Od premiery jedenastego
studyjnego albumu Europe upłynęło już kilkanaście dni, a na blogu do tej pory
cisza, mimo że czekałem na tę płytę. Przypadek? Nie sądzę! No dobrze, może
jednak trochę przypadku w tym było, ale jednak nie tylko. Słuchałem już tego
krążka kilkanaście razy, a mimo to wciąż mam z nim problem – nie do końca
potrafię przelać na wirtualny papier swoje myśli związane z Walk the Earth. Niby mi się podoba
(momentami nawet bardzo), ale nie do końca wiem czemu, niby coś pasuje mi mniej
niż w przypadku War of Kings, ale też
nie wiem, czy potrafię sprecyzować co. Zacznę może od tego, że Walk the Earth to naprawdę udana płyta.
To dobry początek.
Pod wieloma względami jest to
kontynuacja znakomitego albumu War of
Kings – chyba mojego ulubionego w dorobku szwedzko-norweskiej formacji. Po
raz drugi za konsoletą usiadł Dave Cobb – stały współpracownik uwielbianych
przeze mnie Rival Sons. Efektem jest album, który – ponownie – zdecydowanie bardziej
odnosi się do klasyki brytyjskiego hard rocka niż do klasyki „ejtisowego” pudel
metalu. Każdą kolejną płytą Europe potwierdzają, że zauważyli zakończenie lat
80. (w przeciwieństwie do niektórych swoich fanów…), zresztą nawet w tamtej niesławnej
dekadzie zdecydowanie górowali umiejętnościami i brzmieniem nad większością
równie znanych formacji. Tym razem zespół nagrał dziesięć kompozycji trwających
w sumie nieco ponad 40 minut. Nie byle gdzie, bo w kultowych Abbey Road
Studios. To zresztą nie jest jedyne nawiązanie do największych sław muzyki
rockowej, bo uwagę zwraca okładka wydawnictwa, dość mocno odnosząca się
stylistycznie do prac legendarnego duetu Hipgnosis. Kompozycje zazwyczaj są
zwarte i dość krótkie. Jedynym wyjątkiem jest zamykające całość Turn to Dust, które – nawet jeśli
pominąć kilkanaście sekund ciszy i mały muzyczny dodatek na samym końcu – trwa około
sześciu minut. W pozostałych numerach zespół szybko przechodzi do sedna i
raczej nie pozwala sobie na instrumentalne odjazdy ani długie budowanie
klimatu.
Płytę otwiera utwór tytułowy,
który w pewien sposób nawiązuje muzycznie do Rainbow Bridge z albumu poprzedniego, czyli znowu mamy melodyjność
połączoną z mocą i trochę purpurowo-tęczowe brzmienie, połączone z pierwiastkiem
podniosłych hitów pokroju We Are the
Champions czy We Will Rock You. Utwór
z pewnością wpada w ucho, więc na singiel nadawał się świetnie. To zresztą
żadne zaskoczenie. Można wręcz powiedzieć, że ten zespół specjalizuje się w
takim właśnie połączeniu kapitalnych, wpadających w ucho melodii, oraz
soczystego rockowego grania przyprawionego dość często na ostatnich albumach
lekkimi orientalizmami, jak choćby w The
Siege. Takich mocnych numerów jest tu zdecydowanie więcej. Kingdom United to kolejny dowód miłości
muzyków Europe dla Thin Lizzy, zaś Gto
to zdecydowanie najmocniejszy, najbardziej dynamiczny numer w zestawie –
absolutnie porywający – może trochę w klimacie The Getaway Plan czy Love Is
Not the Enemy. Dla fanów słodkich balladek pokroju Carrie mam złą wiadomość – zły adres. Choć nie znaczy to, że w
ogóle nie ma tu spokojniejszych numerów, bo Pictures
skutecznie tworzy przeciwwagę dla mocniejszych kompozycji, startując z pozycji
bardzo spokojnego, lekkiego kawałka, a potem kapitalnie się rozwijając przez
niemal pięć minut. Na koniec wisien truskawka na torcie – Turn to Dust. Znakomite budowanie
napięcia, narastająca intensywność i kapitalne „wygranie” utworu do końca. I
czy tylko mnie zakończenie z nieco zapętlonym, mocnym instrumentalnym motywem, nagłym
jego przerwaniem, chwilą ciszy i muzyką z zupełnie innej bajki kojarzy się z
końcówką albumu Scenes from a Memory?
Walk the Earth to w zasadzie album bez wpadek, a że nie jest też
zbyt długi, to zatrzymuje skutecznie uwagę słuchacza przez większość czasu. Ale
brakuje mi tu chociaż jednego numeru, który mógłbym z pełnym przekonaniem
zaliczyć do najlepszych w historii grupy. Na War of Kings takim nagraniem było Angels (with Broken Hearts). Tutaj jest wiele kompozycji naprawdę
bardzo udanych i przyjemnych, ale chyba nie z kategorii tych absolutnie
czołowych w dorobku Europe. I chyba to sprawia, że jednak Walk the Earth oceniam trochę niżej niż poprzedniczkę. To jednak
wciąż naprawdę bardzo udany album, który powinien trafić do odtwarzacza każdego
fana dobrego rocka – niekoniecznie tego w klimatach z lat 80.
1. Walk the Earth (4:16)
2. The Siege (4:00)
3. Kingdom United (2:51)
4. Pictures (4:48)
5. Election Day (4:06)
6. Wolves (3:55)
7. Gto (3:29)
8. Haze (3:49)
9. Whenever You're Ready (2:51)
10. Turn to Dust (6:50)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Zgadzam się, niezły krążek ale wyżej cenię albumy:
OdpowiedzUsuń1.The Final Countdown.
2.War of Kings
3.Bag of Bones.
Walk The Earth to co najwyżej numer 4 w moim zestawieniu
ale w sumie to się tego spodziewałem bo chłopaki wysoko zawiesili poprzeczkę, mimo wszystko wydawnictwo godne uwagi i polecenia zwłaszcza fanom Europe;)
o dziwo właśnie widziałem wiele niezbyt przychylnych komentarzy od fanów Europe właśnie. mam wrażenie, że niektórzy chcieliby, żeby oni grali znowu jak w latach 80...
UsuńMnie się wdaje że zwłaszcza w Walk The Earth czuć stary klimat
Usuńa zespół powinien szukać nowych inspiracji żeby się rozwijać lecz nie mogą zapominać o korzeniach album War of Kings dla mnie jest bardzo w kilmacie lat 80-tych więc udowadniają że się da, na Bag of Bones to ja słyszę zupełnie inny Europe bardziej dojrzały (no ale czas leci mogę mieć coś ze słuchem) a Walk The Earth to płyta która stoi okrakiem i tak ani w te ani wte, ale włączasz i wiesz że to Europe.
się rozpisałem no;)
Bardzo dobra recenzja, zgadzam a się z nią w pełni. Osobiście stawiam na dość nisko nie ma hita, wszystkie kawałki równe, dobre nawet bardzo dobre ale bez tego potrzebnego Wow, Secret Society czy Last lookbook at Eden pod tym względem mają przewagę, acz każdy ich album jest różny.
OdpowiedzUsuńA mi akurat Walk The Earth podeszło nawet jeszcze bardziej niż War of Kings. Fakt, hitów trochę brakuje, ale płyta jest niesamowicie równa i mimo masy odniesień do klasyki hard rocka, panowie dalej planują się rozwijać i robić rzeczy, których wcześniej u nich nie słyszeliśmy - patrz wspaniałe "Wolves". Mogę zapętlać i czekać na kolejne koncerty i płyty
OdpowiedzUsuń