niedziela, 26 maja 2024

Slash - Orgy of the Damned [2024]

Orgy of the Damned to drugi solowy album Slasha. Brzmi to trochę dziwnie, ale jeśli będziemy trzymać się ściśle nomenklatury, to tak nam właśnie wychodzi. Oczywiście gitarzysta Gunsów ma na koncie także cztery krążki wydane pod szyldem Slash feat. Myles Kennedy & The Conspirators oraz dwa albumy ze Slash’s Snakepit i można by wysunąć solidne argumenty, że wszystko to powinno się zaliczać do jego solowej dyskografii, ale swoje racje będą mieli także ci, którzy te dwie formacje uznawać będą… no właśnie, za pełnoprawne zespoły, a nie tylko ekipy towarzyszące Slashowi. W każdym razie Orgy of the Damned to drugi album, który Slash firmuje wyłącznie swoim pseudonimem. Album niewątpliwie inny od wszystkich wcześniejszych, które wydawał, bo zawierający niemal wyłącznie covery. Muzyk skupił się ze swoimi kolegami na klasykach bluesa i R&B, a do tego zaprosił robiącą spore wrażenie ekipę gości.

Albumy coverowe z klasykami to rzecz z jednej strony dość bezpieczna, bo nagrywasz kawałki, które w zasadzie wszyscy znają, więc łatwiej z taką muzyką zostać w głowie słuchaczy już nawet po pierwszych odsłuchach. Z drugiej jednak strony może to być ryzykowne, bo jak tu dodać do takich numerów coś od siebie i z jednej strony nie kopiować tych legendarnych numerów 1:1, a z drugiej jednak nie robić rewolucji, której fani tych kawałków mogliby nie przełknąć. Odpowiedź jest w zasadzie prosta: należy znaleźć złoty środek. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, ale mam wrażenie, że Slashowi i jego przyjaciołom wyszło to całkiem nieźle, bo mamy na tych numerach niewątpliwie Slashowy stempel, ale bez ryzyka wywołania u słuchaczy zawału czy niekontrolowanej złości i agresji.

Już pierwszy singiel zapowiadał naprawdę świetną zabawę przy odsłuchu całości. W Killing Floor z repertuaru Howlin’ Wolfa (jakżeby mogło zabraknąć jakiegoś jego utworu w takim zestawie?) jest dynamika, melodia, świetne brzmienie, a do tego harmonijka ustna Stevena Tylera i wokal Briana Johnsona, który dla niektórych słuchaczy może być nieco zaskakujący. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że w AC/DC Brian śpiewa poniekąd trochę nienaturalnym dla siebie głosem. Tu słyszymy Johnsona z wokalem bardziej nawiązującym do tego, co robił choćby przed dołączeniem do wspomnianej legendarnej formacji. Znanych głosów (i nie tylko) mamy tu mnóstwo, pojawiają się w każdej przeróbce. Są to zarówno legendy podobnie jak Johnson w wieku już mocno emerytalnym, jak Billy F Gibbons (kapitalne, pełne groove’u wykonanie Hoochie Coochie Man), Paul Rodgers (dobrze znowu usłyszeć mającego ostatnimi czasy poważne problemy zdrowotne Paula, tu w Born Under a Bad Sign) czy Iggy Pop (śpiewa w Awful Dream Lightnin’ Hopkinsa i jest to numer  zdecydowanie inny od całej reszty, dużo spokojniejszy i bardziej klimatyczny). Są artyści sporo młodsi od nich, ale też już o ugruntowanej od lat pozycji w świecie rocka, jak Chris Robinson (The Pusher z filmu Easy Rider otwierający album) czy Beth Hart (w Stormy Monday T-Bone Walkera).

