Runa Gaman to instrumentalne trio
z Buenos Aires. Niestety nie wiem nic o przeszłości muzyków tworzących tę
formację ze stolicy Argentyny, ale Cepa
to pierwsze oficjalne wydawnictwo zespołu, co w połączeniu ze świeżo założonym
profilem na Facebooku każe przypuszczać, że jest to zupełnie nowy muzyczny
twór. Szybka próba namierzenia na tym samym portalu poszczególnych muzyków
formacji wskazuje, że są to ludzie młodzi, istnieje zatem dość spore
prawdopodobieństwo, że cała trójka nie ma wielkiego bagażu doświadczeń
scenicznych. A muzycznie? Macie przed sobą 35 minut psychodelii – raz spokojniejszej,
bardziej „kosmicznej”, innym razem uderzającej raczej w stonerowe klimaty. Jedno
jest pewne – radiowych przebojów tu nie będzie.
Po pierwszych sekundach można by
pomyśleć, że album będzie utrzymany w pejzażowo-sennych klimatach, ale
założenie takie szybko okazuje się błędem. Wprawdzie otwierający płytę
dwunastominutowy utwór Golem długimi
fragmentami faktycznie opiera się na klimacie, spokojnym rytmie i leniwych
dźwiękach, przy czym duży udział w tworzeniu wspomnianego klimatu ma spory
pogłos na gitarze, ale od czasu do czasu zdarzają się mocniejsze momenty, kiedy
muzycy pokazują, że bardziej żywiołowo też potrafią. Przede wszystkim mamy tu
jednak do czynienia z klimatyczną, nieco tajemniczą, kwaśną psychodelią.
Ponieważ muzyków jest tylko trzech, a całość brzmi jakby była nagrywana na
żywo, nie było za bardzo miejsca na dodatkowe instrumenty, toteż panowie radzą
sobie sami i siłą rzeczy wymaga to na przykład większego zaangażowania od
basisty, który często nie tylko wraz z perkusistą tworzy szkielet całości, ale
i niejednokrotnie prowadzi melodię i dość intensywnie wypełnia tło. Może
zabrzmi to dziwnie dla osób, które nie są obeznane z takimi klimatami, ale
drugi na płycie numer Solaris – dziewięciominutowy
– jest jednocześnie najkrótszym na Cepa.
Rozpoczyna się i kończy też łagodnie, i w zasadzie nigdy się poważnie nie
rozpędza, ale po spokojnym początku szybko wchodzi dość mocna, solidnie
przesterowana gitara, która sprawnie prowadzi całość, wiodąc ją momentami w
klimaty rasowego stonera. Trzecia – i ostatnia – kompozycja trwa zaledwie trzy
minuty. Żartowałem… trwa czternaście i pół minuty. To w końcu psychodelia –
grzybki (na przykład ten z okładki), kosmos, opary substancji wszelakich,
intensywne, pełne wrażeń loty i kojące lądowania. To musi mieć czas na
rozwinięcie się, na pozwolenie słuchaczowi, żeby odpowiednio wkręcił się w
atmosferę utworu i płyty. I Duna Creciente
na pewno na to pozwala. I tak sobie lecimy przyjemnie, aż tu niespodziewanie w piątej
minucie wchodzi tak mocno przesterowana gitara z buczącymi „dołami”, że szlag trafia
odpływ i hipnozę, a w zamian czuję jak wibrują mi wszystkie wnętrzności.
Zaskoczenie na pewno spore, choć nie jestem pewny czy potrzebne. Potem jednak
robi się cholernie przyjemnie, kiedy zespół na moment idzie na całego w kosmos
i „Pompeje”, by następnie przejść płynnie w tryb żywiołowej improwizacji, która
trwa aż do samego końca kompozycji jak i całej płyty.
Umówmy się – nie jest to
najbardziej nowatorskie granie na świecie. Takie rzeczy robiono z powodzeniem
50 lat temu. Ale słychać, że Argentyńczycy dobrze się czują w takich klimatach
i to przekłada się na to, że równie dobrze się ich słucha. Przy okazji jednej z
poprzednich płyt omawianych na blogu pisałem, że niby jest miło i przyjemnie,
ale brakuje mi spontaniczności i żywego brzmienia. Tu zdecydowanie mi tego nie
brakuje. Cepa brzmi jak płyta
nagrywana całkowicie na żywo i zawiera utwory, które prawdopodobnie powstawały
podczas improwizacji muzyków. To duży plus tego wydawnictwa. Być może czasem
można odnieść wrażenie, że całość gubi wątek i zmierza donikąd, ale przez
większość czasu trio z Buenos Aires zapewnia naprawdę solidną dawkę bardzo
przyjemnej, zagranej w starym stylu psychodelii. Cepa to ich pierwsze wydawnictwo, ale każe ono mieć na nich oko w
przyszłości. Kto wie – może mamy do czynienia z początkami formacji, która za
kilka lat wyrośnie na naprawdę silnego zawodnika na południowoamerykańskiej
scenie psychodelicznej?
1. Golem (11:56)
2. Solaris (8:51)
3. Duna Creciente (14:32)
Odwiedźcie profil grupy w serwisie Bandcamp.
Blog dorobił się profilu na Facebooku ;)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz