The Weight to jedna z moich ulubionych młodych formacji na
europejskiej scenie retro rocka. Austriacki kwartet powalił mnie swoim
pierwszym albumem z 2017 roku, zresztą bardzo dobrze rokował już na wydanej w
2014 roku EP-ce. Nowy album, In Control, jest potwierdzeniem tego, że
warto zwrócić na nich uwagę. Choć nie wszystkie z udostępnionych w ostatnich
kilkunastu miesiącach nowych nagrań mnie zachwyciły, okazało się, że o całą
płytę absolutnie nie trzeba się było bać.
In Control to dziesięć numerów i 52 minuty klasycznie brzmiącego,
luzackiego rocka z okazjonalnymi wpływami lekko bluesowymi . Znajdziemy tu
rzeczy porywające swoją chwytliwością od pierwszych sekund, typowe potencjalne
przeboje na każdej rockowej imprezie, jak stonesowo-beatlesowski Operator,
ale też utwory nieco bardziej skomplikowane, dłuższe, wielowątkowe. Takim z
pewnością jest znakomicie rozkręcające się Night in Space, w którym
mógłbym się nawet doszukać odrobiny wpływów rocka psychodelicznego. Absolutnym
ciosem w każdy ważny narząd jest jeden z dwóch siedmiominutowców – Pursuit
of Happiness. Piękny, klimatyczny, subtelny, zaśpiewany z wyczuciem,
kapitalnie rozwijający się numer w klasycznym rockowym klimacie, z pięknymi
instrumentalnymi partiami, w których muzycy odjeżdżają w swój własny świat.
Mogę się założyć, że niewiele będzie wydanych w tym roku kompozycji, które
zrobią na mnie aż tak znakomite wrażenie. Muszę też zwrócić uwagę na piękny,
powolny walczyk Almost Gone z
fantastycznym tłem organowym, na mocno wybuchowe zgodnie z tytułem Explosion,
a także na Better Days, które od pierwszych sekund brzmi tak, że od razu
wiadomo, że to musi być ostatni numer na płycie – to właściwie coś w rodzaju
niemal sześciominutowego wielkiego zwieńczenia albumu, finału z przytupem. No i jeszcze Down the Line – drugi z
długich numerów – który po dość ciężkiej, ale raczej przewidywalnej części
pierwszej, nagle wchodzi na zupełnie inne obroty i uderza w klimat rockowej,
psychodelicznej jazdy. Wśród pozostałych utworów wielkich wpadek nie ma, choć
nie wszystkie przykuwają moją uwagę równie skutecznie.
Mogę chwilę ponarzekać? Mogłaby ta płyta być z dziesięć
minut krótsza. Nie, że jakoś bardzo mnie to uwiera, ale ze dwa numery mniej i
słuchałoby mi się tego albumu jeszcze lepiej. Ale i tak jest naprawdę niezwykle
przyjemnie. Nie gorzej niż na debiucie i w dodatku podobnie jak tam mamy długi
utwór, który wyróżnia się na tle i tak bardzo dobrej całości. Gdyby na świecie
była sprawiedliwość, a popularność młodych wykonawców nie była w tak wielkim
stopniu zależna od umiejętności kopiowania jakiegoś znanego zespołu albo od
tego, kto wydaje dany album, ci goście graliby na największych letnich
festiwalach rockowych. Może na małej scenie i o 14, ale graliby. No cóż, może
jeszcze kiedyś zagrają, jak już po obecnym zamieszaniu powrócą letnie
festiwale. Tego im życzę. Sobie i wam w zasadzie też.
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
1. A Little Bit of Music (5:12)
2. Explosion (4:01)
3. Night in Space (4:51)
4. Operator (3:50)
5. Pursuit of Happiness (7:17)
6. Why Do You Try So Hard (4:07)
7. Down the Line (7:23)
8. Victory (4:19)
9. Almost Gone (5:33)
10. Better Days (5:43)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
The Weight jest na mocnej fali wznoszącej,może być tylko lepiej!
OdpowiedzUsuńZauważyłem pewną prawidłowość. Podobają mi się wszystkie utwory nieparzyste z kulminacyjną 5_tką, która z pewnością będzie wielkim "przebojem" na koniec roku. Przyjemny album, lekki, do wielokrotnego słuchania, z wokalem, który przypomina mi nieraz Andy Powela z Wishbone Ash. No i ten Pursuit... Ah.
OdpowiedzUsuńpowiem tak jest pieknie i sa emocje niewazne czy to juz bylo
OdpowiedzUsuń