Mamy tu też artystów, którzy wielką sławę w kręgach bluesa czy alt country zdobyli w ostatnich kilkunastu latach, jak Gary Clark Jr. (nieśmiertelne Crossroads Roberta Johnsona) czy Chris Stapleton (genialne Oh Well z repertuaru wczesnego Fleetwood Mac, wykonane zresztą w porywający sposób). Jest też i kilka niespodzianek osobowych. Dorothy to raczej mało znana u nas wokalistka zespołu o nazwie… Dorothy. Tash Neal to (musiałem to sprawdzić) jeden z założycieli grupy The London Souls. Pojawia się tu w większości kompozycji jako gitarzysta rytmiczny, ale ma też swoje pięć minut (a właściwie niemal siedem) w brawurowo wykonanym Livin’ for the City Steviego Wondera. Być może największą niespodzianką, jeśli chodzi o gości, jest Demi Lovato, którą kojarzymy raczej z innymi klimatami muzycznymi. Slash jednak wielokrotnie udowadniał, że nie ma absolutnie żadnych oporów przed współpracą z gwiazdami pop, więc w zasadzie nie powinno to nikogo dziwić. Demi zaśpiewała w Papa Was a Rollin’ Stone i nawet jeśli słyszałem ciekawsze wokalnie wykonania tego numeru, to wstydu na pewno nie ma, a sam kawałek zabrzmiał w takiej rockowej wersji naprawdę dobrze. Zestaw uzupełnia własny, instrumentalny numer Slasha – Metal Chestnut (czyżby odniesienie do brytyjskiego slangu, w którym słowo chestnut oznacza dowcip z brodą lub stary, zgrany miliony razy utwór muzyczny?).

Ani muzycznie, ani wokalnie nie ma się tu do czego przyczepić. To oczywiście znane nam od lat utwory i trudno powiedzieć, by koniecznie wymagały tego, by tchnięto w nie nowe życie, a i świat by się nie zawalił, gdybyśmy nigdy nie usłyszeli ich kolejnych wersji, bo większość z nich doczekała się kilkudziesięciu oficjalnie wydanych coverów, ale myślę, że Slash i reszta ekipy dobrze się bawili przy nagrywaniu tej płyty – i to słychać. Czują tę muzykę, potrafią dołożyć do tych doskonale znanych rzeczy pewne niuanse, dzięki którym przybijają na nich swoją charakterystyczną pieczątkę. Nie przeprowadzają muzycznej rewolucji, ale w niezwykle przyjemny sposób przypominają nam o tym, jak wielkim bogactwem muzycznym dysponujemy, gdy sięgamy po wielkie klasyki sprzed kilkudziesięciu lat. Świetnie mi się słucha tej płyty, nie da się ukryć, że znacznie lepiej niż ostatnich albumów Slasha z Mylesem i Konspiratorami. I nie jest to chyba wyłącznie kwestia znajomości tych utworów i ich legendarności. Mam przeczucie, że Orgy of the Damned to album, który znakomicie sprawdzi się w samochodzie. Zamierzam to już wkrótce sprawdzić.

Premiera: 17 maja 2024 r.

 

1. The Pusher (feat Chris Robinson) (7:07)
2. Crossroads (feat. Gary Clark Jr.) (5:34)
3. Hoochie Coochie Man (feat. Billy F Gibbons) (6:43)
4. Oh Well (feat. Chris Stapleton) (4:33)
5. Key to the Highway (feat. Dorothy) (5:09)
6. Awful Dream (feat. Iggy Pop) (5:32)
7. Born Under a Bad Sign (feat. Paul Rodgers) (5:00)
8. Papa Was a Rollin' Stone (feat. Demi Lovato) (7:52)
9. Killing Floor (feat. Brian Johnson & Steven Tyler) (4:18)
10. Living for the City (feat. Tash Neal) (6:52)
11. Stormy Monday (feat. Beth Hart) (7:58)
12. Metal Chestnut (3:01)


Poprzednie teksty o wykonawcy:

Slash feat. Myles Kennedy & The Conspirators - World on Fire [2014]

Slash feat. Myles Kennedy & The Conspirators - Living the Dream [2018]

--

Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia w każdy piątek o 21 oraz Scand-all w środy o 18, a także na Bizoncjum w co czwartą niedzielę miesiąca o 14.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
W pierwszą sobotę miesiąca (oraz okazjonalnie w inne soboty) o 20 współprowadzę audycję Nie Dla Singli oraz prowadzę audycję Jeden Dwa Trzy w Studenckim Radiu Żak Politechniki Łódzkiej.


1 komentarz:

  1. Już słyszałam, fragment ,na Twojej audycji.Bardzo fajnie zrobiona płyta.A,powyższy tekst ,zachęca do zagłębienia się w te utwory.Dziekuje ,przeczytane z zaciekawieniem i tradycyjnie pogłębieniem muzycznej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń