Formacja Glitter Wizard pochodzi
z Kalifornii, a muzykę wydaje od dekady. Nie znałem ich wcześniej, trafiłem na
tę formację dopiero przy okazji premiery najnowszej jej płyty – Opera Villains. Spojrzałem na zdjęcie
zespołu na rateyourmusic, będące jednocześnie okładką jednego z poprzednich
krążków. Monty Python na całego. Dodajmy do tego tytuł najnowszego krążka oraz
opisy internetowe, głoszące, że zespół gra mieszankę stonera i ciężkiej
psychodelii. Spodziewałem się… hmm nie mam pojęcia, czego ja się tak właściwie
spodziewałem. Chyba tego, że będzie dziwnie. I jest. Ale też całkiem
przyjemnie.
Album trwa zaledwie 35 minut i
zawiera dziesięć w większości niezbyt rozbudowanych kompozycji. W zasadzie
jedną trzecią tego czasu zajmują dwa zdecydowanie najdłuższe numery – Hall of the Oyster King i zamykający
album Warm Blood – w których grupa
pozwala sobie na chwile szaleństwa. Reszta to dwu-czterominutówki, które siłą
rzeczy nie będą zbyt wyszukanymi i skomplikowanymi dziełami muzycznymi, ale momentami
całkiem skutecznie wpadają w ucho. Dziwna to płyta, jak już wspominałem.
Najpierw wbrew opisom myślałem, że to będzie po prostu heavy metal z
odniesieniami do NWOBHM, bo w zasadzie brzmienie zespołu idzie mocno w tym
kierunku, ale po drodze okazało się, że tu jest niemal wszystko – teatralność Queen
(Rats), klimat rodem z wczesnych płyt
Maidenów czy Def Leppard (Spell So Evil),
podniosły hard rock żywcem wyjęty z byronowskiego okresu Uriah Heep (Toxic Lady i Warm Blood), punkrockowy kosmos (Ten Foot Man) czy motӧrheadowy strzał w pysk (Dead Man’s Wax). A już absolutnie wybuchową mieszanką jest Hall of the Oyster King – metalowe prawie-szanty
z wplecionym wiadomym motywem z Griega, a do tego z czasem pojawia się też
flet. Nic z tego nie rozumiem, ale podoba mi się.
Mam wrażenie, że najgorszą
rzeczą, jaką można zrobić przy okazji odsłuchu tej płyty, to brać to wszystko
na poważnie. Patrząc na okładki płyt oraz zdjęcia muzyków grupy, nie mam
wątpliwości, że ekipa kręci niezłą bekę. Ale to wszystko byłoby na nic, gdyby
grali do dupy. A tak nie jest! To naprawdę całkiem przyjemny, niezbyt długi
album, który można śmiało puścić, gdy ma się ochotę na trochę dynamicznej,
niezbyt zobowiązującej, rockowej muzyki. Na odrobinę muzycznego szaleństwa z
przymrużeniem oka. Takie płyty może nie przechodzą do historii jako największe
dzieła muzyczne świata, może i nie są o nich pisane prace naukowe, ale świat
ich także potrzebuje.
1. Spell So Evil (3:16)
2. Toxic Lady (3:22)
3. Fear of the Dark (2:06)
4. Ten Foot Man (4:31)
5. March of the Red Clokes (2:23)
6. Rats (2:49)
7. Dead Man's Wax (3:29)
8. Hall of the Oyster King (6:10)
9. Prelude to a Duel (0:46)
10. Warm Blood (6:29)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz