Przez długi czas zespół Hey był
jednym z bardzo niewielu polskich wykonawców, których słuchałem. Poznałem ich
bardzo wcześnie, bo tuż po wydaniu przez nich debiutanckiego albumu Fire – jednej z najważniejszych płyt w
historii polskiego rocka. Oglądałem ich teledyski w „Muzycznej Jedynce”,
nagrywałem z telewizji koncert ze Spodka nagrywany dla MTV, zachwycałem się
EP-ką Heledore czy albumem ?, cieszyłem się z wydania płyt Hey i Karma. Przebolałem jakoś odejście Piotra Banacha i polubiłem wydany
już bez niego album [sic!]. A potem z
każdym kolejnym rokiem moje zainteresowanie nową twórczością tej grupy było
coraz słabsze. Płytę Music, Music kupiłem
trochę z rozpędu, bo nie zachwyciła mnie, ale miałem wszystkie poprzednie, a
przecież kolekcja musi być pełna. Humor poprawił mi się trochę przy Echosystemie, który od razu przypadł mi
do gustu. A potem… koniec. Kolejnych dwóch albumów grupy już nie kupiłem, bo po
prostu zupełnie nie ruszało mnie to, co Hey zaczął nagrywać. To płyty sprawnie
napisane, zaaranżowane i zagrane, zawodowo zarejestrowane i brzmiące bardzo
przyjemnie (w przeciwieństwie do koszmarnego produkcyjnie, ale kapitalnego
muzycznie debiutu), tyle że kompletnie nie w moim guście. Na album Błysk nie czekałem już wcale, ale może
powinienem, skoro muzycy zapowiadali, że będzie trochę dynamiczniej? No cóż,
płyta wyszła i raczej nie skłoni mnie do przeproszenia się z najnowszym
materiałem tej formacji. Nie kupię brakujących albumów, bo wciąż czuję, że
każde kolejne ich wydawnictwo nabywałbym tylko po to, żeby mieć wszystko, a tak
można zrobić z jedną czy dwiema płytami. W tym przypadku pewnie byłoby tak z
każdą kolejną. Z prostego powodu – to już nie jest „mój” Hey. Co nie znaczy, że
nie jest to ciekawy Hey.
Zapewnienia o dynamice można
włożyć między bajki. Jedynym żywszym numerem jest singiel Prędko, prędzej – kompletnie niereprezentatywny dla całości. Co
zresztą oczywiście nie jest rzadkością w muzyce. Tu naturalnie też nie ma co
doszukiwać się śladów dawnego rockowego pazura. To dynamika, ale raczej w
wydaniu złagodzonym, bez szaleństw. Nie da się jednak ukryć, że numer wpada w
ucho. Jest też Szum – owszem, dość
dynamiczny, choć w stylistyce zahaczającej niemal o muzykę taneczną (nie mylić
z disco), więc zupełnie nie w moich klimatach. Przeważnie jest jednak dużo
spokojniej, co zresztą słychać od samego początku płyty. Utwór tytułowy to w
zasadzie częściowo zapętlona deklamacja Katarzyny Nosowskiej na tle dość
monotonnego podkładu – nie w moim guście, choć, przyznaję, numer to intrygujący
i wprowadzający ciekawy klimat od pierwszych minut płyty. Ten nieco
niepokojący, lekko tajemniczy klimat będzie wracał jeszcze kilka razy. Mnie
najbardziej przypadła do gustu kompozycja Cud.
Bardzo spokojna, delikatna wręcz, ze świetną linią wokalu, rozwijająca się
ciekawie w drugiej części, która podpada mi lekko pod klimat solowych dokonań
Lennona. Nosowska porzuca tu na chwilę delikatne tony i przyciska nieco
mocniej. Ten kontrast między obiema częściami kompozycji sprawia, że ten utwór
od razu zwraca uwagę podczas odsłuchu. Przyjemny, nieco „wintydżowy” nastrój
panuje w zamykającym płytę utworze Historie.
Wraz z Cudem stanowi on bardzo udane
zakończenie albumu, co być może sprawia, że moja ogólna ocena jest nieco lepsza
niż wrażenia w tracie odsłuchu kolejnych kawałków. Szkoda, że nie ma tu więcej
kompozycji, które tak zdecydowanie wdzierałyby się do mojej głowy, bo
najbardziej w tej płycie przeszkadza mi chyba to, że mimo niespełna 37 minut
muzyki, całkiem spora porcja tego materiału po prostu zupełnie nie zapada mi w
pamięć. To proste, krótkie, ładne piosenki, które nie odrzucają, brzmią całkiem
nieźle, ale po prostu mnie nie zachwycają. Nic na to nie poradzę. Pójście w
stronę brzmienia lat 80., jak na przykład w Hej
hej hej czy I tak w kółko, to
ciekawy zabieg, zresztą cała płyta jest przesiąknięta brzmieniami klawiszowymi
w stylu sprzed trzech dekad, ale nigdy nie byłem wielkim fanem tego typu
muzyki, więc choć doceniam próbę, efekty przyjmuję raczej z obojętnością.
Cieszy mnie, że nagrali płytę
niezbyt długą. Całości słucha się dzięki temu naprawdę całkiem nieźle.
Oczywiście z zapowiedzi o dynamice niewiele wyszło, bo tak naprawdę poza
singlem Prędko, prędzej to próżno tu
szukać mocnych, pełnych energii numerów. Hey postawił na klimat, intrygujące
brzmienia i łagodne aranżacje. Nawet jeśli pojawiają się jakieś dynamiczniejsze
motywy, to zagrane są w sposób dość powściągliwy, bez szalonych wybuchów i
spektakularnych uniesień. To bardzo stonowana, wyważona płyta. Jak zwykle
świetnie „zrobiona”. Tylko to wciąż nie jest ten „mój” Hey. Nie mam o to do
nich pretensji. Rozwijają się, nie chcą stać w miejscu. Znaleźli na siebie taki
właśnie pomysł i zapewne dobrze się z tym czują, a sukcesy komercyjne ich
nowych płyt oraz frekwencyjne kolejnych tras koncertowych potwierdzają, że była
to zapewne decyzja dobra dla zespołu. Ja tego kochać nie muszę, ale doceniam.
Nie marzę już oczywiście o powrocie do czasów Ho! czy Heledore, ale
płyta w klimatach Echosystemu byłaby
przeze mnie mile widziana (i słyszana). No nie tym razem. Błysk to kontynuacja
popowych wycieczek grupy z częstym wykorzystaniem instrumentów klawiszowych.
Owszem – najciekawsza według mnie z trzech ostatnich płyt, ale jednak wciąż nie
na tyle „moja”, żebym rzucił wszystko i pobiegł do sklepu uzupełniać moją
kolekcję albumów grupy, żeby znowu była pełna.
--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 13)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 13)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Płyta dobra ale nie powala.W Ogóle mnie brakuje dynamicznych numerów na albumie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa z kolei z tą płytą mam taki problem, że nie czuję się zaangażowany jako słuchacz. Album dobrze napisany, dobrze zaaranżowany, dobrze zaśpiewany, dobrze wydany, ale realizujący się za bardzo obok, mimochodem. Nawet charyzma Nosowskiej nie sprawia, że słucha się w pełni, w pełnej uwadze.
OdpowiedzUsuń