Szwedzką formację Grande Royale
poznałem dwa lata temu. Wtedy to ukazała się trzecia płyta zespołu – Breaking News – o której zresztą pisałem na blogu. Przyznałem wtedy, że nie znam płyt poprzednich, ale – sądząc po tym,
jak brzmią na nowej – mogę sobie wyobrazić, że są utrzymane w bardzo podobnej
stylistyce. No cóż, wciąż nie znam pierwszych dwóch albumów Grande Royale, ale
płyta czwarta… hmm, no brzmi dość podobnie do trzeciej. Jest w dużej mierze
przewidywalnie i… wcale mi to nie przeszkadza.
Muzyka Grande Royale prezentuje
się trochę tak, jakby panowie umówili się, że biorą wszystkie najbardziej
popularne i oczywiste rockowe patenty, i tworzą z nich nowe numery. Może i
przez to ryzykują zbliżenie się niebezpiecznie do rockowej parodii, ale z
drugiej strony są w tym wszystkim tak naturalni, że to ryzyko szybko niwelują. Take It Easy to jedenaście prostych,
zazwyczaj krótkich kawałków, bardzo w stylu amerykańskiego, luzackiego, niezbyt
ciężkiego rocka lat 70. Trochę Petty’ego, trochę CSN&Y, nieco Heart, więcej
niż odrobina Grand Funk – no, takie właśnie klimaty. Do kompletu parę motywów z
Thin Lizzy albo AC/DC i mamy bardzo łatwostrawny koktajl.
No dobrze, trochę zaskoczeń
jednak tu znajdziemy. Wynikają one na pewno w dużej mierze z dość dużych
przetasowań personalnych. W porównaniu z poprzednim albumem w grupie zostało
dwóch muzyków – gitarzyści Andreas Jenå i Gustav Wremer. Ten drugi został też
nowym głównym wokalistą zespołu. Poprzedniego w grupie już nie ma, podobnie jak
znanej z Breaking News sekcji
rytmicznej. Musiało się więc choć trochę pozmieniać. Na przykład w otwierającym
album Bright It Up z rockowym
instrumentarium znakomicie łączą się dęciaki, a swoje do chwytliwości numeru
dokładają też żeńskie chórki. To na pewno jakimś zaskoczeniem dla mnie być
musiało. Kolejna niespodzianka to Hands
Up, w którym mamy tym razem już główny wokal żeński Tove Abrahamsson. Potem
może niespodzianek mamy już nieco mniej, za to przyjemnie jest w dalszym ciągu.
Sweet Livin’ flirtuje z klimatami
southern rocka, zaś Cogitaror na
wstępie oferuje zagrywkę rodem z płyty ZZ Top. A takie Ms. Sunshine momentami brzmi jak komercyjne próby Rainbow z lat 80.
W żadnym z tych przypadków nie oznacza to, że mamy do czynienia z ordynarnymi
odgapiankami. Raczej z motywami lub brzmieniem, które czasami przez krótszą lub
dłuższą chwilę przywołują na myśl różnych znanych i lubianych. Tak naprawdę wyróżnianie
konkretnych utworów sens ma niewielki, bo całej płyty po prostu dobrze się
słucha.
Mimo pewnych zmian w porównaniu
do albumu poprzedniego mógłbym o nowej płycie Grande Royale napisać w
podsumowaniu mniej więcej to samo – świetne, proste, chwytliwe granie, które
znakomicie sprawdzi się podczas podróży samochodem. To nigdy nie będzie muzyka
aspirująca do czegoś wyższego – panowie żadnego przełomu muzycznego nie
dokonają, bo i raczej nie mają tego w planach. Grają to, co lubią. Wychodzi im
to kapitalnie. Przyznajcie sami – nie macie czasem ochoty po prostu odpalić
czegoś w tym stylu, wypełnionego prostymi, trzy-czterominutowymi chwytliwymi
numerami opartymi na prostym gitarowym riffie i ciepłym, amerykańskim
brzmieniu? Oczywiście, że macie – nie oszukujcie.
Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
1. Bring It Up (3:31)
2. Out of Gas (3:23)
3. Hands Up (4:15)
4. Sweet Livin' (4:08)
5. Cogitator (3:11)
6. Decelerate (2:52)
7. Ms. Sunshine (2:42)
8. Baby You're a Fool (3:53)
9. Going Strong (3:29)
10. Standing in My Way (3:58)
11. On and On (3:45)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz