Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fusion. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fusion. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 czerwca 2024

Elephant9 - Mythical River [2024]

Słonie to piękne i mądre stworzenia, ale jest w nich też coś takiego, że znakomicie sprawdzają się w nazwach zespołów grających świetną, klimatyczną muzykę. Znam takich z pięć i każdy z nich tworzy dźwięki na naprawdę wysokim poziomie. Kilka z nich pojawiało się już na tym blogu, o dziwo nigdy jeszcze nie pisałem o norweskim trio Elephant9, choć ich twórczość śledzę już od kilku lat. Niniejszym błąd ten naprawiam, a okazją do tego jest znakomita tegoroczna płyta Mythical River.

niedziela, 14 kwietnia 2024

Carpet - Collision [2024]

Kazali trochę czekać na ten swój nowy album panowie z grupy Carpet. Poprzednia, czwarta ich płyta – About Rooms and Elephants – ukazała się w 2018 roku. Jak sami piszą, za nowe utwory zabrali się już rok później… ale potem oczywiście cały świat stanął przez Covid. Gdy w końcu udało się stworzyć już mniej więcej dwie-trzecie materiału na płytę, wróciła możliwość grania koncertów, co po dwóch latach zamknięcia musiało oczywiście wpłynąć zarówno na nastroje w zespole, jak i na tworzoną muzykę. Nowy album zmienił nieco kształt. Część utworów z niego wypadła, pojawiły się inne, komponowane w nieco innym klimacie i innej rzeczywistości. Efektem tych wszystkich zawirowań jest piąty studyjny krążek Bawarczyków – Collision.

poniedziałek, 25 marca 2024

Sean Ono Lennon - Asterisms [2024]

W zeszłym roku zaczęły się wreszcie pojawiać pierwsze informacje o tym, że powstaje nowa płyta formacji The Claypool Lennon Delirium. Album poprzedni, South of Reality, to moja płyta roku 2019, nie muszę więc chyba pisać, jak bardzo czekam na trzeci krążek tego zespołu. No to sobie jeszcze poczekam, ale na osłodę mamy nowy solowy album Seana Lennona. Album, na który zupełnie nie czekałem, bo nie miałem pojęcia, że powstaje, ale który od pierwszego odsłuchu mocno mnie oczarował. Nie spodziewajcie się jednak klimatu płyt nagranych z Lesem Claypoolem. Nowy, pierwszy od wielu lat solowy krążek syna Johna i Yoko (pomijając soundtracki) to rzecz z nieco innej muzycznej bajki niż jego dotychczasowe dokonania.

środa, 13 grudnia 2023

The Fyoogs - Ambedo [2023]

Bardzo niewiele informacji mogłem znaleźć o działalności The Fyoogs. Wzmianek na Rateyourmusic czy Discogsie nie znalazłem. Na Bandcampie jest mnóstwo pozycji w dyskografii, ale zdecydowana ich większość to pojedyncze nagrania lub EP-ki, a najstarsze pochodzą z 2018 roku. Wydawało mi się, że skład na tych nagraniach jest dość stały, ale przy nowym albumie (i to nie na Bandcampie, a w innym miejscu w necie) widzę w dużej mierze inne nazwiska. Dużo nazwisk. I jednocześnie tylko trzech gości na zdjęciu profilowym. Po krótkim śledztwie wychodzi na to, że wszystkim kieruje gitarzysta, wokalista i kompozytor Simon Hartley, którego przygoda z muzyką sięga jeszcze lat 80. i 90., a cała ta towarzysząca mu gromadka bez względu na jej aktualną liczebność stacjonuje w Adelajdzie.

