czwartek, 2 maja 2019

On the Raw - Climbing the Air [2019]


Katalońska formacja On the Raw wychodzi nieco poza obszar, którym najczęściej zajmuję się na tym blogu. Zespół istnieje od 2015 roku i 1 marca wydal swój drugi album – Climbing the Air. Muzyka grupy w niektórych miejscach wszechinternetów bardzo ogólnie określana jest jako rock progresywny, co według mnie jest w ich przypadku pojęciem mocno mylącym, bo w mojej opinii znacznie więcej jest tu elementów jazzu czy fusion niż klasycznego rocka progresywnego. To zresztą znajdziemy na profilach samego zespołu w mediach społecznościowych. Nie to, żeby zespoły zawsze najlepiej wiedziały, co grają, ale w tym przypadku można muzykom zaufać. Jest to jednak jednocześnie muzyka na tyle od klasycznego jazzu czy nawet fusion odbiegająca, że może zainteresować słuchaczy szeroko pojętego rocka.

Na albumie znajdziemy siedem instrumentalnych kompozycji. Trafiają się rzeczy nieco krótsze, o długości niemal radiowej, ale zdecydowanie częściej zespół pozwala sobie na dłuższe, ośmio- czy dziewięciominutowe odloty, które takiej muzyce po prostu znakomicie służą. Służy jej też wszechstronne instrumentarium, w którym obok gitar, basu, instrumentów klawiszowych i perkusji usłyszymy choćby różne rodzaje saksofonów, flet, skrzypce czy trąbkę. To niewątpliwie daje grupie spore możliwości aranżacyjne i brzmieniowe, z których On the Raw bardzo zręcznie i chętnie korzysta.

Wspomniany jazzowy czy okołojazzowy klimat niewątpliwie tu dominuje, choć podlany współczesnością i elementami stricte rockowymi. Otwierający płytę z początku niezwykle dynamiczny utwór tytułowy rozpoczyna się bardzo klasycznie jazzowo, ale za moment wchodzi taka solóweczka na klawiszach, że natychmiast wywraca perspektywę słuchacza do góry hmm nutami? Najlepszą robotę wykonuje tu jednak saksofon wprowadzający fantastyczny, gęsty klimat i kontrastujący z delikatnym tłem klawiszowym we fragmentach spokojniejszych. A pod koniec jeszcze zupełnie niespodziewanie dla mnie zespół serwuje nam trochę klimatów latynosko-karaibskich, które spokojnie mogłyby się znaleźć na jednej z wczesnych płyt grupy Santana. Ale wracając do tych nagrań, które znacznie bliższe są klimatom jazzowym czy też fusion, to wspomnieć należy na pewno Red Roses, które oprócz tego dzięki wykorzystaniu fletu ma też nieco folkowy posmak, czy o Blackmail, które spokojnie mogłoby być utworem Billy’ego Cobhama z okresu płyty Stratus. Z kolei w klimaty wspomnianego już na początku rocka progresywnego zespół idzie najmocniej w Resistance, a na początku Moneypenny muzycy serwują niemal funkrockowy groove. Ten drugi numer zresztą jest być może najciekawszy na płycie, bo On the Raw pokazują nam w nim tyle odcieni własnej twórczości, że chwilami trudno uwierzyć, że to wciąż ten sam zespół i ta sama kompozycja. Jednak muszę zaznaczyć, że przede wszystkim jest to płyta, która nie ma słabych punktów i świetnie słucha się jej w całości, co zresztą wam gorąco polecam.

Climbing the Air to niezwykle udany krążek. Śmiem nawet twierdzić, że to jak na razie jedna z absolutnie najlepszych tegorocznych płyt, jakie słyszałem. To muzyka nietuzinkowa, czerpiąca z klasycznych brzmień, lecz jednocześnie świeża, zawierająca sporo pomysłów, różnorodna, a przy tym mimo tej różnorodności spójna. To niewątpliwie swego rodzaju powiew świeżego powietrza dla kogoś takiego jak ja – słuchacza głównie brzmień hardrockowych czy psychodelicznych. Oby na kolejnych płytach grupa wciąż nie szukała jedynie jednej muzycznej ścieżki, a podążała wieloma równolegle, bo to jej zdecydowanie służy.


1. Climbing the Air (8:53)
2. Red Roses (4:43)
3. Resistance (7:45)
4. Moneypenny (7:56)
5. Herois (8:25)
6. Blackmail (6:56)
7. Skeptic (8:44)


Płyty można posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.


--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

8 komentarzy:

  1. Przypomniałem sobie Laboratorium z lat '70. Była to kapela na światowym poziomie i chętnie wróciłem do Pięcioboju i Quasimodo. Tak zadziałało odsłuchanie On the Raw. Byłem już mocno zagłębiony w różnych nurtach rocka, jazzu, klasyki oczywiście na ówczesną dostępność płyt, zatem do pełni obrazu rynku muzycznego brakowało dużo. Wtedy Laboratorium było zjawiskiem, fantastyczną świeżością i jak się okazało - przetrwała ta muzyka i wciąż robi wrażenie.
    Zatem dobrze jest trafić czasem na inspirującą płytę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z polskich rzeczy mnie się On the Raw momentami mocno kojarzy z Chango :)

      Usuń
    2. no.
      a 30 lat później tym samym muzykom uda się nagrać najbardziej żenującą płytę 2018 roku.

      Usuń
  2. świetna i bardzo energetyczna płyta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grecja od lat kilku jest zagłębiem kapel psychodelicznych z naciskiem na końcówkę "licznych". Na ogół grają poprawnie z przebłyskami. Dlatego licząc na te ostatnie wysłałem swoje uszy do ojczyzny Vangelisa celem przesłuchania pewnego bandu, o którym nic nie wiedziałem, z wyjątkiem krótkiej notki, ze ukazał się ich debiut.
    Uszy z Grecji wróciły ukontentowane, bo płyta okazała się udana z dwoma bardzo dobrze zagranymi na pozycjach 1 i 5.
    Wszystko już było (Ben Akiba), zatem nic Was nie zaskoczy z wyjątkiem jednego: raz na jakiś czas zdarzają się kapele, które składają patchworki z tysiące razy ogranych motywów i o dziwo to robi wrażenie.
    I nie macie pretensji o pożyczki, ściąganie czy inne podróbki, bo w rękach nieznanych gówniarzy instrumenty naprawdę dobrze grają i tworzą dzieło ze znakiem jakości. Ja ich kupuję:


    https://prysma1.bandcamp.com/releases

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi bardzo ciekawie.. z mojej strony polecam debiut Saint Agnes.. brzmienia które już były ale i tak myślę, że warto

    https://youtu.be/gJys-Kn78ps

    https://open.spotify.com/album/3hTYWmRjYaRyEapXKhCwNy

    OdpowiedzUsuń