środa, 27 października 2021

Fuzzy Lights - Burials [2021]

Cambridge to miasto o bogatych tradycjach nie tylko akademickich, ale także muzycznych. Do grupy zacnych zespołów z tych okolic, które zdołałem już poznać, dołącza formacja Fuzzy Lights. Zespół nie jest nowy, ale dopiero przy okazji ich nowej płyty, Burials, trafiłem na tę nazwę i muzykę. Istnieją od 17 lat, mieli już na koncie trzy albumy studyjne, lecz ostatni z nich ukazał się w 2013 roku, więc mają za sobą sporą przerwę. Dużo się wydarzyło przez ten czas. Niektóre historie miały wpływ na zawartość materiału na nowej płycie. A płyta to niezwykła, przepełniona klimatyczną muzyką i mrocznymi tekstami.

Zaintrygowała mnie już okładka, która sugerowała coś mrocznego, klimatycznego, a jednocześnie subtelnego. I to jeden z tych przypadków, kiedy oprawa graficzna idealnie współgra z dźwiękiem. Muzyka zawarta na Burials to urzekająca mieszanka mrocznego folka, post-rocka i ponurej psychodelii. Tematyka też do wesołych nie należy, bo utwory opowiadają o życiowych turbulencjach, śmierci (nie tylko człowieka, ale też natury) i wreszcie o tytułowych pochówkach. Zaczynają kapitalnie, bo Maiden’s Call to jeden z najmocniejszych punktów albumu. Przyjemny, zapętlony motyw basowy, oszczędna aranżacja i przepiękny, delikatny głos Rachel Watkins, a do tego pasujące tu idealnie, zapewniające stosowny element melancholii skrzypce (na których także gra Rachel). Całość, dzięki wspomnianemu zapętlonemu motywowi basowemu, sprawia wrażenie mocno hipnotycznej, a wisienką na torcie jest kapitalna partia nieco przesterowanej gitary. Drugi numer to zdecydowanie najdłuższe na płycie Songbird i o dziwo od razu zaczyna się mocno i dynamicznie. Ta dynamika dominuje w całej kompozycji, do tego w utworze panuje trudny do określenia niepokój, wzmagany muzycznymi wybuchami oraz kontrastem mocnych, coraz intensywniejszych dźwięków i delikatnego śpiewu. Gdybym nie wiedział, skąd jest ten zespół, w ciemno postawiłbym, że to grupa z Islandii, Wysp Owczych lub Norwegii, bo to artyści z krajów nordyckich w ostatnich latach specjalizują się w takim właśnie klimacie.

The Graveyard Song to zdecydowana zmiana klimatu. Choć już w pierwszym nagraniu pojawiały się elementy folkowe, tu słychać je chyba najlepiej na całej płycie, a w dodatku jest to nagranie przez większość czasu zdecydowanie najspokojniejsze i najdelikatniejsze. Z tą prostą, piękną melodią śpiewaną niczym w dziecięcej piosence przyjemnym głosem Rachel, ciekawie zderza się marszowy rytm perkusji dobiegający z dalszego planu w pierwszej fazie kompozycji. Po czterech minutach nagle następuje zwrot, wciąż pozostajemy jak najbardziej w klimatach brytyjskiego grania folkowego, ale jest już znacznie intensywniej i ciężej. W końcu pogrzebom towarzyszy plątanina niezwykle silnych i często zupełnie różnych emocji. Uspokojenie przynosi kolejny utwór – Haraldskær Woman. Tak nazwano zmumifikowane szczątki kobiety z V w.p.n.e. odkryte w XIX stuleciu w bagnach na terenie pewnej duńskiej posiadłości. Prawdopodobnie nieszczęśniczka była ofiarą ponurego rytuału. Sama kompozycja nie niesie jednak ze sobą żadnych dźwiękowych turbulencji. To niezwykle spokojna, urokliwa pieśń.

Dość osobliwie brzmią Under the Waves i Sirens, bo spokojny (waham się, czy użyć słowa „słodki”) wokal Rachel Watkins z pozoru kompletnie nie pasuje do mocniejszych fragmentów tych kompozycji. Tak jakby żył swoim własnym muzycznym życiem i nie zważał na zwiększoną intensywność granych przez zespół dźwięków. Tyle że to w jakiś dziwny sposób sprawdza się w przypadku Fuzzy Lights. Album zamyka The Gathering Storm i jak przystało na dopiero nadchodzącą burzę, przed nią mamy ciszę. A konkretniej numer niezwykle spokojny, delikatny, płynący lekko i fantastycznie kończący płytę, choć – zgodnie z tym, co napisałem – w drugiej połowie czuć już ten niepokój i mrok, które z tytułową burzą niechybnie przyjść muszą. Prawdziwy muzyczny wybuch co prawda nie następuje, ale może właśnie o to chodzi? Czy w burzy najbardziej fascynujące i straszne jednocześnie nie jest samo to nerwowe oczekiwanie na to, co przyniesie?

Burials to niesamowicie klimatyczna, hipnotyczna i mroczna płyta. Jest dokładnie taka, jak się spodziewałem po zobaczeniu okładki i przeczytaniu krótkiego opisu. Dostałem to, czego oczekiwałem. A nawet coś więcej – kolejny zespół, z którego dokonaniami trzeba się zaznajomić i na którego kolejne płyty będę czekał. To niezwykle wysmakowane granie, doskonale przemyślane, świetnie zrealizowane. To jeden z tych albumów, obok których trudno przejść obojętnie.

Płyty można posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.

1. Maiden's Call (5:59)
2. Songbird (10:11)
3. The Graveyard Song (6:02)
4. Haraldskær Woman (4:45)
5. Under the Waves (3:58)
6. Sirens (5:17)
7. The Gathering Storm |(6:41)

---

Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia  w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz