Nocne koncerty w namiocie ASP
otwierające nieoficjalnie Przystanek Woodstock na kilkanaście godzin przed jego
faktycznym rozpoczęciem to już mała tradycja ostatnich „Woodstocków”. W 2014
roku znakomity występ dała Kasia Kowalska, która świętowała 20-lecie wydania
swojego płytowego debiutu Gemini. W
2015 roku w podobnej roli wystąpiła Urszula, także skupiając się na swoim
najbardziej znanym solowym albumie – Białej
drodze. Tu już kwestia rocznic jest nieco bardziej zagmatwana, bo płyta
wyszła pod koniec 1996 roku, więc rocznica w żadnym razie nie była okrągła.
Tłumaczono jednak, że to w pewnym sensie początek długich obchodów 20. urodzin Białej drogi. Niech i tak będzie, w
końcu nie ma to tak naprawdę większego znaczenia – ważna jest sama muzyka.
Przyznam, że z jednej strony
bardzo cieszyłem się na ten koncert, bo cenię Urszulę i lubię Białą drogę, która miała wybrzmieć w
całości podczas występu. Jednak z drugiej strony miałem spore obawy. Niby niewiele
wokalistek w Polsce tak znakomicie pasuje do Przystanku Woodstock jak Urszula,
więc teoretycznie jej obecność tam była naturalna. Tyle że w ostatnich
kilkunastu latach pojawiała się kilka razy w telewizji podczas różnych
urodzinowych występów Budki Suflera (zazwyczaj na imprezach typu Festiwal w
Opolu) i nie ma co ściemniać – nie wszystkie te występy jej wyszły. A że całego
koncertu w jej wykonaniu nie dane mi było widzieć od ładnych kilkunastu lat, to
i nie miałem bladego pojęcia, w jakiej formie jest obecnie wokalistka. Tym,
którzy mieli podobne do mnie wątpliwości, mogę z ulga donieść, że w formie jest
świetnej!
To w zasadzie było już jasne po
dwóch pierwszych numerach koncertu – przebojach Niebo dla Ciebie i Na sen.
Urszula ma naprawdę dobry zespół, bardzo udanie uzupełnia się też wokalnie ze
wspomagającą ją Dorotą Kopką-Broniarz. Dobrze się ich wszystkich razem słucha. Biała droga zagrana w całości to idealna
okazja do wspólnego śpiewania z publicznością, bo nie da się ukryć, że doskonale
znanych przebojów na tym albumie było sporo. Jestem przekonany, że w namiocie
ASP było tej nocy sporo osób, które kojarzyły tylko te znane single, co zresztą
chyba nikomu nie przeszkadzało, bo przy sławnym Koniku na biegunach (z małym mrugnięciem oka w stronę fanów
Metalliki na sam koniec) podłoga ledwo wytrzymywała podskoki tłumu szczelnie
zapełniającego ogromny namiot. Właśnie takie chwile podobają mi się na
„Woodstocku” – metale, „dredziarze”, punki czy ludzie nie identyfikujący się na
pierwszy rzut oka z żadną subkulturą, wszyscy skakali i wyśpiewywali słowa tego
numeru. Nie zapominajmy też o tym, co łączy Białą
drogę oraz wspomnianą już płytę Gemini
Kasi Kowalskiej: cover Zeppelinów, w tym przypadku What Is and What Should Never Be. No i jeszcze świetny, „dżemowy” Mój blues, który pozwalał ochłonąć po Koniku. Ale – jak już wspominałem –
całkiem spore grono osób pod sceną znało głównie przeboje. Tym większe
zdziwienie czekało ich pod koniec występu, bo ostatnie trzy numery na Białej drodze to kompozycje dużo mocniejsze
niż reszta płyty, w dodatku właśnie z tego powodu bardzo rzadko wykonywane na
żywo przez zespół Urszuli. Oj było „kilka” zaskoczonych twarzy, gdy muzycy
przyłożyli mocniej. Jeśli ktoś myślał, że Urszula to tylko gwiazda pop od
ładnych, melodyjnych kawałków z radia, to chyba nie miał lepszej okazji, by
zrewidować opinię. Wokalnie w tych trzech mocnych numerach artystkę wspomagał
młody Damian Ukeje – gwiazda talent show, ale przede wszystkim naprawdę zdolny
rockowy „krzykacz”. Wyszło bombowo z czego bardzo się cieszę, bo te trzy
kawałki to mój ulubiony fragment płyty. Najpierw tytułowy, potem fantastyczny,
chyba nieco zapomniany Lewiatan (mój
faworyt) i w końcu Millenium.
Potrójna bomba na koniec zasadniczej części występu – był ogień!
Ale to nie wszystko. Po części
zasadniczej przyszedł czas na – jak to określiła Urszula – koncert życzeń. Były
dwie powtórki, bo jak to często bywa przy okazji nagrywania DVD, czasami coś
trzeba powtórzyć (choć i tak na płytę trafiły także pierwsze wykonania). Przy
okazji Damian Ukeje załapał się na Niebo
dla Ciebie, bo na początek koncertu podobno nie zdążył. I jeszcze dwa stare
przeboje z lat 80. z debiutanckiej płyty Urszuli skomponowanej i nagranej z
pomocą Budki Suflera – bluesowa wersja Luz-blues,
w niebie same dziury i oczywiście Dmuchawce,
latawce, wiatr. Nie trzeba chyba pisać, że ten kawałek wywołał euforię na
widowni. Czad czadem, hałas hałasem, ale jak się okazuje rockowa publiczność
potrafi odkryć w sobie spore pokłady łagodności. Fani rocka stanęli na wysokości
zadania, podobnie jak cały zespół z wokalistką na czele. Grupa solidnie
przygotowała się do wykonania całego albumu na żywo. Urzekły mnie zwłaszcza
instrumenty klawiszowe obsługiwane przez Bartka Gasiula, które pojawiały się
nawet tam, gdzie w wersjach studyjnych raczej nie są obecne lub przynajmniej są
mocniej schowane w miksie. Na uwagę zasługuje także naprawdę dobra forma samej
„szefowej”. Wygląda znakomicie, ale i śpiewa dobrze, rockowo, z lekką, „rasową”
chrypką. To nie jest typ wokalistki dysponującej niesamowitymi warunkami
głosowymi, ale gdy wszystko „zagra”, potrafi znakomicie wykorzystać to, co ma.
A ma solidny rockowy głos i mnóstwo wdzięku, i nawet jeśli tu czy tam pojawiają
się jakieś małe niedoskonałości wokalne, to nie ma to najmniejszego znaczenia –
to w końcu rock ‘n’ roll, tu od idealnego wyśpiewania i zagrania każdej jednej
nuty ważniejsze są emocje i zabawa, a tych mieliśmy pod dostatkiem.
Po takich dwóch koncertach jak
zeszłoroczny Kasi Kowalskiej i tegoroczny Urszuli, apetyt i ciekawość rosną.
Kto pojawi się w przyszłym roku? Chciałbym, żeby podtrzymana została tradycja
zapraszania pań, które swoje największe dzieła nagrywały w latach 90., bo była
to dekada wyjątkowa dla polskiego rocka. Może w 2016 roku Edyta Bartosiewicz?
Oj, byłby klimat. A na razie cieszmy się nowym wydawnictwem Urszuli i
wspomnieniami z ostatniego „Woodstocku”, bo jest czym. Kolejne koncertówki z
tego festiwalu udowadniają, że tam naprawdę dzieją się piękne rzeczy i to wcale
nie zawsze na wielkiej scenie podczas koncertów tych największych gwiazd.
--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz