Darkness Is My Home to pełnowymiarowy debiut australijskiej formacji
The Ugly Kings. Co prawda grupa wydała w 2015 roku płytę Of Sins, ale jej długość każe klasyfikować ją raczej jako EP-kę. Na
Darkness Is My Home kwartet serwuje
słuchaczom dziewięć numerów trwających w sumie 41 minut i trzeba przyznać, że
przedstawia się bardzo korzystnie. Swoją muzykę określają mianem power bluesa i
to w zasadzie jest trafny opis, bo na płycie znajdziemy i trochę mrocznego
rocka, i nawet może odrobinę klimatów stonerowych, ale wszystko bazuje przede
wszystkim na bluesowych patentach. Czyli nawet jeśli jest ciężko i głośniej, to
zawsze niezwykle melodyjnie i z kapitalnym czuciem.
Promised Land ładnie wprowadza nas w klimat całości i pokazuje, co
The Ugly Kings będą tu mieli do zaoferowania – dobry groove, ciężkie, ale
melodyjne riffy, mocno zaznaczony rytm oraz niski, bardzo męski wokal, który
może nie sili się na karkołomne partie, ale robi znakomity klimat. Klimat to
też słowo klucz przy okazji Black Widow,
Love Enemy czy You and Me. Tu nie ma muzycznych fajerwerków, instrumentalnych
popisówek czy wyścigów. Jest cholernie szczerze i fachowo zagrana w gruncie
rzeczy prosta, mroczna, rockowa muzyka bazująca często (jak zresztą większość
rocka) na bluesowych rytmach. Żebyśmy jednak nie zapomnieli o nieco
mocniejszym, dynamiczniejszym graniu, mamy napędzane solidną pracą perkusji Killing Time czy Little Birdy Told Me, w którym co prawda zespół przyjemnie zwalnia
sobie w połowie, ale dominują mięsiste riffy i znowu potężna perkusja. Album
kończy świetne, mroczne i ciężkie „bujando” – The Fire. Odważnym krokiem było zawarcie na płycie coveru Davida
Bowiego. I to nie jakiegoś wielkiego hitu z lat 70. czy 80., a przejmującej
kompozycji Lazarus z ostatniej płyty
artysty. Czyli numer świeży, w dodatku bardzo szczery, który już na zawsze będzie
się kojarzył ze śmiercią artysty. W strukturze grupa niewiele tu zmieniła, ale
jest nieco ciężej, bardziej rockowo – obronili się!
Darkness Is My Home to bardzo udany album, który powinien spodobać
się wszystkim fanom łączenia bluesowych motywów z mrocznym rockiem południa
Stanów. Jest klimat, jest brud, są dobre melodie, jest świetne wykonanie i
kapitalne brzmienie. To płyta, do której chce się wracać, i myślę, że ten
zespół ma wszelkie szanse wypłynąć na głębsze wody – nie mam na myśli mainstreamu,
bo to inna bajka, ale jestem przekonany, że zdobędą w rockowym podziemiu spore
grono zwolenników, więc wypada im tylko życzyć, by kolejne płyty trzymały
przynajmniej taki poziom jak ta.
1. Promised Land (4:53)
2. Black Widow (3:53)
3. Raging Bull (3:21)
4. Killing Time (4:31)
5. Love Enemy (3:56)
6. You and Me (3:58)
7. Lazarus (5:43)
8. Little Birdy Told Me (4:10)
9. The Fire (6:24)
Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz