wtorek, 26 listopada 2019

Sandveiss - Saboteur [2019]


Nie znam historii kanadyjskiego kwartetu Sandveiss, ale z tego, co znalazłem w internecie, wynika, że grupa powstała na początku kończącej się właśnie dekady. W 2012 roku wydali EP-kę, rok później pierwszy album, a potem… cisza. Z wyjątkiem jednego singla aż do zeszłego roku nie ukazało się kompletnie nic. Nie wiem, czy była to przerwa w działalności, czy może po prostu panowie tak długo zbierali się do ponownego komponowania, ale to obecnie dość rzadkie, by między dwiema pierwszymi dużymi płytami zespołu było aż sześć lat przerwy. Jednak z pewnością kwartet dobrze wykorzystał ten czas, bo nagrał bardzo ciekawy album, który powinien przypaść do gustu wielu fanom dobrego, współczesnego rocka granego na wysokich obrotach.

Większość płyt opisywanych na tym blogu łączy to, że znajdziemy na nich wiele odniesień do brzmienia lat 60. czy 70. Nie ukrywam, że jestem fanem takich właśnie klimatów retro, a zespołów, które w takich muzycznych okolicach się lubują, jest obecnie mnóstwo. Jednak w przypadku Sandveiss mamy do czynienia z bardziej współczesnym rockowym brzmieniem, które, jeśli z czegoś odważniej czerpie, to raczej z dokonań ostatnich dwóch dekad, może czasami z lat 90. Głębiej panowie raczej nie sięgają, choć oczywiście można by nie bez racji twierdzić, że pośrednio i tak wszyscy czerpią z Chucka Berry’ego, Beatlesów i Black Sabbath…

Na Saboteur znajdziemy zaledwie siedem utworów i zazwyczaj nie są to kompozycje przesadnie długie. W efekcie dostajemy płytę dość krótką, co wcale nie jest jej wadą. A do tego, jak na jej krótkość, dość zróżnicowaną. Najciekawszym fragmentem albumu jest niewątpliwie zdecydowanie najdłuższy numer w zestawie – ponad dziewięciominutowe The Masquerade. Tu nieco mroczny, ale chwytliwy, dynamiczny rock łączy się świetnie z częścią drugą, w której dominuje klimat żywcem wyjęty z Floydowego Echoes. Po dynamicznym początku albumu w postaci Sands of Time i Dead Inside trochę bałem się, że to będzie taka właśnie niby przyjemna dla ucha, ale dość jednowymiarowa płyta, którą w całości zdominują rockowe numery o radiowym potencjale. The Masquerade było pierwszym dowodem na to, że może być zupełnie inaczej.

To zresztą potwierdziło się do pewnego stopnia w drugiej połowie albumu. Choć The Divider i kompozycja tytułowa to znowu raczej szybsze, dynamiczniejsze rzeczy, Broken Man’s Mind przynosi znacznie spokojniejsze, mocno „bujalne” tempo. Całkowitym zaskoczeniem jest zamykające płytę Burning Ropes, w którym pojawiają się nawet elementy folk rocka. Czy nie jest to zbyt dalekie odejście od brzmienia reszty albumu? Może faktycznie lepiej, gdyby był to pozaalbumowy singiel, albo gdyby zespół wydał to na kolejnej płycie, gdzie może utwór lepiej pasowały stylistycznie, ale z drugiej strony i tak na końcu krążka numer ten sprawdza się nieco lepiej niż gdyby umieszczono go gdzieś w środku. No a już całkowicie pomijając odmienne brzmienie – to po prostu bardzo dobry, intrygujący kawałek, w folkowo-ogniskowym klimacie. Jego jedynym minusem jest to, że słabo pasuje do reszty płyty.

Nagrania na Saboteur są niewątpliwie chwytliwe, z powodzeniem mogłyby być nadawane nawet w nieco bardziej nastawionych na komercję stacjach rockowych. Tu niewątpliwie jest spory radiowy potencjał. Ale jednocześnie jest tu wystarczająco dużo mroku, brudu i ciężaru, by tę przystępność kontrować i doprowadzić do przyjemnego balansu. To trochę tak, jakby ktoś wziął sobie co nieco z Alter Bridge czy Disturbed, ale natychmiast dorzucił szczyptę Alice in Chains czy Stone Temple Pilots. To bardzo dobrze zrealizowana płyta, która każe zwrócić na ten zespół uwagę. Coś mi się wydaje, że przy odrobinie szczęścia mogą za parę lat wypłynąć na głębsze i szersze wody, bo to absolutnie nie są muzyczne klimaty skazujące Sandveiss na wieczne granie po piwnicznych klubach dla stu osób.

Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.

1. Sands of Time (4:36)
2. Dead Inside (3:39)
3. The Masquerade (9:24)
4. The Divider (4:47)
5. Saboteur (4:39)
6. Broken Man's Mind (6:19)
7. Burning Ropes (5:30)


--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

1 komentarz:

  1. Wychodzi, że jeden kawałek na płycie komponowali rok. ;-). Początek Maskarady przypomina mi klimat No Quarter Zeppów. Dawać ich do Polski, zapełniliby jakiś klubik.

    OdpowiedzUsuń