wtorek, 24 sierpnia 2021

Riverside [support: Collage i Mick Moss] - Warszawa [Letnia Scena Progresji], 21 VIII 2021 [galeria zdjęć]

Może i sam fakt działania jako zespół przez 20 lat nie jest aż tak wielkim wyczynem, ale już to, że niemal na samym początku tej drogi doświadczyło się dość dużej popularności, a przez kolejne lata cały czas zdobywa się nowych fanów i dociera do coraz większego grona odbiorców, musi budzić podziw. Jeszcze większym wyczynem w obecnych czasach wydaje się zorganizowanie choćby niewielkiej trasy koncertowej. Kiedy ostatni raz zespół Riverside grał koncerty, panowie musieli zwinąć zabawki w połowie zagranicznego wyjazdu i wracać szybko do kraju, zanim ktoś postanowi gdzieś ich nie wpuścić lub skądś nie wypuścić. Półtora roku później zespół z okazji swoich 20. urodzin zagrał w czterech głównych polskich ośrodkach koncertowych, czyli w Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie i Krakowie, a wszystko zwieńczy niespodziewany koncert na zamknięcie Ino-Rock Festival, który już w najbliższą sobotę.

Występ w Warszawie to z oczywistych powodów wydarzenie szczególne, bo odbył się na tyłach warszawskiej Progresji, czyli koncertowego domu Riverside. Jak podkreślał sam zespół, panowie wystąpili chyba na wszystkich scenach w trzech różnych siedzibach klubu, a do tego jeszcze tuż obok tej obecnej mają salę prób. I dla mnie Progresja stała się od niemal 10 lat koncertowym domem, więc zarówno dla muzyków, jak i dla mnie, był to piękny powrót po kilkunastu miesiącach przymusowego rozbratu z muzyką na żywo.

To pierwsze koncerty z Maciejem Mellerem jako oficjalnym członkiem grupy, choć oczywiście fani już dawno przyzwyczaili się do jego widoku po lewej (z ich perspektywy) stronie sceny i w pełni zaakceptowali go jako "swojego", ale teraz zostało to już oficjalnie przyklepane. Maszyna została solidnie naoliwiona, więc po zespole zupełnie nie było widać długiej przerwy. Piszę to oczywiście z perspektywy widza koncertu w Warszawie, ale z relacji licznych znajomych, którzy byli na pozostałych występach tej mini-trasy, wynika, że to samo można powiedzieć o wszystkich czterech koncertach.

Set, jak przystało na urodzinową trasę, przekrojowy, z wieloma kompozycjami należącymi do ulubionych jeśli chodzi o ogół fanów, choć zapewne każdy dopisałby coś, czego w jego lub jej opinii brakowało. U mnie pewnie byłoby to In Two Minds (ale z kolei mieliśmy równie piękne i podobne w muzycznym charakterze Time Travellers) czy coś z EP-ek. Narzekać jednak nie zamierzam, bo jak tu narzekać, kiedy w trakcie jednego koncertu można usłyszeć The Same River, Second Life Syndrome, Left Out, The Depth of Self-Delusion, Escalator Shrine czy The Curtain Falls? W tym ostatnim, zamykającym zresztą set, zespół wrócił do dawnej, kapitalnie sprawdzającej się tradycji opuszczania kolejno sceny. Z ciekawostek mieliśmy też niegrany od mniej więcej dekady Rainbow Box czy wreszcie nowy utwór, nagrany specjalnie z okazji urodzin, który prawdopodobnie nie trafi na nowy album studyjny. A ten też został już wstępnie zapowiedziany. Czyli same dobre wieści!

Warto też wspomnieć, że w tej urodzinowej mini-trasie grupie Riverside towarzyszyła legenda polskiej sceny progrockowej, czyli zespół Collage, oraz Mick Moss, lider Antimatter, który niedawno gościł jako wokalista w dwóch utworach na solowej płycie klawiszowca Riverside, Michała Łapaja. Collage po raz kolejny obiecali, że nowa płyta jest bliżej niż dalej, i zaprezentowali set, który z pewnością przeniósł w czasie niejednego fana muzyki progresywnej do lat 90. Obok dwóch nowych numerów w secie znalazły się najbardziej rozpoznawalne numery warszawskiej grupy, z płyt Baśnie i Moonshine. Zabrakło jedynie granego na innych koncertach na koniec setu Living in the Moonlight, co zapewne było efektem zagapienia się Micka Mossa, który pomylił godziny swojego występu, przez co - wobec obowiązującej od 22 ciszy nocnej - zarówno on jak i Collage musieli nieco skrócić swoje występy. Co do samego Mossa, to zaprezentował bardzo przyjemny, minimalistyczny set akustyczny wypełniony m.in. autorskimi wersjami Big in Japan grupy Alphaville czy Whole Lotta Love Zeppelinów.

To był mój 31. występ Riverside. Widziałem ich w różnych okolicznościach - w małym łódzkim klubiku przy Piotrkowskiej, w Spodku, gdzie supportowali Dream Theater, na Przystanku Woodstock, gdzie grali przed wielkim tłumem na olbrzymiej scenie, ale też na mini-koncercie dla 30 osób na spotkaniu członków starego fanklubu czy podczas krótkich koncertów w Empikach gdzieś w okolicach wydania trzeciej czy czwartej płyty, i w wielu innych miejscach. Z perspektywy fana to bezcenne wspomnienia. Ale z drugiej strony czasem trochę zazdroszczę tym, którzy mają okazję trafić na ich koncert po raz pierwszy, bo to musi być kapitalne przeżycie.

Riverside


































 

Collage

















 

Mick Moss








Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i mam do nich wyłączne prawa. Linkowanie do tej podstrony mile widziane. Daj znać, jeśli chcesz je jakkolwiek wykorzystać. / All photos were taken by me and I own all rights to those photos. Feel free to link to this page. Write to me if you want to use them for any purpose.

---

Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia  w każdy piątek o 21, Radio F.L.O.Y.D. w sobotę o 18 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

3 komentarze:

  1. Świetna relacja i zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna relacja.. pierwszy raz na nich byłem kiedyś w Mega Klubie w Katowicach jeszcze koło dworca.. ależ do był strzał w czaszke.. i jeszcze Moonlight jako support.. fajne czasy...

    OdpowiedzUsuń