Freedom Fuel to trio z Helsinek, które
w tym roku wydało swój pierwszy album – Happy
People. Niech was to jednak nie zmyli. Zespół składa się z muzyków, którzy
od lat przewijali się w fińskim rockowym podziemiu, więc absolutnie nie są
debiutantami. Także kompozycje zawarte na Happy
People w dużej mierze miały czas dojrzeć, bo zespół ogrywał je tak w sali prób
jak i na żywo w niektórych przypadkach od ponad dwóch lat. Happy People to zatem podsumowanie pierwszego okresu działalności
zespołu, zamknięcie etapu formowania się grupy. I choćby z powodów wymienionych
przed momentem zupełnie nie brzmi jak album debiutancki. To krążek muzyków,
którzy bardzo dobrze wiedzą, jak chcą brzmieć i – co chyba jeszcze ważniejsze –
wiedza też, jak to osiągnąć.
No to jak chcą brzmieć muzycy
Freedom Fuel? Można odnieść wrażenie, że panowie bardzo lubią lata 90., bo
właśnie w klimatach tamtej dekady utrzymane jest brzmienie tego krążka. Przy
czym lata 90. w muzyce rockowej miały wiele odcieni, więc i ten album na pewno
nie jest jednowymiarowy. Po raz pierwszy przesłuchałem te nagrania pod koniec
września. Potem, w natłoku innych obowiązków i wobec płytowych zaległości,
miałem kilka tygodni przerwy. Gdy ponownie sięgnąłem po te nagrania, okazało
się, że mimo tylko jednego wcześniejszego odsłuchu, kojarzę całkiem sporo
motywów i melodii. Nic dziwnego – kilka numerów z tej płyty od razu wpada w
ucho. Na przykład otwierający całość Leave
It Behind, który kapitalnie łączy dynamikę i świetny riff rodem z
twórczości UFO z przystępną, zostającą w głowie melodią. Od razu też zwracam uwagę
na wokal gitarzysty Teemu Holttinena. Trudno go nazwać całkowicie typowym
rockowym głosem. Teemu śpiewa jakby nieco od niechcenia, nie angażując przy tym
jakichś nadzwyczajnych środków ekspresji i nie wchodząc w żadne wysokie
rejestry czy mocne krzyki. A jednak tworzy to razem z muzyką grupy ciekawą
całość, dodatkowo kontrastując z tytułem płyty i jednak mocno dynamicznym,
skocznym wręcz momentami brzmieniem twórczości Freedom Fuel. Takich
chwytliwych, dość prostych, ale brzmiących bardzo przyjemnie kawałków jest tu
rzecz jasna więcej. Good Intentions
czy First Hand dzięki swoim
wpadającym natychmiast w ucho refrenom i dość prostym motywom muzycznym zostają
w głowie już przy pierwszym odsłuchu i w zasadzie człowiek już przy drugim czy
trzecim zetknięciu się z nimi łapie się na tym, że nie tylko je zna, ale i
podśpiewuje sobie fragmenty tekstu.
Te wspomniane numery kojarzą mi
się trochę z zespołami pokroju Green Day, co jest o tyle dziwne, że nie
przepadam za takim graniem, jakie te grupy prezentują, a tu mi się ono podoba.
Jednak jeszcze bardziej podobają mi się utwory nieco cięższe, może mniej
chwytliwe, ale bardziej klimatyczne, jak Dirt
in the Ground czy I Can’t Come.
Tu moje skojarzenia idą bardziej w stronę Stone Temple Pilots, a czasem może i
Soundgarden czy Mad Season (pomijając kompletnie inny charakter wokalu). Druga
ze wspomnianych kompozycji idzie nawet w kierunku czegoś, co moglibyśmy nazwać
mrocznym, brudnym bluesem z naleciałościami stoner-sludge’owymi. Z STP, a może
także i Velvet Revolver (zapewne przez powiązania personalne) kojarzy mi się
także Let Them Go. Tu niby jest chwytliwie
w refrenie, ale przede wszystkim jest dość agresywnie i dynamicznie. Ghost Before Me oferuje z kolei dużo
spokojniejszy klimat. Niby zespół nie odbiega daleko od brzmienia reszty płyty,
ale całość jest luźniejsza, bardziej stonowana, daje oddech po kilku
rozpędzonych, żywych numerach. To samo dotyczy kompozycji MOTPFE, która album
wieńczy, choć tu w drugiej części kompozycji na sam koniec albumu zespół
rozpędza się solidnie w kilku momentach.
Oczywiście trudno rozpatrywać
debiut Freedom Fuel w tych samych kategoriach, co debiuty grup, których muzycy stawiają
na scenie dopiero pierwsze kroki. Tu od początku do końca słychać, że to już
doświadczona ekipa. Ale nawet zapominając o tym, że to pierwsze wspólne
wydawnictwo tych panów, trzeba przyznać, że wyszło naprawdę bardzo dobrze. To
nie jest płyta, która przewróci muzyczny świat do góry nogami, ale słucha się
jej kapitalnie i – co pewnie najważniejsze – chce się do niej wracać. Freedom
Fuel trafiają zatem na olbrzymią listę zespołów, których kolejne kroki
zamierzam bacznie obserwować.
1. Leave It Behind (5:12)
2. Dirt in the Ground (4:24)
3. Let Them Go (3:17)
4. Good Intentions (3:51)
5. I Can't Come (7:38)
6. First Hand (4:07)
7. Happy People (4:15)
8. Ghost Before Me (4:09)
9. Gimme a Pill (4:52)
10. MOTPFE (6:00)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz