środa, 19 czerwca 2019

Prysma - Closer to Utopia [2019]


Closer to Utopia to debiutancki album greckiej formacji Prysma. Kwartet z Salonik powstał w 2014 roku, miał więc okazję pograć nieco razem przed nagraniem debiutu, które zresztą nie zajęło zbyt dużo czasu, bo główna sesja trwała podobno trzy dni. Efektem jest album trwający 42 minuty i zawierający pięć numerów. Muzyka, którą proponuje nam grecki zespół, to generalnie rock progresywny, choć momentami zahaczający o psychodelię, a czasami oferujący nieco mocniejsze granie. Efekt jest… hmm trudny do jednoznacznej oceny.

Dość odważnie zaczynają najdłuższą kompozycją na płycie – dwunastominutowym Bad Time to Dream? Początek jakby nieco doorsowy, choć to wrażenie dość szybko znika. Zostaje przyjemna dynamika i oszczędny aranż oparty w pierwszej części kompozycji na sekcji rytmicznej. Znakomicie w ten nieco luzacki numer wpasowuje się gitara. W drugiej, znacznie spokojniejszej części, klimat jest bardzo przyjemny, chwilami nawet nieco tajemniczy. Ryzyko umieszczenia tak długiego numeru na początku wydawnictwa opłaciło się zatem, bo Bad Time to Dream? ustawia poziom przyjemności z odsłuchu dość wysoko. Trend ten kontynuuje Lost in the Sky, numer o połowę krótszy. Znowu niespieszne tempo, trochę kosmosu i psychodelii w tle, spokojny, niski wokal. I wszystko jest pięknie, gdy nagle utwór robi się bardziej dynamiczny… 

Do samej dynamiki po tej zmianie nic nie mam, ale nagle wokalista zaczyna śpiewać tak, że można go lepiej usłyszeć i… lepiej jakbym go jednak słyszał słabiej, bo jego wersja języka angielskiego jest mocno toporna. Również samo brzmienie wokalu mocno cierpi, gdy wychodzi on na pierwszy plan i staje się bardziej dynamiczny. Nagle zaczyna mocno odstawać od całej reszty w mało przyjemny sposób. Wszystko zaczyna wtedy brzmieć jak pierwsze amatorskie nagrania garażowego zespołu. To w zasadzie słychać już do końca płyty – przy spokojnym początku Mundo Muerto jest w porządku, ale gdy numer fajnie rozkręca się w typowo śródziemnomorskim klimacie, a także później, gdy robi się nieco ciężej, nawet odrobinę doomowo, ponowne wejście wokalu jednak psuje wrażenie. Tym bardziej, że Mundo Muerto wokalu wcale nie potrzebuje, bo warstwa instrumentalna jest naprawdę ciekawa przez całe dziesięć minut. W Hypnotised przyjemny klimat robią pojawiające się niezwykle rzadko na tej płycie klawisze. Robi się podniośle, wręcz niemal monumentalnie, choć tu znowu nie mam przekonania do akurat takiego użycia wokalu. To najkrótszy i chyba najcięższy kawałek na płycie, choć jednocześnie momentami mocno nawiązujący do klasyki pejzażowego prog rocka, co z jednej strony przedstawia nam kolejną twarz grupy i pokazuje, że to zespół wszechstronny, z drugiej zaś niestety znowu obnaża niedostatki po stronie wokalu, który jakoś nie do końca tu pasuje. Utwór tytułowy kończy płytę i to w naprawdę dobrym stylu, bo choć przez większość czasu snuje się przyjemnie acz leniwie (świetny dodatek w postaci fortepianu i smyko-klawiszy), pod koniec mamy całkiem przyjemne, dość ekspresyjne solo gitarowe.

Jak wspomniałem na początku, efekt końcowy jest trudny do jednoznacznej oceny. Muzycznie jest naprawdę bardzo ciekawie i wcale nie jest to nudna i oczywista płyta progresywna, jadąca po najbardziej oklepanych patentach z lat 70. Zespół bardzo sprawnie tworzy przyjemny, czasem nieco mroczny klimat, świetnie porusza się także w lżejszych, bardziej przestrzennych brzmieniach, w których czuć spory luz. Niestety na ocenę całości musi wpłynąć wokal oraz angielski wokalisty. Nie przekreśla on może całkowicie wysiłku instrumentalistów (warto zaznaczyć, że wokalista jest także jednym z gitarzystów formacji), ale niestety zarówno dość ograniczone chyba możliwości głosowe jak i mocno kanciasta wymowa chwilami bardzo mocno rzucają się w uszy. Na szczęście ta płyta dostarcza naprawdę obszernych fragmentów wyłącznie instrumentalnych, a i z tym wokalem jest tak, że czasami, w najspokojniejszych fragmentach, jednak udaje mu się w miarę sensownie wtopić w całość (z akcentem jest cały czas równie źle, ale łatwiej to przełknąć, gdy przynajmniej głosowo brzmi to sensowniej i w dodatku słabo wokalistę słychać). Czy w takim składzie osobowym i przy takim podziale obowiązków w grupie (lub – pisząc wprost – bez nowego wokalisty) zespół ten jest w stanie zyskać na dłużej moją uwagę? Z pewnością będę chciał za jakiś czas sprawdzić, czy na płycie numer dwa kwestie, które tu mi przeszkadzają, zostaną poprawione, bo muzyka zawarta na Closer to Utopia jest na tyle interesująca, by dać tej formacji jeszcze jedną szansę.

Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.

1. Bad Time to Dream? (12:15)
2. Lost in the Sky (6:14)
3. Mundo Muerto (10:01)
4. Hypnotised (5:52)
5. Closer to Utopia (7:34)



--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

1 komentarz: