Dymiące kominy, skały, droga,
ośmiornice, ryby, oko, planeta mknąca ku zagładzie, ocean… czego nie ma na
okładce tej płyty? Przyznam, że gdy ją zobaczyłem, pierwsze wrażenie było mocno
średnie. Czułem, że po prostu jest na niej za dużo wszystkiego i bałem się, że
podobnie będzie muzycznie. I nagle po rozpoczęciu pierwszego odsłuchu wielka
ulga – muzyka jest kapitalna! Tak wyglądały pierwsze chwile mojej znajomości z
twórczością holenderskiej formacji No Man’s Valley. Album Outside the Dream porwał mnie od pierwszego odsłuchu i szturmem
wszedł do ścisłej czołówki moich ulubionych płyt 2019 roku.
W zasadzie to chyba wszystko, co
najważniejsze, napisałem we wstępie. Ale może poświęcę jednak trochę miejsca
samej muzyce. A ta jest intrygująca, dobrze brzmi, nawiązuje oczywiście do
klasycznych wzorców, ale robi to ze sporym wdziękiem i wyczuciem. Znajdziemy tu
osiem utworów, które w sumie trwają nieco ponad 40 minut, czyli też bardzo
klasycznie. A klimat jest kapitalny już od pierwszych sekund tej płyty.
Początek utworu tytułowego przekonał mnie niemal całkowicie już przy pierwszym
odsłuchu, że to będzie coś dla mnie, bo po tej nieco przesadzonej i przesyconej
okładce zupełnie nie spodziewałem się lekko pustynno-doorsowych klimatów. Jak
tylko weszły klawisze, zakochałem się w brzmieniu tego zespołu. Chłodne,
mroczne, posępne wręcz Eyeball utwierdziło
mnie tylko w tej miłości. Idealny przykład na to, że wcale nie trzeba zawsze
grać gęsto i głośno, żeby był odpowiedni ciężar. Dalej poszło już absolutnie
bezproblemowo. Krótkie Hawk Rock
zaskakuje nieco punkowo-garażowym luzem i niedbałością i choć może nie do końca
mi pasuje do reszty nagrań, stanowi dla nich ciekawą przeciwwagę. Ale już za
moment, w najdłuższym na płycie From
Nowhere, wracamy do ciepłego, przyjemnego organowego brzmienia, mrocznego
klimatu i nieco leniwego tempa. W drugim z dłuższych numerów panowie zgrabnie
łączą bagnistego, dynamicznego południowego rocka z klimatami
psychodeliczno-szamańskimi. No i Murder
Ballad na koniec – tytuł oczywiście musi kojarzyć się jednoznacznie i
klimatem trzeba przyznać daleko od Cave’a zespół tu nie odszedł. Ciekawe uspokojenie
w klimacie grozy na koniec albumu, na którym próżno szukać słabszych numerów.
Trochę mrocznego bluesa, nieco
psychodelii, a może i odrobina progresji, niemało przyjemnego hardrockowego
grania, solidne „bujnięcie” – to wszystko części składowe, które tworzą
naprawdę udaną mieszankę. Sporo dla siebie znajdą tu fani awangardowej i psychodelicznej
starszyzny – Doorsów, Iggy’ego Popa czy The Velvet Underground – ale także ci,
którzy w ostatnich latach nie mogli uwolnić się od nagrań takich wykonawców jak
Graveyard, All Them Witches czy Grusom. Druga płyta No Man’s Valley to jedno z
najprzyjemniejszych dla mnie tegorocznych odkryć. Jestem przekonany, że ta
grupa z czasem dotrze do większej liczby fanów i zaistnieje na europejskiej
scenie psychodelicznej. Jeśli będzie inaczej, to znaczy, że dla tego świata nie
ma już ratunku.
1. Outside the Dream (3:33)
2. Eyeball (5:38)
3. Hawk Rock (3:22)
4. From Nowhere (7:51)
5. Into the Blue (5:30)
6. 7 Blows (7:27)
7. Lies (3:11)
8. Murder Ballad (4:13)
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Przesłuchałem parokrotnie, bo przyznaję nie od razu wchodziło. Doceniłem z czasem, jednak aż takich zachwytów u mnie nie będzie. 7 Blows,Eyeball,Hawk Rock mi nie podeszły i cóż zrobić:) Płyta dobra, ale u mnie nie będzie na najwyższej półce.
OdpowiedzUsuń