Poznałem ich muzykę kilkanaście
miesięcy temu, najpierw za sprawą numeru, który brzmiał niczym alternatywna
wersja pewnego przeboju T. Rex. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się,
że domeną norweskiej formacji Electric Eye jest przede wszystkim muzyka
psychodeliczna. Kupili mnie w zasadzie od pierwszego odsłuchu całej płyty Different Sun, więc tegorocznego,
trzeciego studyjnego krążka formacji, wyczekiwałem z pełną świadomością, że
może to być czarny koń w walce o czołówkę mojej listy ulubionych tegorocznych
płyt. Nie zawiedli. From the Poisonous
Tree od pierwszych singli wydanych wiele tygodni temu zapowiadało się
kapitalnie i cała płyta niewątpliwie dorównała moim dość sporym oczekiwaniom.
Muzykę Electric Eye można by
określić jako rock psychodeliczny, ale byłoby to spore uproszczenie, w dodatku
sam gatunek daje spore pole do interpretacji, więc i niewiele konkretnego nam
mówi. Spróbuje zatem nieco przybliżyć wam muzyczną bajkę opowiadaną przez
norweski kwartet. Owszem, dominuje psychodelia. Tu nie ma żadnych wątpliwości.
I to taka najklasyczniejsza, z końca lat 60. Oprócz niej sporo śladów
krautrocka, ale także trochę elektronicznych klimatów czy luzackiego raga
rocka, a nawet… trochę reggae. Ten ostatni gatunek przebija się od czasu do
czasu głównie w strukturze rytmicznej (choćby w Invisible Prison). Choć aranżacje są znakomicie wyważone i każdy z
instrumentalistów ma mnóstwo przestrzeni, by dołożyć coś od siebie, na pierwszy
plan ewidentnie wybijają się kosmiczne klawisze, które tworzą fantastyczny
klimat w zasadzie w każdym utworze.
Jeśli znacie i lubicie poprzedni
album grupy – wspomnianą już płytę Different
Sun – to najnowsze dzieło Norwegów możecie brać w ciemno. Wszystkie
najlepsze cechy tamtego wydawnictwa zespół zawarł też na tym nowym krążku. Przy
czym nie ma tu mowy o autorecyklingu. To absolutnie nie jest kopia Different Sun i trudno powiedzieć o
którymkolwiek utworze z nowego albumu, że leci na schematach i motywach którejś
z zeszłorocznych kompozycji. I to jest jedna z wielu mocnych stron tej płyty –
klimat jest już nam doskonale znany, jeśli polubiliśmy Different Sun, ale wciąż jest to coś nowego. To, co natychmiast
zwraca uwagę, to olbrzymi luz i polot. Muzycy Electric Eye sprawiają, że
słuchając tych utworów, można się autentycznie zrelaksować – bez względu na to
czy dana kompozycja jest utrzymana w lżejszym klimacie, czy może idzie w stronę
nieco mocniejszego gitarowego grania. Na przykład instrumentalny kawałek Rock på Norska prezentuje oba te oblicza
i kapitalnie się rozwija, a całość jest przesiąknięta duchem koncertowych
improwizacji późnych lat 60.
W Endless Summer cudownie łączy się lekka elektronika z ciepłymi
dźwiękami wibrafonu (lub czegoś, co bardzo wibrafon przypomina) oraz jak zwykle
niezwykle spokojnym, kojącym niemal głosem Øysteina Brauta (warto też zwrócić
uwagę na uzupełniający jego wokal głos Linn Frøkedal). Z kolei przy Turn Around, Face the Sun można
autentycznie odpłynąć. To jest ten rodzaj nieziemsko wręcz przyjemnej, lekkiej
psychodelii z orientalnym posmakiem tu i tam, który nigdy mi się nie nudzi. The Diamond Sutra od początku nakręca
świetne tempo, ale przy oszczędnej aranżacji całość znowu ma niesamowitą
lekkość, natomiast zamykający album numer Meditasjonen
jest… no właśnie tym – rodzajem muzycznej medytacji, wyciszenia, choć tak
naprawdę nie ma się tu po czym wyciszać, gdyż cały album od początku do końca
był jednym wielkim muzycznym okładem przeciwbólowym i antystresowym.
Czasami pod koniec roku zespoły
wyskakują niespodziewanie ze świetnymi płytami i wywracają gotowe już niemal
rankingi ulubionych płyt do góry nutami. W tym przypadku trudno jednak mówić o
zaskoczeniu. To było moim udziałem, gdy poznawałem Different Sun. Na nowy krążek Electric Eye czekałem świadom tego,
że najprawdopodobniej Norwegowie znowu trafią w mój muzyczny gust. I oczywiście
tak właśnie się stało. Płytą From the
Poisonous Tree grupa usadowiła się bardzo wygodnie wśród moich ulubionych
formacji skandynawskich i mam wielką nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będę
wyczekiwał ich kolejnych wydawnictw.
1. Sometimes You Got to Jump to Lift Your Feet (4:12)
2. Invisible Prison (5:14)
3. Rock på Norska (7:30)
4. Endless Summer (5:22)
5. Turn Around, Face the Sun (5:28)
6. Serenity (5:19)
7. The Diamond Sutra (6:05)
8. Meditasjonen (5:25)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Zrobisz listę pod koniec roku? Zacząłem czytać twój blog dopiero od miesiąca z chęcią nadrobilbym zalegosci w najlepszych płytach tego roku.
OdpowiedzUsuńtak, jest taka lista zawsze pod koniec roku albo na początku kolejnego :) dodatkowo jakoś na przełomie grudnia i stycznia zazwyczaj poświęcam jeden albo dwa odcinki Lepszego Punktu Słyszenia (link w stopce) na moje ulubione utwory danego roku :)
Usuń