Oczywiście ogólny klimat muzyczny pozostaje niezmienny. „Lockdown Trilogy” to płyty z muzyką elektroniczną, przeważnie instrumentalne lub z minimalnym udziałem wokalu. Jak pisał sam twórca, są to klimaty nawiązujące do muzyki, na której się wychowywał. Tym razem, jak czytamy w materiałach prasowych, jest to album o tworzeniu albumu. Swoista muzyczna mapa myśli osoby, która odgradza się od świata zewnętrznego i coś tworzy. Może to być płyta, może to być komiks, może to być cokolwiek innego, co wymaga wkładu twórczego. Dla lepszego wczucia się w klimat mogę sobie nawet wyobrazić, że chodzi o tłumaczenie książki. Tak, to chyba pomoże. Czyli znowu mamy zamknięcie, ale bardziej z własnej woli niż z przymusu. No chyba, że tworzenie potraktujemy jako wewnętrzny przymus, a nie wolną wolę, ale chyba za dużo filozofii w moim podejściu do tematu.
Ten proces twórczy śledzimy w kolejnych utworach, choć oczywiście w przypadku muzyki głównie instrumentalnej historia i jej śledzenie to temat nieco umowny. Jak zwykle jednak Mariusz wspomaga się w tej narracji pozamuzycznymi odgłosami. Był efekt wciągania taśmy, były porozrzucane tabletki oraz stukanie i trzaskanie, a tym razem mamy odgłosy kreślenia bądź rysowania. Co więcej, nie są one jedynie tłem, a zostały wykorzystane także jako źródło rytmu, np. w kompozycji tytułowej czy w Shapes in Notebooks, gdzie pełnią niemal funkcję hiphopowego scratchu. Moją ulubioną kompozycją na płycie jest czwarty numer, Prisoner by Request. Mieszanka syntezatorowej sekwencji w klimacie Stranger Things z nieco tajemniczym motywem z półki Archiwum X. Cudownie uspokaja – zgodnie z tytułem – odwodzący nas na chwilę od mocniejszego rytmu i beatów Dream of Calm, choć odgłosy wydzieranych kartek mogą jednak sugerować niezadowolenie twórcy z jego dzieła. W świecie analogowym możemy tego przynajmniej posłuchać. Gdy ja kasuję fragment tego tekstu w Wordzie, nie słychać nic. Analog > cyfra.
How to Overcome Crisis zaskakuje… wokalem. Niby wokal na płycie wokalisty powinien być rzeczą oczywistą, tyle że Mariusz Duda w projekcie Mariusz Duda jest raczej multiinstrumentalistą, architektem dźwięku, zarządcą niemuzycznych hałasów i muzycznym eksperymentatorem, a wokalistą w najmniejszym stopniu. Na płycie poprzedniej wokalu nie było w zasadzie wcale, stąd lekkie nim zaskoczenie tutaj, choć chyba był to dobry pomysł i ciekawe urozmaicenie. Jest zresztą coś tajemniczego i niepokojącego w tym dość oszczędnym i chwilami chaotycznym dźwiękowo, a z drugiej strony melodyjnym numerze. Chaos to kryzys, a melodia to próba wyjścia z niego? Chyba znowu mnie ponosi. Świetnie słucha się Almost Done – napędzanego hipnotycznie elektroniczną perkusją i kapitalnym basem z klawisza, wokół których autor dodaje kolejne dźwięki, które kojarzą mi się nieco zarówno z poprzednimi płytami trylogii, jak i z paroma motywami z Lunatic Soul czy z Eye of the Soundscape (to być może jedyny moment na tej płycie, kiedy moje skojarzenia idą tak mocno w stronę któregoś z pozostałych zespołów/projektów Mariusza Dudy). Temporary Happiness to tytuł ostatniej kompozycji – zgodnie z nim dość optymistycznej w charakterze. Dzieło skończone, można odetchnąć, otworzyć drzwi, być może znowu wyjść do ludzi, cieszyć się życiem, słuchać odgłosów miasta... no chyba, że jednak nie, bo proces twórczy w zamknięciu spodobał się tak bardzo, że nie chce się z tego tak szybko rezygnować. W każdym razie proces odsłuchu płyty był niezwykle przyjemny i chętnie szybko go powtarzam.
Jak przystało na ostatnią część trylogii, Interior Drawings zawiera pewne elementy części pierwszej, pewne części drugiej, oraz oferuje coś nowego, co być może w przypadku dwóch poprzednich płyt nie było aż tak wytłuszczone. Mamy tu zatem zarówno nieco „rozpikselowanej elektroniki” z Lockdown Spaces, trochę minimalistycznych, wręcz pozamuzycznych dźwięków wnikających w minimalistyczną, rytmiczną strukturę utworów jak na Claustrophobic Universe, ale mam też wrażenie, że w tej części trylogii mamy najwięcej wpadających w ucho melodii i ciepłych dźwięków. Mariusz wykorzystał tym razem, jak sam pisał, najmniejsze instrumenty, jakie ma w kolekcji. Całkowity minimalizm. A jednak, jak się okazuje, da się w ten sposób nagrać znakomicie brzmiący i bogaty muzycznie album. W końcu mogę z wielką przyjemnością słuchać wszystkich trzech części trylogii jedna po drugiej od początku do końca, co i wam szczerze polecam.
Płyty można posłuchać (oraz kupić ją na razie w formacie cyfrowym) na profilu artysty na Bandcampie.
---
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz