Trzeba przyznać, że norweski
zespół Gazpacho ma imponujące tempo pracy. Molok
to już 9. krążek grupy i od debiutu zatytułowanego Bravo, wydanego w 2003 roku, muzycy niemal zawsze trzymają się
cyklu jednej płyty rocznie. Pomysłów też nie brakuje, bo choć brzmienie
Gazpacho jest bardzo charakterystyczne i łączy kolejne wydawnictwa, to te
albumy wciąż przyciągają do nich nowych słuchaczy. Nie inaczej jest z płytą Molok. Fani powinni być zachwyceni,
przeciwnicy dostali potwierdzenie swoich wcześniejszych zastrzeżeń do
twórczości Gazpacho. Czyli w sumie nic się nie zmieniło… rzecz jasna poza tym,
że dyskografia grupy jest bogatsza o 44 minuty muzyki, które pewnie niejednego
zachwycą.
Dziewięć kompozycji, które tworzą
nowy album grupy, to intrygująca mieszanka. Dominują utwory spokojne, przepełnione
melancholią, lekko skropione klimatami elektronicznymi, choć nie brakuje
momentów żywszych, dynamicznych, czasami zaskakujących. Początek otwierającego
album Park Bench jest dość niepozorny
– marszowy motyw perkusyjny i nieco dziwna, intrygująca aranżacja. Od początku
na pierwszy plan wysuwa się płaczliwy wokal „O” – jedna z cech twórczości
Gazpacho, która wywołuje najwięcej dyskusji zwolenników i przeciwników grupy.
Muszę przyznać, że sam nie jestem przekonany do tej formy wokalnego wyrażania
się (żeby nie napisać „wyżalania”), głos wokalisty grupy zawsze trochę mnie
męczył i stanowi główną przeszkodę w bliższym poznaniu dokonań norweskiego
sekstetu. Trzeba jednak przyznać, że jest to bardzo charakterystyczny wokal,
bez którego fanom pewnie trudno sobie wyobrazić muzykę grupy. Park Bench łączy w przedziwny sposób
trudny do zdefiniowania smutek i nostalgię z beztroską i radością. I bądź tu
mądry… Ten nieco tajemniczy klimat dominuje także w The Master’s Voice, ale już najkrótsze na płycie Bela Kiss przynosi zaskakujące
rozwiązania. Początek niby „zgodnie z planem”, ale po chwili pojawiają się
wstawki rodem z muzyki klezmerskiej, które świetnie komponują się z tym
stonowanym, intrygującym klimatem całości i po raz pierwszy zapewniają większą
dawkę dynamiki na tym albumie. Jeszcze ciekawiej jest w Know Your Time. Utwór płynie sobie spokojnie w pierwszej części i
buja kapitalnie, lecz w drugiej połowie staje się coraz intensywniejszy, wręcz drapieżny.
Na takie mocniejsze przyłożenie czekałem.
Końcówka Know Your Time to w pewnym sensie punkt szczytowy na tym albumie i
może dlatego według mnie przez kolejnych kilka minut grupa nie do końca potrafi
się ponownie odnaleźć, jakby straciła nieco impet. A może po prostu zaczyna
wychodzić u mnie jednak pewnego rodzaju zmęczenie takim graniem, zwłaszcza
wokalem? Ale przecież ta płyta ma zaledwie 44 minuty, nie powinna męczyć, a już
na pewno nie po ledwie połowie. Na szczęście letarg trwa tylko chwilę. Algorithm i Alarm oferują ciekawy klimat, jakby nawiązujący nieco w brzmieniu
do ambitnego, klimatycznego popu z lat 80. podszytego lekko elektroniką. Co
jednak jeszcze ważniejsze, płyta pozostawia bardzo dobre wrażenie dzięki
kończącej ją, najdłuższej w zestawie kompozycji – Molok Rising. Bardzo oszczędny, niemal ascetyczny aranż, wolne
tempo, tajemniczość – to jest ten moment płyty, kiedy Norwegowie są najbliżej
doścignięcia swoich idoli z Marillion (tego późnego, rzecz jasna) w tworzeniu
muzycznego napięcia przeplatanego nostalgicznym pięknem. Kiedy jak nie na sam
koniec, gdy liczy się, jak dobre wrażenie płyta pozostawi w pamięci słuchaczy?
Staram się polubić Gazpacho,
naprawdę. Podobnie jak obecne Marillion, którym Gazpacho często się inspiruje.
W przypadku obu grup nie do końca mi to wychodzi z dokładnie tego samego powodu
– wokalu. Tak jak Steve Hogarth nigdy mnie do siebie całkiem nie przekonał
przez te swoje nieco płaczliwe zawodzenie (mimo znakomitego klimatu, jaki
potrafi stworzyć zwłaszcza na scenie), tak Jan-Henrik Ohme też nigdy nie będzie
należał do grona moich ulubionych wokalistów. No nic nie poradzę, nie w moim wokalnym
guście i tyle. Ale potrafię docenić dobre kompozycje i znakomity klimat, który
zdarza się wyczarować obu zespołom. Gazpacho na nowej płycie przynajmniej kilka
razy wchodzi w muzyczne rejony, które trafiają do mnie i uderzają bardzo celnie
w miejsca, w które uderzyć trzeba. I te fragmenty sprawiają, że do tego albumu
pewnie będę wracał, a jeśli nie do całości, to na pewno do utworów takich jak Molok Rising, Know Your Time czy Bela Kiss.
Pokrywanie się lub rozmijanie gustów słuchaczy i wykonawców to jedna sprawa,
ale docenić talent do tworzenia intrygujących melodii i klimatów należy.
--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz