Do tego, że Joe Bonamassa wyrzuca z siebie płyty jedna za drugą, już się przyzwyczailiśmy. Do tego, że może nie wszystkie są równie ekscytujące – też. Ale muszę przyznać, że od czasu takiego sobie albumu Different Shades of Blue jego forma ustabilizowała się na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Pięknie wydany album Royal Tea jest tego kolejnym potwierdzeniem. Przy okazji nowej płyty Joe współpracował kompozytorsko z kilkoma znanymi nazwiskami, ale największy – obok oczywiście samego Bonamassy – wkład twórczy w tę płytę ma Bernie Marsden, gitarzysta znany najlepiej z pierwszych, moim nieskromnym zdaniem zdecydowanie najlepszych płyt Whitesnake. Nie pójdę tak daleko i nie stwierdzę teraz, że „to słychać”, ale zawsze lepiej jest mieć Berniego Marsdena w swojej muzycznej ekipie niż go nie mieć…
Royal Tea to dziesięć numerów, które – co tu dużo mówić – są po prostu utrzymane w stylu, do którego Bonamassa już nas przyzwyczaił. Tyle że wiadomo, że z tymi jego płytami to jest tak, że nawet jeśli utrzymane są w podobnym stylu, to najczęściej o odbiorze całości decydują pojedyncze perełki, które rzucają się w uszy, zachwycają od pierwszego odsłuchu i potem sprawiają, że ten czy tamten album gitarzysty pamiętany jest lepiej niż jakiś inny. Takich numerów na nowym albumie mamy przynajmniej trzy. W Lookout Man! mamy świetny główny motyw basowy, kapitany groove i ciężar rzadko u Bonamassy spotykany. To oczywiście wciąż tradycyjna, oparta na bluesowych brzmieniach forma, ale w wydaniu, które jednak u Bonamassy nie jest najbardziej oczywiste. Drugą perełką jest dynamiczne I Didn’t Think She Would Do It – taki trochę miks The Changelling Doorsów z Fire Hendrixa i Lights Out UFO. Wpada w ufo ucho natychmiast. Trzeci numer, który zachwycił mnie już przy pierwszym odsłuchu, to dla odmiany chwilami bardzo podniosłe, ale jednocześnie subtelne i klimatyczne, zahaczające momentami nieco o klimat Dzikiego Zachodu Beyond the Silence. Każdy z tych trzech kawałków jest z nieco innej bajki, ale wszystkie trzy razem stanowią kapitalną reklamę nowej płyty Joe’ego. I gdyby cała reszta była nudna i sztampowa, i tak ogólny odbiór tego krążka musiałby być dzięki tym nagraniom pozytywny.
Na szczęście nie jest tak, że poza tymi trzema numerami wieje nudą. When One Door Opens, które otwiera album i zostało wypuszczone przedpremierowo na singlu, ma szansę stać się prawdziwym Bonamassowym klasykiem. Potężne intro, miły, wpadający w ucho dwugłos, chwytliwy refren, a potem zupełnie niespodziewane rozwinięcie ciągnące ten numer w rejony ciężkiego rocka. Czego tu nie ma? Riff niczym z Black Sabbath, motyw bondowski, Bolero… Mogę się założyć, że za dziesięć czy 20 lat fani będą wymieniali ten numer jednym tchem obok takich utworów jak The Ballad of John Henry czy Sloe Gin. Kolejnym utworem, który też należy wyróżnić jest Why Does It Take So Long to Say Goodbye, które spokojnie mogłoby uchodzić za zaginiony (i bardzo dobry!) numer Gary’ego Moore’a. To już w sumie połowa płyty. Reszta może i pozostaje nieco w cieniu, ale to nieistotne – po tej piątce pozostałe kompozycje musiałyby być kompletnie spieprzone albo nieziemsko nudne, żeby ten album się nie bronił. Nie są.
Royal Tea to prawdopodobnie jeden z najbardziej udanych albumów w coraz bogatszym solowym dorobku Bonamassy. To krążek, który z pewnością po latach będzie pamiętany, a nie o wszystkich płytach gitarzysty można to z czystym sumieniem powiedzieć. Tu niby w zasadzie Joe nie oferuje nic nowego, a przynajmniej nic, o co byśmy mieli prawo go nie podejrzewać, a i tak to, co na Royal Tea znajdujemy, sprawdza się wyśmienicie i w zupełności wystarcza, by zapewnić Bonamassie miejsce na wielu listach ulubionych płyt 2020 roku.
1. When One Door Opens (7:34)
2. Royal Tea (4:28)
3. Why Does It Take So Long to Say Goodbye (6:44)
4. Lookout Man! (5:31)
5. High Class Girl (4:53)
6. A Conversation with Alice (4:19)
7. I Didn't Think She Would Do It (4:11)
8. Beyond the Silence (6:45)
9. Lonely Boy (4:06)
10. Savannah (4:36)
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt
Słyszenia w każdy piątek o 21, Radio F.L.O.Y.D. w piątek o 20 oraz
na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Mam podobne obserwacje-słuchacje. Czekam, kiedy zwolni tempo, bo przy obecnym inflacja nieunikniona.
OdpowiedzUsuńObsłuchałem najnowszy Onségen Ensemble i choć to powielenie pomysłów z poprzedniczki, to jednak wciąż dobre, choć Bogiem a prawdą - poprzedniczka lepsza...
Taaak. Bez wątpienia Joe nie rozstaje się z gitarą, a może nawet z nią śpi. 😉Może przez to nagrywa świetne płyty. Absolutny top, a ja jeszcze nie widziałem go live. Ehh.
OdpowiedzUsuń