Włoskie trio Humulus poznałem przy okazji ich poprzedniej, bardzo udanej płyty, miałem ich więc na oku. To jeden z tych zespołów, które może i nie nagrywają moich absolutnie ulubionych płyt danego rocznika, ale zawsze kręcą się gdzieś w szerokiej czołówce i wiem, że nie zawiodą. Na okładkach poprzednich wydawnictw mieliśmy już morsa i słonia z kuflami piwa oraz nosorożca, który piwa co prawda nie trzyma, ale… pewnie po prostu nigdzie go nie zauważyłem. Tym razem grafika zdobiąca album przedstawia ośmiornicę i choć piwa znowu zabrakło, to w jej mackach jest butelka ze składnikami potrzebnymi do produkcji wspomnianego trunku, więc klimat został zachowany. Zachowany został też klimat muzyczny.
Płyta The Deep zawiera sześć kompozycji, trwa 51 minut i mam wrażenie, że moglibyśmy podzielić ją na dwie części, choć raczej dość nietypowo. Jedna z nich to pierwsza i ostatnia kompozycja – rzeczy zdecydowanie najdłuższe w tym zestawie, trwające łącznie pół godziny. A to, co pomiędzy nimi, stanowi część drugą. Pierwszą z tych dwóch długich kompozycji jest Into the Heart of the Volcano Sun. Rozpoczyna się spokojnie, bez pośpiechu, bardzo klimatycznie – potrzebuje trochę czasu, żeby się solidnie rozkręcić, choć tu nie objawia się to mocniejszym tempem i dynamiką, a większym gruzem i brudem. Spokojny, psychodeliczny odlocik zmienia się w naprawdę solidne walcowanie pod koniec. Zamykające album Sanctuary III: The Deep rozpoczyna się znowu bardzo spokojnie, ale za moment zespół dociąża już bardzo przyjemnie, choć jednocześnie bujając niezwykle zacnie. Co prawda nie do końca wiem, dokąd ten numer zmierza, bo mam wrażenie, że to raczej zbiór kilku różnych, całkiem niezłych motywów, niż kompozycja, w której wszystko się zgadza, ale słucha się tego całkiem dobrze. A w zasadzie im dalej, tym lepiej.
Gone Again – pierwszy z krótszych numerów – od razu po ciężkim, sunącym potężnie utworze otwierającym album oferuje dużo większą dynamikę i w pewnym sensie „lekkość”, choć muzycznie wcale lekko nie jest. Panowie jadą na ostrym fuzzie i łoją rasowego stonera. Moimi ulubionymi kompozycjami na płycie są jednak Hajra – najdłuższy z tych teoretycznie krótkich – oraz Lunar Queen – przy reszcie płyty wyglądające niczym miniaturka. Ten pierwszy spodobał mi się od pierwszych sekund dzięki hipnotycznemu, tajemniczemu klimatowi, i choć z czasem robi się też naprawdę brudno i ciężko, to właśnie te hipnotyczne zapętlenia perkusyjnego motywu i basowego pulsu z delikatniejszymi gitarowymi ozdobnikami w tle robią na mnie w tym numerze największe wrażenie. Z kolei Lunar Queen to coś bardziej w klimacie Planet Caravan, wiedzione oszczędnymi, zapętlonymi niemal motywami sekcji rytmicznej, z gitarą akustyczną, a nawet chyba klawiszami w tle. Bardzo udany przerywnik od mocniejszego grania.
The Deep to zacna porcja niezwykle solidnego stonerowego łojenia. Właściwie jest tu wszystko, czego można oczekiwać po takiej muzyce – mocna sekcja rytmiczna, gitarowy gruz na przesterze, od czasu do czasu czystsze, bardziej melodyjne gitarowe zagrywki, niski, chropowaty wokali sprawdzający się jednak dobrze także w bardziej melodyjnych partiach, a nie tylko wtedy, kiedy trzeba ryknąć. Ja, szczerze mówiąc, akurat nie jestem może największym fanem zbyt dużego gruzowania, wolę jednak bardziej psychodeliczne, melodyjne i kosmiczne odcienie stonera, ale przyznaję jednocześnie, że tych elementów melodyjnych i klimatycznych też jest w muzyce Humulus całkiem sporo, dzięki czemu to brzmienie absolutnie mnie nie przytłacza. Jak już wspomniałem, ponownie nie będzie to raczej płyta, o której na koniec roku powiem, że mnie całkowicie powaliła, porwała i że w tym roku nie było rzeczy, które bardziej przypadły mi do gustu, a jednak na pewno zostanie mi ten album w pamięci i przy kolejnym wydawnictwie Humulus z pewnością ustawię się w wirtualnej kolejce do odsłuchu. Z czystym sumieniem polecam ten album wszystkim fanom stonera, zwłaszcza tym, którzy nie wyznają zasady, że przez cały krążek trzeba napieprzać tłuste riffy pod rytmiczne machanie głową.
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.
1. Into the Heart of the Volcano Sun (14:48)
2. Gone Again (4:58)
3. Hajra (8:04)
4. Devil's Peak (We Eventually Eluded Death) (5:23)
5. Lunar Queen (3:18)
6. Sanctuary III: The Deep (14:58)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Nie zainteresowałem się zbytnio. Nie wiem, może mam jeszcze w uszach niedawny King Buffalo. 🙂
OdpowiedzUsuńJa w sprawie rekomendacji, podam jeno dwa hasła: Bergen i Shaman Elephant...
OdpowiedzUsuńI w sprawie zaległej: http://muzycznyzbawicielswiata.blogspot.com/2020/05/datura4-west-coast-highway-cosmic-2020.html?showComment=1589659630833#c3297558743885374134
No dobra, ułatwię :-))
OdpowiedzUsuńhttps://shamanelephant.bandcamp.com/
shaman elephant mam od jakiego czasu juz od wydawcy :) grałem w audycji nawet. sie przegryza :D
OdpowiedzUsuńJako że treściwe, to przegryzanie musi potrwać.
UsuńAle za to deseru po tym to już nie ma miejsca :D
Taki to pożyje... Ja muszę się przekopywać przez kontynenty Internetu zeby trafić na perełkę, a temu przysyłają... ;-))
OdpowiedzUsuńOj, nie masz sprawiedliwości na tym świecie....
:D