Pochodzącą z Dallas formację
Crypt Trip poznałem przy okazji wydanej na początku zeszłego roku płyty Rootstock. Spodobało mi się ich luzackie
granie czerpiące śmiało z bogatego dorobku amerykańskiego rocka. To był ich
drugi album. Na trzeci nie musieliśmy czekać zbyt długo. Płyta Haze County wyszła w marcu i
niespodzianek w brzmieniu i muzycznym kierunku obranym przez zespół nie
przynosi, przynosi za to po raz kolejny trzydzieści kilka minut bardzo
przyjemnego klimatu muzycznego.
Crypt Trip zręcznie operują
szeroką definicją amerykańskiego rocka, który łączy w sobie elementy hard
rocka, bluesa, southern rocka, folk rocka czy country. Wszystkie te gatunki w
mniejszej lub większej dawce odnajdziemy właśnie w dziewięciu niezbyt długich
numerach umieszczonych na Haze County,
choć przeważnie z naciskiem na nieco intensywniejsze klimaty. Nie brakuje tu
jednak także odwołań do gatunku, na który za oceanem mówią americana. To ten
rodzaj muzyki, który nawet w chłodny dzień w Polsce daje słuchaczowi poczucie,
że właśnie wygrzewa się na słońcu gdzieś na zachodzie Stanów Zjednoczonych.
Muzyka płynie sobie przyjemnie, umilając dzień, nie wymusza na słuchaczu
pełnego zaangażowania w odbiór, muzycy nie silą się na muzyczny odpowiednik
zaawansowanej matematyki, ale to, co robią, robią z wdziękiem i naturalnością.
Wśród tych dziewięciu numerów aż trzy to w zasadzie dwuminutowe miniaturki.
Tylko zamykający album numer Gotta Get
Away – zresztą chyba najcięższy i najbardziej dynamiczny w zestawie – trwa nieco
dłużej, bo sześć minut, oferując kilkuminutowy psychodeliczny odlot z wydatnym
udziałem wysuwającej się dłuższymi fragmentami na pierwszy plan perkusji. Ale siła
tej płyty tkwi właśnie we wspomnianej prostocie i w tym, że tych numerów po
prostu cholernie dobrze się słucha. Takie kompozycje jak To Be Whole czy Death After
Life powinny pojawiać się na antenie wszystkich stacji rockowych, bo to
muzyka, która wpada w ucho i jest przyjemna, a przy tym nie trąci banałem i raczej
nie powiela najbardziej oczywistych schematów konstrukcyjnych. A do tego mamy
kilka wspomnianych już krótszych muzycznych tematów w klimatach jeszcze
lżejszych, jak choćby 16 Ounce Blues,
które mocno czerpie z country. 34 minuty z tym albumem upływają błyskawicznie i
natychmiast ma się ochotę włączyć tę płytę jeszcze raz.
Nie oczekuję od zespołów typu
Crypt Trip odkrywania nieznanych do tej pory fanom rocka patentów. Wiadomo, że
jest to muzyka tak głęboko osadzona w tradycji amerykańskiego rocka, że tu się
niczego nowego nie wymyśli. Można po prostu albo brzmieć w takich klimatach
naturalnie i prawdziwie, albo trącić fałszem i kalkulacją na kilometr. W
przypadku Crypt Trip mamy do czynienia z tym pierwszym przypadkiem i dlatego
jestem przekonany, że do ich płyt będę co jakiś czas z przyjemnością wracał.
1. Forward (1:55)
2. Hard Times (4:50)
3. To Be Whole (4:16)
4. Death After Life (4:38)
5. Free Rain (4:31)
6. Wordshot (4:21)
7. 16 Ounce Blues (2:00)
8. Pastures (1:49)
9. Gotta Get Away (6:08)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Zanim posłucham, podzielę się ładnym kawałkiem. Nie wiem, czy można podawać linki, ale zaryzykuję:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=vkySbpaqVEc
Finowie wydali niedawno płytę, która może się podobać :-)
z czymś mi się to kojarzy, ale nie wiem z czym :D w każdym razie przyjemnie brzmi. po powrocie z wakacji poszukam całości :)
UsuńZnalazłem ich na spotify.. bardzo dobra płyta... dzięki za propozycję :)
UsuńNie będzie łatwo. Ich label to Soundhill.
OdpowiedzUsuńAle posłuchałem Crypt Trip i fajnie się słucha, luzackie.
Fsam ras do piwa ;-)
I choć są kapeli takich tysiące, to cieszy, ze są, bo to dobra jakość jest. Ja może trochę marudzę, ale mam mniej czasu od młodych, dlatego szukam albo bardzo ładnych, albo zgoła wstrząsających rzeczy, na dobre rzucam uchem i lece dalej... :-)
Udanych wakacji zatem.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze jedną ciekawostkę zapodam: trafiłem na rock afrykański i ujęło mnie brzmienie. Dawniej tam (w Afryce) bywałem częściej, teraz z rzadka, może dlatego ujęło mnie: Kraj - Niger, Mdou Moctar - 2019 - Ilana (The Creator. Fajnie mi się słuch akilku pierwszych numerów, na całość już cierpliwości brakuje :-)