niedziela, 28 lutego 2016

Spidergawd - III [2016]



Zespół Motorpsycho wydał zaledwie kilkanaście dni temu fantastyczny album Here Be Monsters, ale wspominałem wtedy, że panowie z tria są dość zapracowani, bo oprócz częstych premier nowego materiału pod szyldem Motorpsycho, grają i wydają nowe dźwięki także z innymi zespołami. Sekcja rytmiczna tej formacji udziela się także w grupie Spidergawd, która kilka tygodni temu zaprezentowała światu swoje najnowsze, trzecie już dzieło – płytę III. Można by pomyśleć, że skoro personalnie tak wiele łączy obie grupy, to i muzyka zaprezentowana na obu nowych płytach będzie do siebie podobna. A tu niespodzianka – podczas gdy Motorpsycho nagrali krążek zaskakująco spokojny jak na ten zespół, Spidergawd wypuścili płytę, która pewnie dużo prędzej mogłaby być wzięta za nowe wydawnictwo Motorpsycho, bo III to niecałe 37 minut znakomitego hardrockowo-stonerowego wysokoenergetycznego łojenia.

Płyta rozpędza się od pierwszych dźwięków porywającego No Man’s, które w lepszym świecie byłoby pewnie znakomitym materiałem na singiel radiowy, i w zasadzie aż do końca panowie nie zdejmują nogi z gazu. No Man’s to rockowy dynamit, numer, który wyrywa z butów na dzień dobry. A dalej poziom ani na chwilę nie spada. El Corazon del Sol mogłoby spokojnie uchodzić za zagubiony numer będący efektem współpracy oryginalnego składu Black Sabbath i Lemmy’ego. Jest ciężar i dynamika, a przy tym całość pozostaje bardzo melodyjna, dzięki czemu dźwięki ani przez moment nie przytłaczają. Tym, co odróżnia Spidergawd od większości grup grających dynamicznego rocka, jest wykorzystanie saksofonu. I to nie w ramach gościnnego występu jakiegoś znajomego jazzmana, który pojawi się na chwilę w jednym czy dwóch numerach. Saksofonista Rolf Martin Snustad jest pełnoprawnym członkiem kwartetu i znakomicie uzupełnia brzmienie gitar. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jeśli coś „wzmacnia” gitarowy hałas w zespole rockowym, to są to organy. Saksofon to zaskoczenie, zwłaszcza że jest wykorzystywany przede wszystkim w zastępstwie gitary rytmicznej, jeśli jesteście to sobie w stanie wyobrazić. Po raz pierwszy wyraźnie słychać to w kolejnym „obudzaczu” – Best Kept Secrets. Dominują jednak gitary, a te absolutnie cudownie brzmią na przykład w The Funeral, gdzie jest gęsto i ciężko. Na sam koniec zostaje kolos – czternastominutowe Lighthouse podzielone na trzy części umieszczone na osobnych ścieżkach. Czym byłaby płyta zahaczająca o psychodeliczne klimaty bez takiego „długensa®”? Dynamiczna część pierwsza, która jest przedłużeniem brzmienia wcześniejszych kompozycji, wolniejsza i klimatyczna część druga, w której dominuje saksofon i która w końcu daje słuchaczom trochę wytchnienia od mocniejszego łupnięcia, i znowu nieco dynamiczniejsza część trzecia, wiedziona prostym, przesterowanym riffem, chwilami oszczędniejsza aranżacyjnie, by za moment wybuchnąć ze zdwojoną mocą, pod koniec zaś znowu odpływająca w bardziej psychodeliczne klimaty. Jak można się było spodziewać, to właśnie w tym najdłuższym, zamykającym płytę utworze panowie najbardziej odjeżdżają i dają się ponieść muzycznej fantazji. Tak jakby te wcześniejsze niespełna 23 minuty były jedynie przedsmakiem tego, co czeka nas na sam koniec.

Przybyli, zniszczyli, polecieli siać zniszczenie w innych zakątkach świata. Spidergawd nie bawią się na swojej trzeciej płycie w subtelności. Nawet jeśli raz czy dwa nieco odpuszczą ciężar i dynamikę, to jest to tylko moment na złapanie oddechu przed kolejną ostrą jazdą. Wiedzą dobrze, że taka płyta nie może być zbyt długa, bo przy tak intensywnej muzyce byłoby to trudne do wytrzymania. Oni pojawiają się, dają w pysk (no dobrze – okładają po ryju przez 37 minut) i znikają zanim człowiek otworzy zalane krwią oczy. A potem, przy kolejnym odsłuchu, choć słuchacz będzie już na to gotowy, znowu go zaskoczą i skończy się tak samo. Po którymś razie sami dacie sobie po kilka strzałów przy odsłuchu, bo okaże się, że sprawia wam to już tylko przyjemność.


Grupa Motorpsycho, w której gra dwóch muzyków Spidergawd, już niedługo ponownie wystąpi w Polsce. 25 kwietnia Norwegowie zagrają w warszawskim klubie Progresja Music Zone, zaś dzień później w krakowskim Klubie Studio. Organizatorem obu koncertów jest Rock Serwis. Bilety można kupić na stronie rockserwis.pl



--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji



2 komentarze:

  1. przeczytane, zostaje odsłuchać, uzupełnić słownik i dać sobie po "rylcu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polubiłem ich od pierwszej płyty, są naturalni i bezpretensjonalni, nie czuć tam żadnego kompromisu.
    Bardzo podoba mi się adekwatny wokal. Znakomici goście :)

    OdpowiedzUsuń