Grecja zdecydowanie wdarła się w
ostatnich latach do czołówki europejskiego stoner-psychodelicznego podziemia.
Zazwyczaj są to jednak zespoły, które lubią solidnie przyłoić i rozwalcować
słuchacza potężnym riffem. W przypadku Tritocosmics jest inaczej. Kwartet z
Aten też podąża psychodeliczną ścieżką, ale w zdecydowanie lżejszym wydaniu. To
raczej hipnotyczne pląsy po śródziemnomorskich plażach i oraz wycieczki w
kosmos niż rytmiczne bujanie się pod naporem przesterowanego riffu. W
listopadzie ukazała się pierwsza płyta formacji – Tales of a Blind Cosmonaut.
Zaczynają dynamicznie, choć, jak
już pisałem, nie przesadzają z ciężarem. Powiedziałbym, że Ascent to raczej klimaty garażowego rocka zmieszane z przyjemną
pop-rockową psychodelią późnych lat 60. Daleko od takiego brzmienia nie
odchodzą też w Crab Sandwich.
Przyjemnie to buja, trochę w klimacie takich grup jak Electric Sun czy The
Sonic Dawn, jeśli miałbym ich do kogoś porównać. Ale o ile początek płyty był niezły,
o tyle na wyższy poziom wchodzi ona według mnie od trzeciego numeru, gdy na
przód wychodzi dużo spokojniejsza, kosmiczna, nieco hipnotyczna psychodelia w niezwykle
przyjemnym, klimatycznym wydaniu. Zarówno Sheikh
of Malibu jak i Binary Sunset to
według mnie zdecydowanie najlepsze utwory na płycie. Kapitalną rolę w obu
kompozycjach odgrywają klawisze, które wnoszą w tę muzykę mnóstwo świeżości i
lekkości oraz sporą domieszkę kosmosu. W drugiej z tych kompozycji panowie na
chwilę wchodzą w klimaty niemal jazzowe i sprawdza się to świetnie.
W Geordie wciąż spacerujemy sobie w kosmosie, choć tu już zespół dość
stanowczo wraca do grania dużo dynamiczniejszego, napędzanego sprawną pracą sekcji
rytmicznej. Do luzackiego, garażowego grania z początku płyty zespół wraca w Rodon. Tak sobie myślę, że brzmi to
nieco jak Bowie, choć nie potrafię do końca przyporządkować tego klimatu do
konkretnego okresu w działalności tego artysty. W najdłuższym na płycie A Sensual Evening (with the Tribe Leader’s
Daughter) (kapitalny tytuł) do znakomitego klimatu rodem z klubów nocnych u
Rodrigueza czy Tarantino fantastycznie dorzuca się saksofon (obsługiwany przez
klawiszowca/wokalistę grupy). Craven
to głęboki ukłon w stronę klasyki rocka przełomu lat 60. i 70., choć z
posmakiem śródziemnomorskiej psychodelii w drugiej części. Zamykające album Binary Sunrise to niespełna dwuminutowa kosmiczno-klawiszowa
plama dźwiękowa, niezwykle przyjemnie prowadząca nas do końca tej udanej płyty.
Debiut Tritocosmics każe pokładać
spore nadzieje w tej formacji. Co prawda mam wrażenie, że za dużą porcję moich
pochwał dla tego krążka odpowiadają dwie kompozycje, które z pewnością
podbijają ocenę całości, ale i bez nich byłaby to propozycja co najmniej
przyzwoita. Warto śledzić dalsze losy tego zespołu, bo jest tu spory potencjał
na solidną pozycję w europejskim psychodelicznym podziemiu.
Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.
1. Ascent (4:29)
2. Crab Sandwich (5:15)
3. Sheikh of Malibu (5:43)
4. Binary Sunset (5:54)
5. Geordie (4:11)
6. Rodon (5:25)
7. A Sensual Evening (with the Tribe Leader's Daughter) (7:03)
8. Craven (6:07)
9. Binary Sunrise (1:53)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Kurcze, słucham trzeci raz i coraz bardziej Grecy mi pasują. Ciekawa ta płyta, różnorodne gatunki wymieszane, instrumentalne i wokalne utwory. Nie jest nudno. Najbardziej mi spasował Rodon, taki pop rock zaśpiewany po punkowsku. 😊. Dorzucam płytę gdzieś na boczek. Do kolejnego odsłuchania. 8/10
OdpowiedzUsuń