Muzycy, którzy przez lata
tworzyli razem w warszawskiej grupie Annalist, tym razem ponownie zebrali się,
by po 14 latach powrócić do pomysłu tworzenia muzyki inspirowanej pewnymi
ideami bądź symbolami ważnymi dla historii ludzkości. Po tarocie i zodiaku tym
razem wybór padł na alchemię – owianą aurą tajemniczości praktykę, która w
dawnych czasach łączyła w sobie elementy wielu znanych nam dziś dziedzin nauki.
„Czyli, że znowu będzie śpiewanie o magach, czarach i takich tam?”, mógłby ktoś
pomyśleć. A nie będzie – choćby dlatego, że płyta Music Inspired by Alchemy to opowieść nie słowna, a muzyczna. Choć
na albumie pojawiają się wokaliści (o nich później), to ich udział ogranicza
się do bezsłownych wokaliz podkreślających nastrój kompozycji, w nagraniu
których uczestniczyli. Ale do tego też dojdę za chwilę.
Przyznam, że nigdy nie byłem
fanem Annalist. Nazwa obijała mi się o uszy kilka razy, ale nie należę do
największych na świecie fanów neo proga, więc jakoś nie zainteresowałem się tym
zespołem – tym bardziej, że w czasach wzmożonej aktywności tej grupy, rocka
progresywnego nie słuchałem w zasadzie wcale. Również i poprzednie projekty z
serii „inspiracji” umknęły mojej uwadze – pewnie z tego samego powodu. To co
zatem zmieniło się tym razem, że płytę nie tylko usłyszałem, ale i wyczekiwałem
jej premiery? Nie będę kłamał – nazwisko Mariusza Dudy przyciąga jak magnes i
gdy okazało się, że wokalista i basista Riverside wystąpił gościnnie na tym
wydawnictwie, należało się zainteresować jego zawartością. Tyle, że ta
informacja nie miałaby aż takiego znaczenia, gdyby nie to, że opublikowany
jakiś czas temu teaser z jedną z kompozycji całkowicie wgniótł mnie w fotel.
Przeczytałem niedawno komentarz na Facebooku, że utwór ten brzmi świetnie, bo
przecież wszystko, czego dotyka Mariusz, zamienia się w złoto (można by zatem
rzec, że prawdziwy alchemik z niego). Być może, ale w moim odczuciu to opinia
krzywdząca dla twórców tego materiału. Owszem, wokalizy m.in. Mariusza Dudy czy
Anji Orthodox (że wymienię tylko te najbardziej znane nazwiska) to dodatkowe
smaczki w kompozycjach, w których pojawiają się wspomniani goście, ale to tylko
dodatki. Te numery broniłyby się kapitalnie także w wersji całkowicie
instrumentalnej, więc przypisywanie wielkich zasług gościom jest w moim
odczuciu umniejszaniem kompozytorskiego kunsztu twórców płyty. A kunszt ten
jest niemały. Music Inspired by Alchemy
to 16 kompozycji opatrzonych w tytułach przeważnie nazwiskami znanych
alchemików, z których spora część miała także bliskie powiązania z terenami
dawnej Polski.
Klimatem płyta ta zachwyca w
zasadzie od pierwszych sekund rozpoczynającego ją utworu Alexandria, choć po kilkunastu już przesłuchaniach całości wciąż
nie jestem w stanie określić, co to za gatunek muzyczny. Wychodzi więc na to,
że należy pozostać przy opisie z profilu grupy na Facebooku i napisać, że to
„muzyka niezwykła”. Wspomniana Alexandria
znakomicie łączy brzmienia klawiszowe i świetne wejścia perkusji z partiami
instrumentów smyczkowych, które pojawią się jeszcze kilka razy, także już w
kolejnej kompozycji – Hermes Trismegistos.
Nigdy jednak nie dominują całkowicie w aranżacji, a sprawnie wtapiają się w
nią. Przy płycie o takiej tematyce łatwo niebezpiecznie zbliżyć się do banału,
zwłaszcza gdy kolejne utwory nie zawierają przecież tekstów. Tu jakieś odgłosy
przerzucanych kartek starych ksiąg, tam dźwięki naśladujące wszelkiego rodzaju procesy
alchemiczne, jeszcze gdzie indziej westchnienia zgromadzonych uczniów wielkich
alchemików. Spokojnie – to nie ten klimat. Owszem, muzyka chwilami może
kojarzyć nam się ze ścieżką dźwiękową do gry komputerowej, której akcja dzieje
się w dawnych czasach – jest tajemnicza, niezwykle klimatyczna i przeważnie
łagodna i miła dla ucha – ale szybko okazuje się, że obok inspiracji czasami
bardzo odległymi, muzycy projektu Inspired sporo czerpią z muzyki lat 80., co
słychać choćby w utworach Nicolas Flamel
czy Trithemius. Ten drugi mógłby się
z powodzeniem znaleźć na płycie z dodatkami do ostatniego krążka Riverside, co
w sumie nie jest specjalnym zaskoczeniem, wszak jeden z twórców „Alchemii”,
gitarzysta i klawiszowiec Robert Srzednicki, to producent niemal wszystkich
albumów naszej najbardziej znanej na świecie rockowej formacji.
