Spiders to nie jest zespół, który
łamie ustalony muzyczny porządek, wprowadza rewolucję w rocku, przełamuje
bariery, elektryzuje nowinkami brzmieniowymi… Spiders to formacja, która gra
prostego, melodyjnego i bardzo chwytliwego hard rocka. To sprawdzało się na
pierwszej płycie – Flash Point z 2012
roku – sprawdzało się także na jej następczymi – Shake Electric z roku 2014 – a także podczas koncertów – a na żywo
ten szwedzki kwartet widziałem do tej pory dwa razy. Nie jest więc większą
niespodzianką, że sprawdza się po raz kolejny – na najnowszym albumie formacji,
Killer Machine. I nawet brak
niespodzianek muzycznych na tej płycie też nie jest żadną… niespodzianką.
Killer Machine to 11 numerów trwających w sumie niecałe 42 minuty.
Zespół jedynie dwukrotnie prezentuje nam kompozycje dłuższe niż cztery minuty,
przeważnie skupiając się na prostych, dynamicznych formach. Shock and Awe od razu ustawia odpowiedni
poziom energii. Można się poczuć, jakbyśmy słuchali wspólnego nagrania Joan
Jett i Chucka Berry’ego. Frakcję bardziej rockandrollową reprezentuje jeszcze na
przykład Burning for You. Może nieco
mniej rockandrollowo, a bardziej klasycznie rockowo jest w Dead or Alive, utworze tytułowym (zresztą niesamowicie chwytliwym)
czy Swan Song. Soczyste brzmienie
gitary wygrywającej proste riffy, do tego chwytliwe motywy, bardzo sprawna
sekcja, która natychmiast rozkręca każdy numer, odpowiedni ciężar i przyjemny
dla ucha głos Ann-Sofie Hoyles – jest dobry przepis, jest i dobre wykonanie. Są
i nieliczne zwolnienia i trafiają się pod koniec płyty. Co mało zaskakujące
(znowu), trafiają się w tych dwóch zdecydowanie najdłuższych kompozycjach. Don’t Need You bardzo przyjemnie buja, a
po ośmiu dynamicznych kawałkach sprawdza się fantastycznie. W ostatnim numerze –
Heartbreak – nie jest już może balladowo,
ale jednak mimo wszystko trochę lżej i spokojniej niż w większości kompozycji,
a i nietypowe jak na ten zespół wykorzystanie instrumentów perkusyjnych w tle oraz
pojawianie się harmonijki sprawiają, że jest to naprawdę ciekawa odmiana na sam
koniec albumu. Do tego to chyba jedyny kawałek na płycie, w którym zespół nieco
bardziej kombinuje ze strukturą. Nie miałbym nic przeciwko, żeby częściej im
się to zdarzało przy okazji kolejnego wydawnictwa.
Lubię ich. I to mimo tego, że
doskonale wiem, co dostanę na kolejnych płytach. Nie zaskakują, ale brzmią po
prostu bardzo dobrze. Czasami zapuszczą się w spokojniejsze rejony, czasami
dodadzą może coś, czego wcześniej często nie wykorzystywali, ale przeważnie
stosują sprawdzone metody i to po prostu działa. Świata muzycznego nie zbawią,
ale wystarczy to, bym chciał zaglądać na ich koncerty zawsze, gdy pojawią się w
naszym kraju, oraz chciał kupować ich kolejne płyty. Bo na słuchanie takiego
grania zawsze znajdzie się czas. Trzecia udana płyta. Zaczynam podejrzewać, że
to może być po prostu dobry zespół. Nijak nie chce wyjść inaczej.
1. Shock and Awe (3:20)
2. Dead or Alive (4:00)
3. Burning for You (3:03)
4. Killer Machine (3:47)
5. Like a Wild Child (3:12)
6. Higher Spirits (2:54)
7. Swan Song (3:13)
8. So Easy (3:43)
9. Don't Need You (5:23)
10. Take What You Want (3:58)
11. Heartbreak (5:07)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz