SZOK! NIEDOWIERZANIE! DRAMAT
FANÓW DEPECHE MODE!
Myśleli, że ich ulubiony zespół
wydał świetną płytę, a to Ulver…
Tak mógłby brzmieć nagłówek w
Aszdzienniku. Muzyczny kameleon Kristoffer Rygg powraca z kolejnym obliczem
projektu Ulver. Nie znam jeszcze zbyt dobrze dyskografii tej grupy, bo
zainteresowałem się jej twórczością stosunkowo niedawno, ale mam wrażenie, że
poza reggae i italo disco grali już wszystko. Tym razem postanowili chyba
zademonstrować, że da się w 2017 roku nagrać dobrą płytę Depeche Mode, w
dodatku nie będąc tym zespołem. Plan się powiódł – album wyszedł zaskakująco
udanie, choć w zasadzie niespodzianką to żadną być nie powinno, wszak Ulver od
kilku już lat coraz śmielej zapuszcza się na terytorium muzyki elektronicznej,
dark ambient, synthpopu czy new wave. To właśnie mieszankę tych brzmieniowych
obszarów znajdziemy na trzynastym krążku formacji – The Assassination of Julius Caesar.
Nowy Ulver to niemal trzy
kwadranse wielkiego ukłonu w stronę brzmień lat 80., co zresztą wynikało już z
wymienionych przeze mnie przed momentem gatunków, z których grupa czerpie na
tej płycie. Zapowiadał to też kapitalny singiel Nemoralia, który fantastycznie łączy mrok i chłód brzmienia z
chwytliwością. Wręcz idealny singiel dla zwolenników takich brzmień. I ta
mieszanka tajemniczości, chłodu, mroku i przebojowości jest kluczem do
polubienia całej płyty. Jeśli kręcą was takie podbite elektroniką synthpopowo-nowofalowe
utwory, będziecie wniebowzięci. Ulver nagrał płytę w stylu lat 80., ale
pozbawioną brzmieniowego kiczu tamtej dekady. Powiedzmy to sobie szczerze –
brzmienie przede wszystkim instrumentów klawiszowych oraz wszelkich
syntezatorowych wynalazków tamtych czasów zestarzało się błyskawicznie. Dlatego
dzisiaj muzyka lat 80. najlepiej brzmi… we współczesnych wykonaniach. I dlatego
też albumu The Assassination of Julius
Caesar słucha się tak dobrze. A jeśli do tego zespół potrafi trochę
pokombinować i ubarwić to brzmienie, to tym lepiej. Tak jest choćby w
ponaddziewięciominutowym Rolling Stone,
w którym pod koniec dość zwarta, rytmiczna konstrukcja muzyczna przeobraża się
w z pozoru chaotyczny jazgot z kluczową rolą saksofonu. Saksofon wróci zresztą
także w zamykającym album Coming Home,
które od samego początku powala kapitalnym mrokiem i zaskakującą przy takiej
przestrzeni intensywnością brzmienia. Niby jest bardzo oszczędnie jeśli chodzi
o aranżację, ale dzieje się tu bardzo wiele, a całość fantastycznie rozkręca
się przed samym finiszem płyty.
W międzyczasie mamy też
rozpoczynające się niczym marsz żałobny So
Falls the World, które także w sferze tekstowej porusza się po mocno
apokaliptycznych rejonach, tworząc dość posępną, ale piękną całość (dynamiczne
zakończenie wprowadza tu też element zaskoczenia). Ten klimat końcówki So Falls the World ma swoje przedłużenie
w Southern Gothic. Rozpoczyna się od tajemniczych
odgłosów w tle, ale szybko wchodzi właśnie ta dynamika i mocny rytm,
nawiązujące do drugiej części poprzedniej kompozycji. To najkrótszy numer na
płycie, w dodatku mocno przebojowy (z gatunku tych dobrych przebojów), nie
zdziwiłbym się zatem, gdyby był kolejnym singlem promującym album. Taki kawałek
może zaistnieć na antenie zarówno stacji grających ambitniejszą muzykę, jak i
komercyjnych gigantów. Z kolei do znanego już z pierwszego singla świetnego
połączenia częściowo elektronicznego klimatu w dość spokojnym tempie oraz
wpadających w ucho melodii powraca Angelus
Novus – mój ulubiony numer na płycie. To jeden z tych numerów, które
hipnotyzują miarowym rytmem i wywołują ciarki tłem, które co jakiś czas
zaskakuje niemal kosmicznymi dźwiękami. Niby wszystko oparte jest na prostych
melodiach, ale brzmi niesamowicie.
Chłodny klimat, tajemnicze
brzmienia, ogromna przestrzeń aranżacyjna – to nowy Ulver w pigułce. Z pozoru
proste numery odkrywają z każdym odsłuchem kolejne warstwy dźwięków, często
absolutnie magicznych. Z Ulver jest tak, że nawet jeśli nie lubiło się żadnej z
ich poprzednich płyt, to zawsze z ciekawości warto sprawdzić, co znajduje się
na kolejnej, bo nigdy nie wiadomo, w którym kierunku pójdą. Ja nie jestem w
stanie znieść wczesnego, ekstremalnie metalowego oblicza tej formacji. Ale
późniejsze wydawnictwa, choć jeszcze wciąż mało mi znane, już przy pierwszym
kontakcie zaintrygowały mnie. Nową płytą jestem oczarowany. Jeśli mam słuchać
muzyki, w której nie dominują solówki gitary elektrycznej i wibrujące brzmienia
Hammondów, to niech to będzie właśnie taka muzyka. Intrygująca, mroczna,
wielopłaszczyznowa, a do tego cholernie przebojowa na swój sposób. Ja taki
Ulver kupuje.
UWAGA! Blog dorobił się profilu na Facebooku ;)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Ten śmieszny nijaki Ulver może co najwyżej zespołowi Depeche Mode buty lizać.
OdpowiedzUsuńUlver to 2 metry mulu nic więcej
Te dwa metry mułu określane jest przez znawców jako King Crimson 21 wieku, więc zastanów się co piszesz.
Usuńhahaha, to sie ubawiłem twoim komentarzem. nie ma co porównywać tych dwóch kapel, bo to dwa różne światy. A skoro je porównujesz to dowodzisz tym tylko i wyłącznie swojej muzycznej ignorancji. Powodzenia
OdpowiedzUsuńEj, bijcie sie! Buahahahah
UsuńPrzesłuchałem album i w życiu bym nie wpadł na porównanie z Depeche Mode. Jeżeli była tu jakaś inspiracja, to na tyle twórcza, że podobieństwa nie ma praktycznie wcale (zupełnie inaczej niż u Paradise Lost - album "Host" i kilka utworów z "One Second" brzmi całkiem jak DM). Myślę jednak, że muzycy Ulver inspirowali się zupełnie czymś innym, bo przecież na DM muzyka elektroniczna się nie kończy.
OdpowiedzUsuńhttps://www.redbull.com/pl-pl/depeche-mode-ulver-recenzja
Usuńcoś jest na rzeczy...