Miało być o gościach, więc
poświęcę niektórym z nich jeszcze chwilę. Wspomniany już Mariusz Duda pojawia
się oprócz Transmutation I jeszcze w
kompozycjach Faustus oraz John Dee. W utworze Agrippa von Nettesheim absolutnie magiczną, hipnotyczną, choć
niezwykle prostą partię wokali zarejestrowała Anja Orthodox. W utworze Edward Kelley bardzo przyjemne solo na
gitarze wyczarował jej „kolega z zespołu” (bo dawno już straciłem orientację,
czy to jeszcze/wciąż/już znowu/już znowu nie mąż) Mariusz Kumala. Nie da się
ukryć, że te nazwiska z pewnością przyciągnęły uwagę wielu osób do tego projektu,
ale – jak już wspominałem – na nic zdałoby się ich zaangażowanie w całą sprawę,
gdyby materiał sam w sobie się nie bronił.
Wspominałem też, że utwory
umieszczone na tej płycie, to w większości kompozycje spokojne i łagodne. Jest
kilka wyjątków. Pierwszym z nich jest Transmutation
I, który zwraca uwagę nie tylko kapitalnym, wysokim zaśpiewem Dudy, ale
także nieco cięższym brzmieniem i klimatem swego rodzaju niepokoju. To zresztą
cecha wspólna wszystkich czterech „transmutacji”, które na tym albumie pełnią
funkcję krótkich łączników między kolejnymi częściami tej muzycznej historii. W
podobny klimat wpisuje się momentami Faustus,
w którym bardzo spokojne, niemal sielskie motywy znakomicie kontrastują z
wywołującym ciarki mrocznym przerywnikiem okraszonym wokalizą Dudy. Można
odnieść wrażenie, że w aranżacjach na całym albumie na pierwszy plan wysuwają
się często nieco melancholijne klawisze oraz delikatnie prowadzona gitara, ale
nie da się pominąć niebagatelnej roli perkusji. To ona często prowadzi utwory,
tworzy w nich specyficzną, lekko hipnotyczną aurę, przypominającą czasem
plemienne rytmy. Takie wyraziste partie instrumentów perkusyjnych to zresztą –
jak wynika z fragmentów poprzednich „inspiracji”, które udało mi się poznać –
jedna z cech charakterystycznych muzyki tego projektu.
Nieco przewrotnie napiszę, że ta
płyta to koszmar radiowca – wszystko brzmi świetnie i chciałoby się coś
zaprezentować słuchaczom, ale nie wiadomo co wybrać. To także w pewnym sensie
koszmar recenzenta – od pierwszych dźwięków opublikowanego przedpremierowo
teasera jestem absolutnie zauroczony tym krążkiem, ale wciąż, mimo już
kilkunastu odsłuchów całości, nie potrafię ubrać dobrze w słowa tego, co czuję,
delektując się tymi dźwiękami. Mam wrażenie, że absolutnie nie przekazałem wam
tego, co przekazać chciałem. W zasadzie ten tekst pewnie należałoby skasować i
czekać, aż coś sprawi, że napiszę coś godnego tej płyty. Ale nie mogę tego
zrobić. Z prostego powodu – ta muzyka jest po prostu zbyt dobra, by o niej nie
pisać. Więc jeśli poprzednie akapity wydały wam się chaotyczną paplaniną bez
konkretów, niech wystarczy wam chociaż to jedno zdanie na sam koniec: Music Inspired by Alchemy to jeden z
najlepszych, najpiękniejszych i najbardziej magicznych albumów jakie usłyszycie
w tym roku.
--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
i koszmar komentującego... mimo kilku podejść do tematu wciąż brakuje słów... żeby chociaż było się do czego przyczepić! a tu jak na złość nie ma... no może tylko to, że jedna z kompozycji do złudzenia mi przypomina Sinner's Prayer Sully Erna...
OdpowiedzUsuń