Katalońska formacja On the Raw
wychodzi nieco poza obszar, którym najczęściej zajmuję się na tym blogu. Zespół
istnieje od 2015 roku i 1 marca wydal swój drugi album – Climbing the Air. Muzyka grupy w niektórych miejscach
wszechinternetów bardzo ogólnie określana jest jako rock progresywny, co według
mnie jest w ich przypadku pojęciem mocno mylącym, bo w mojej opinii znacznie
więcej jest tu elementów jazzu czy fusion niż klasycznego rocka progresywnego. To
zresztą znajdziemy na profilach samego zespołu w mediach społecznościowych. Nie
to, żeby zespoły zawsze najlepiej wiedziały, co grają, ale w tym przypadku
można muzykom zaufać. Jest to jednak jednocześnie muzyka na tyle od klasycznego
jazzu czy nawet fusion odbiegająca, że może zainteresować słuchaczy szeroko
pojętego rocka.
Na albumie znajdziemy siedem
instrumentalnych kompozycji. Trafiają się rzeczy nieco krótsze, o długości
niemal radiowej, ale zdecydowanie częściej zespół pozwala sobie na dłuższe,
ośmio- czy dziewięciominutowe odloty, które takiej muzyce po prostu znakomicie
służą. Służy jej też wszechstronne instrumentarium, w którym obok gitar, basu,
instrumentów klawiszowych i perkusji usłyszymy choćby różne rodzaje saksofonów,
flet, skrzypce czy trąbkę. To niewątpliwie daje grupie spore możliwości
aranżacyjne i brzmieniowe, z których On the Raw bardzo zręcznie i chętnie korzysta.
Wspomniany jazzowy czy
okołojazzowy klimat niewątpliwie tu dominuje, choć podlany współczesnością i
elementami stricte rockowymi. Otwierający płytę z początku niezwykle dynamiczny
utwór tytułowy rozpoczyna się bardzo klasycznie jazzowo, ale za moment wchodzi
taka solóweczka na klawiszach, że natychmiast wywraca perspektywę słuchacza do
góry hmm nutami? Najlepszą robotę wykonuje tu jednak saksofon wprowadzający
fantastyczny, gęsty klimat i kontrastujący z delikatnym tłem klawiszowym we
fragmentach spokojniejszych. A pod koniec jeszcze zupełnie niespodziewanie dla
mnie zespół serwuje nam trochę klimatów latynosko-karaibskich, które spokojnie
mogłyby się znaleźć na jednej z wczesnych płyt grupy Santana. Ale wracając do
tych nagrań, które znacznie bliższe są klimatom jazzowym czy też fusion, to
wspomnieć należy na pewno Red Roses,
które oprócz tego dzięki wykorzystaniu fletu ma też nieco folkowy posmak, czy o
Blackmail, które spokojnie mogłoby
być utworem Billy’ego Cobhama z okresu płyty Stratus. Z kolei w klimaty wspomnianego już na początku rocka
progresywnego zespół idzie najmocniej w Resistance,
a na początku Moneypenny muzycy
serwują niemal funkrockowy groove. Ten drugi numer zresztą jest być może
najciekawszy na płycie, bo On the Raw pokazują nam w nim tyle odcieni własnej
twórczości, że chwilami trudno uwierzyć, że to wciąż ten sam zespół i ta sama
kompozycja. Jednak muszę zaznaczyć, że przede wszystkim jest to płyta, która
nie ma słabych punktów i świetnie słucha się jej w całości, co zresztą wam
gorąco polecam.
Climbing the Air to niezwykle udany krążek. Śmiem nawet twierdzić,
że to jak na razie jedna z absolutnie najlepszych tegorocznych płyt, jakie
słyszałem. To muzyka nietuzinkowa, czerpiąca z klasycznych brzmień, lecz
jednocześnie świeża, zawierająca sporo pomysłów, różnorodna, a przy tym mimo
tej różnorodności spójna. To niewątpliwie swego rodzaju powiew świeżego
powietrza dla kogoś takiego jak ja – słuchacza głównie brzmień hardrockowych
czy psychodelicznych. Oby na kolejnych płytach grupa wciąż nie szukała jedynie
jednej muzycznej ścieżki, a podążała wieloma równolegle, bo to jej zdecydowanie
służy.
1. Climbing the Air (8:53)
2. Red Roses (4:43)
3. Resistance (7:45)
4. Moneypenny (7:56)
5. Herois (8:25)
6. Blackmail (6:56)
7. Skeptic (8:44)
Płyty można posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Przypomniałem sobie Laboratorium z lat '70. Była to kapela na światowym poziomie i chętnie wróciłem do Pięcioboju i Quasimodo. Tak zadziałało odsłuchanie On the Raw. Byłem już mocno zagłębiony w różnych nurtach rocka, jazzu, klasyki oczywiście na ówczesną dostępność płyt, zatem do pełni obrazu rynku muzycznego brakowało dużo. Wtedy Laboratorium było zjawiskiem, fantastyczną świeżością i jak się okazało - przetrwała ta muzyka i wciąż robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńZatem dobrze jest trafić czasem na inspirującą płytę :-)
z polskich rzeczy mnie się On the Raw momentami mocno kojarzy z Chango :)
Usuńno.
Usuńa 30 lat później tym samym muzykom uda się nagrać najbardziej żenującą płytę 2018 roku.
świetna i bardzo energetyczna płyta.
OdpowiedzUsuńGrecja od lat kilku jest zagłębiem kapel psychodelicznych z naciskiem na końcówkę "licznych". Na ogół grają poprawnie z przebłyskami. Dlatego licząc na te ostatnie wysłałem swoje uszy do ojczyzny Vangelisa celem przesłuchania pewnego bandu, o którym nic nie wiedziałem, z wyjątkiem krótkiej notki, ze ukazał się ich debiut.
OdpowiedzUsuńUszy z Grecji wróciły ukontentowane, bo płyta okazała się udana z dwoma bardzo dobrze zagranymi na pozycjach 1 i 5.
Wszystko już było (Ben Akiba), zatem nic Was nie zaskoczy z wyjątkiem jednego: raz na jakiś czas zdarzają się kapele, które składają patchworki z tysiące razy ogranych motywów i o dziwo to robi wrażenie.
I nie macie pretensji o pożyczki, ściąganie czy inne podróbki, bo w rękach nieznanych gówniarzy instrumenty naprawdę dobrze grają i tworzą dzieło ze znakiem jakości. Ja ich kupuję:
https://prysma1.bandcamp.com/releases
Świetne!!! Dzięki
Usuńposłuchałem, coś tam się do audycji weźmie :) thx
UsuńBrzmi bardzo ciekawie.. z mojej strony polecam debiut Saint Agnes.. brzmienia które już były ale i tak myślę, że warto
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/gJys-Kn78ps
https://open.spotify.com/album/3hTYWmRjYaRyEapXKhCwNy