Historia jest już znana wszystkim
zainteresowanym, więc w olbrzymim skrócie: to miał być rok Riverside (chociaż
Chińczycy twierdzą, że psa), a w strefie oznaczonej tabliczką z napisem „Lunatic
Soul” miało się dziać raczej niewiele. Zostały jakieś pomysły niewykorzystane w
trakcie sesji nagraniowej do płyty Fractured,
więc Mariusz Duda postanowił nadać im ostateczny kształt i wydać na singlu. Z
singla szybko zrobiła się EP-ka, a z EP-ki w zasadzie pełnowymiarowy album. Po drodze
w internecie pojawił się ładny diagram przedstawiający pewne zależności pomiędzy
dotychczasowymi płytami Lunatic Soul, z którego wynika, że jeszcze na dwa
wydawnictwa pod tym szyldem możemy liczyć. Do tego jednak dojdziemy kiedy
indziej. Teraz przewijamy życie do końcówki maja i oto mamy Under the Fragmented Sky – płytę Lunatic
Soul, której miało nie być. Ale jest. I jak dobrze, że jest.
Nie spodziewajcie się tu
kontynuacji Fractured. Co prawda
część utworów faktycznie miała swój początek w trakcie sesji do tego albumu, a
sama płyta jest niejako suplementem Fractured,
ale nie bez powodu tamte nagrania na płytę ostatecznie nie trafiły. Jeśli mam
porównać Under the Fragmented Sky do
wcześniejszych wydawnictw sygnowanych tą nazwą, to jest to dla mnie mieszanka
brzmień z Impressions i Walking on a Flashlight Beam. A że obie
bardzo lubię (ba, ta druga to chyba moje top 10 wszech czasów), spodziewajcie
się w dalszym ciągu tego tekstu zachwytów. Ostrzegałem. Osiem numerów i 36
minut muzyki. W większości są to kompozycje instrumentalne, choć jak na płytę
niemal w całości wypełnioną tego typu utworami, jest tu zaskakująco dużo głosu.
To, co właśnie napisałem, może zostać uznane za sprzeczność, ale spokojnie –
już wyjaśniam. Mariusz bardzo często „dośpiewuje” coś w tle – to nie są
konkretne słowa, raczej oszczędne wokalizy uzupełniające od czasu do czasu
instrumentarium (np. kapitalne zabawy wokalem w końcówce The Art of Repairing). Faktyczny wokal i tekst jest tylko w
ostatniej, znanej już wszystkim kompozycji singlowej – Untamed – a także w utworze tytułowym i w mocno szczątkowej formie
w Trials.
Płyta rozpoczyna się znakomicie. He av en to nie tylko mój ulubiony numer
z tej płyty, ale i jedno z ulubionych nagrań Lunatic Soul. Absolutnie genialny
początek, który natychmiast skojarzył mi się z muzyką grupy Goblin do horrorów
Dario Argento. Może i cały utwór oparty jest na jednym motywie, ale za to jego
wariacje i kolejne dodawane ozdobniki sprawiają, że całość pięknie narasta i
przede wszystkim wprowadza kapitalny klimat od pierwszych fragmentów albumu.
Misję stopniowego wkręcania słuchacza w muzykę poprzez dźwiękową hipnozę
kontynuuje podszyte delikatną elektroniką, tajemnicze Trials. Piękna, akustyczna, półtoraminutowa miniaturka Sorrow jest niejako wstępem do utworu
tytułowego – przyjemnie bujającego i także zdominowanego przez gitarę
akustyczną. I – przepraszam, serio – ale ta kapitalna partia wokalna rozpisana
na kilka „głosów” (choć wszystkie wydobyte z jednego gardła) przywiodła mi w
pewnym momencie na myśl Heartattack in a Layby.
Przepraszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam (w ramach ubolewania idę uderzyć się małym
palcem u stopy o kanciastą nogę od szafki). Ale przyjemne kołysanie po kilku
minutach nagle dobiega końca i wracamy do klimatów z horrorów Argento, co
bardzo przyjemnie spina nam klamrą tę pierwszą część płyty.
Część drugą niezwykle
klimatycznie rozpoczyna Shadows –
zresztą tytuł dobrany idealnie do klimatu, bo próżno szukać na tym krążku
mroczniejszych brzmień niż w tej właśnie kompozycji. Rinsing the Night rozjaśnia nieco brzmienie i wraz z The Art of Repairing przenosi nas bliżej
muzyki znanej z Eye of the Soundscape.
To jeden z tych momentów, gdy linia pomiędzy twórczością dwóch projektów, na
czele których stoi Duda, jest najbliższa zatarcia, choć oczywiście trzeba wziąć
pod uwagę, że Eye of the Soundscape
jest raczej słabo reprezentatywne (mówiąc delikatnie) dla całości dokonań
Riverside. No i wspomniany singiel na koniec – aż mam czasami wrażenie, że
nieco „odlepiony” od reszty płyty, choć może to kwestia odzwyczajenia się od
wokali i „piosenkowości”. No i w sumie można spojrzeć na to z jeszcze innej
strony – po kilkudziesięciu minutach niezwykle klimatycznej podróży przez „mroki
i kosmosy”, mamy nagły powrót do „normalności”, przebudzenie i czas na analizę tego
dziwnego snu.
Po premierze pierwszego singla – Untamed – byłem optymistą. Po odsłuchu
całej płyty okazało się, że gdybym miał uszeregować nagrania z tego krążka pod
względem tego, jak bardzo mi się podobają, Untamed
zamykałoby stawkę, tak jak zamyka album. Tu po prostu nie ma słabych rzeczy, a
całości słucha się niezwykle dobrze. Na Fractured
były znakomite fragmenty, ale jako całość jest to płyta, do której z całej
dyskografii Lunatic Soul wracam najrzadziej. Nie potrafię się zachwycić nią aż
tak jak pozostałymi. Z Under the Fragmented
Sky od pierwszego odsłuchu kilku utworów podczas przedpremierowego
spotkania z Mariuszem kilka tygodni temu czuję więź jako odbiorca-słuchacz. Jeśli
czuje się coś takiego przy pierwszym zetknięciu się z danymi dźwiękami, to
zawsze dobry znak. Tego uczucia nie zastąpi słuchanie płyt po raz
pięćdziesiąty w desperackiej próbie polubienia ich i zrozumienia. Tutaj zero tego typu wysiłku
z mojej strony. Nadaję z tą płytą na jednej częstotliwości.
1. He av en (4:03)
2. Trials (5:42)
3. Sorrow (1:28)
4. Under the Fragmented Sky (5:01)
5. Shadows (4:30)
6. Rinsing the Night (3:55)
7. The Art of Repairing (7:52)
8. Untamed (3:24)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Ten album jest po prostu fantastyczny.Brak wypełniaczy. Słucha się go znakomicie. To na pewno jeden z najlepszych albumów Lunatic Soul. Mam chyba podobnie do Ciebie, bo również nadaje z tą płytą na tej samej częstotliwości.
OdpowiedzUsuń