasami w ostatniej chwili dowiaduję się, że ktoś nie dotrze - w tym roku choroba zmogła Bartka Kossowicza i Łukasza Drapałę. Ponieważ dwa z przeznaczonych dla nich numerów MUSIAŁY się pojawić, potrzebowaliśmy zastępców. Stąd - przynajmniej w tych dwóch numerach - kartki:). Wielkie uszanowanie dla Grzesia Kupczyka i Anety Majeran za te spontaniczne wykonania:)
OdpowiedzUsuńnie no, w rzeczach mniej znanych to wiadomo. ale w black night czy smoke on the water no to ekhm no... :D swoją drogą Aneta tego Paintera tak nieśmiało zaczęła, ale jak się rozkręciła, to było świetnie :) kawał głosu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńi znowu zazdraszczam, że nie mieszkam w metropolii! ale relacja przednia i coraz lepiej ci idzie to focenie! :)))
OdpowiedzUsuń