Year of the Tiger to pierwsza solowa płyta Mylesa Kennedy’ego. Na
co dzień znamy go raczej z okazałych rockowych produkcji, które wydaje w
barwach grupy Alter Bridge czy też w szeregach formacji Slasha. Tym razem Myles
po raz pierwszy wędruje solo z gitarą na plecach i prezentuje nam niezwykle
osobisty album naznaczony rodzinną tragedią. Jest to w pewnym sensie concept
album ukazujący przeżycia rodziny Kennedy’ego w 1974 roku – roku śmierci jego
ojca, który zmarł, gdyż jego przekonania religijne nie pozwalały mu na udanie
się po pomoc do lekarza. Powinniśmy zatem mieć zupełnie inne podejście do
nagrywania, niż w przypadku płyt Slasha czy Alter Bridge. Sugerowała to zresztą
poniekąd okładka – bardzo oszczędna, klimatyczna. I niby Myles faktycznie wybrał
inną ścieżkę niż z dwiema wspomnianymi grupami, ale jednak czy aż tak od nich odległą?
Spodziewałem się, że będzie to
bardzo klimatyczna, brudna płyta. Myles, gitara, skrzypiąca podłoga, kurz w
powietrzu… I może te oczekiwania są głównym winowajcą mojego odbioru Year of the Tiger. Owszem, kilka razy Kennedy
zbliża się do tych moich oczekiwań. Haunted
by Design, Ghost of Shangri La czy
Love Can Only Heal to chyba właśnie
mniej więcej takie brzmienie, jakiego oczekiwałem. Trochę w stronę solowych
płyt Eddiego Veddera, tylko może z nieco bogatszym instrumentarium niż w
przypadku Ukulele Songs (mamy tu
choćby instrumenty smyczkowe, które niezwykle udanie „robią klimat” na przykład
we wspomnianym już Love Can Only Heal),
ale też właśnie w rejonach intymnego bluesa i folku czy nawet bluegrass albo country.
Kapitalnie, choć momentami dużo intensywniej, z filmowym rozmachem brzmi The Great Beyond. Przyjemnie rozwija się
Devil on the Wall, które – gdyby nie
tematyka – nadawałoby się wręcz do tańca. Zazwyczaj jest jednak jak na mój gust
zbyt efektownie, zbyt gładko, zbyt blisko klimatu Alter Bridge, czemu niestety
sprzyja przesadzenie z dopracowaniem partii wokali. Blues czy folk to muzyka
duszy – tu (zwłaszcza na takiej płycie) mamy słyszeć emocje, załamania głosu,
ból, prawdę, a nie kilka idealnie ze sobą połączonych ścieżek wokalu, które
tworzą perfekcyjną w każdym calu całość. To nie Alter Bridge. W ten sposób w
mojej opinii zepsuto na przykład Nothing
But a Name, które mogło być kapitalnym, klimatycznym kawałkiem, a stało się
czymś, co po dołożeniu solówki Tremontiego z łatwością znalazłoby wygodne
miejsce na którejkolwiek płycie AB. Takich przykładów jest tu niestety więcej.
Nie twierdzę, że Year of the Tiger to płyta słaba. Słucha
się tego materiału całkiem przyjemnie i jeśli tylko ktoś nie ma alergii na
charakterystyczny głos i sposób śpiewania Kennedy’ego, to raczej na dźwięki
zawarte na tym albumie nie będzie reagował rzucaniem się do ucieczki. Udało się
tu zawrzeć kilka naprawdę fajnych, klimatycznych numerów, ukazujących nieco
inną muzyczną twarz wokalisty Alter Bridge, ale mimo wszystko uważam, że
potencjał nie został wykorzystany. Widziałem go w prawdziwie oszczędnej
aranżacyjnie, brudnej, szorstkiej blues/folkowej płycie. Tymczasem dostaliśmy „produkt
środka” – trochę tego, o czym przed momentem wspomniałem, ale i trochę z Alter
Bridge, a wszystko według mnie zbyt wygładzone produkcyjnie. Za tę produkcję
odpowiada Michael Baskette, który pracował także przy płytach Alter Bridge i
ostatnim krążku Slasha, więc pewnie nie powinno to być wielkie zaskoczenie, że
całość brzmi bardzo efektownie, soczyście, ale niekoniecznie (w mojej ocenie)
prawdziwie i intymnie. Jest ładnie, miło dla ucha, na niezłym poziomie, ale
zupełnie bez ekscytacji.
1. Year of the Tiger (3:40)
2. The Great Beyond (4:50)
3. Blind Faith (4:29)
4. Devil on the Wall (3:44)
5. Ghost of Shangri La (3:32)
6. Turning Stones (3:38)
7. Haunted by Design (3:39)
8. Mother (3:42)
9. Nothing But a Name (5:00)
10. Love Can Only Heal (5:32)
11. Songbird (4:04)
12. One Fine Day (4:50)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Późno o tej płycie... Mnie też nie powaliła, choć doceniam robotę i trochę słuchałem. A teraz leży na półce: może jeszcze kiedyś włączę...
OdpowiedzUsuń