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Harpo Jarvi - Abuelo Blanc [2021]

Oh, by the way – which one is Harpo? Przyznam, że gdy zobaczyłem nazwę zespołu, wyobraziłem sobie ekscentrycznego, przedwojennego fińskiego narciarza… Tymczasem jest to trio z St. Louis. Ich pierwsza płyta wyszła w 2019 roku, ale jakoś wtedy na nią nie trafiłem. Udało się przy albumie numer dwa – Abuelo Blanc. Ciekawa, artystyczno-psychodeliczna okładka, pięć przeważnie dość rozbudowanych numerów i tagi na Bandcampie takie jak „psychedelic dreamfunk” czy „grandpa’s party”. Czy można tego nie sprawdzić?

czwartek, 1 października 2020

Wight - Spank the World [2020]


Wight znam i lubię od kilku lat, choć z pewnością nie jest to jedna z tych formacji, które śledzę najbardziej – nie wyczekuję z niecierpliwością na wszelkie wieści ze studia, nie odliczam dni do premiery nowej płyty, nie trzymam kciuków przed ogłoszeniem trasy, żeby może jakimś cudem byli gdzieś w okolicy. Ale jednocześnie wiem, że jak już wypuszczą coś nowego, to zdecydowanie będzie czego słuchać. To jest gwarantowane. Ich wcześniejsze nagrania to przede wszystkim kapitalny klimat jambandowy – często długie, instrumentalne improwizacje, trochę bluesa i klasycznego rocka, szczypta psychodelii, ale też klimat czarnej muzyki. Zdecydowanie czuć było już na poprzedniej płycie soulowo-funkowy luz w niektórych numerach. Mniej więcej tego się właśnie spodziewałem także po albumie Spank the World. No to się zdziwiłem.

wtorek, 2 czerwca 2020

Fren - Where Do You Want Ghosts to Reside [2020]


Z polsko-ukraińską, stacjonującą w Krakowie formacją Fren miałem już oczywiście styczność w formie koncertowej, w której sprawdzili się bardzo obiecująco, zarówno w małym klubie przed psychodelicznym The Sonic Dawn, jak i w dużej Progresji przed legendami prog rocka, grupą Caravan. Pasowali w obu miejscach, co już świadczy o tym, że trudno jednoznacznie klasyfikować muzykę graną przez kwartet. Trochę progresji, trochę klimatów okołojazzowych, nieco muzyki idealnie pasującej do filmów – wszystko to wyszło udanie na koncertach. Czas na pierwszy duży album studyjny.

czwartek, 2 maja 2019

On the Raw - Climbing the Air [2019]


Katalońska formacja On the Raw wychodzi nieco poza obszar, którym najczęściej zajmuję się na tym blogu. Zespół istnieje od 2015 roku i 1 marca wydal swój drugi album – Climbing the Air. Muzyka grupy w niektórych miejscach wszechinternetów bardzo ogólnie określana jest jako rock progresywny, co według mnie jest w ich przypadku pojęciem mocno mylącym, bo w mojej opinii znacznie więcej jest tu elementów jazzu czy fusion niż klasycznego rocka progresywnego. To zresztą znajdziemy na profilach samego zespołu w mediach społecznościowych. Nie to, żeby zespoły zawsze najlepiej wiedziały, co grają, ale w tym przypadku można muzykom zaufać. Jest to jednak jednocześnie muzyka na tyle od klasycznego jazzu czy nawet fusion odbiegająca, że może zainteresować słuchaczy szeroko pojętego rocka.

środa, 28 marca 2018

Adam Holzman - Truth Decay [2018]


Adama Holzmana – nie da się ukryć – znam głównie z tego, że jest klawiszowcem w grupie Stevena Wilsona. Smutna prawda o mnie. Ale wiem też, że jest synem założyciela Elektry, Jaca Holzmana, oraz że grywał z wielkimi – przede wszystkim z Milesem Davisem (lepiej się nie da), Marcusem Millerem i całą masą zacnych jazzmanów. Nie jest więc ze mną aż tak źle. Zarówno jazzowy życiorys, jak i gra w zespole Wilsona odbijają się mocno na nowym solowym albumie Holzmana. To pierwsze – ze względu na muzykę. Bo jakby na to nie patrzeć, Truth Decay to płyta z mocno jazzowym klimatem, nawet jeśli zahacza tak o progresję, jak i czasem nawet o funk. Element Wilsonowy to w mniejszym stopniu same dźwięki (choć tu i tam daleko od takiego Ravena nie odchodzą), ale przede wszystkim nazwiska, bo na płycie pojawia się niemal w komplecie obecne koncertowe wcielenie grupy bosonogiego. Nie on jest tu jednak głównym bohaterem, więc wróćmy do Holzmana.