Przyznaję, że formacją Adrenaline
Mob w dużej mierze przestałem się interesować po odejściu z niej Mike’a
Portnoya. Ani słaba druga płyta, ani seria zmian w składzie (w niektórych
przypadkach wymuszonych) nie sprzyjały zmianie tej sytuacji. Być może debiut
tego zespołu – Omertá – nie zawierał
muzyki przesadnie wyszukanej, ale było tam sporo dobrych, mocnych rockowych
kawałków, do których dobrze machało się różnymi częściami ciała. Takich, przy
których kapitalnie krzyczy się na koncercie, co zresztą sprawdziłem osobiście w
2012 roku w krakowskim klubie Studio. Mówiąc szczerze, do nowego krążka
podszedłem bez jakichkolwiek oczekiwań – na zasadzie: włączę, może coś mi się
spodoba. To chyba najlepsze możliwe nastawienie w przypadku tej grupy. Ale i
ono niestety nie przyniosło zbyt pozytywnych efektów.
Zaskoczeń w zasadzie nie ma.
Dostajemy dokładnie to, czego każdy spodziewa się po zespole dowodzonym przez
Russella Allena i Mike’a Orlando – mocne, dynamiczne kawałki, mające łączyć
efektowne, potężne rockowe brzmienie z melodiami łatwo wpadającymi w ucho i
refrenami, które po kilku przesłuchaniach zanuci każdy, kto wpadnie na koncert
grupy. Tym razem w studiu panów wspomagała nowa (kolejna…) sekcja rytmiczna w
osobach Davida Zablidowsky’ego i Jordana Cannaty. Znacie? Ja też nie. Na płycie
mamy 13 numerów, które wykorzystują wszelkie znane ludzkości patenty nowoczesnego
hard & heavy. Wszystko brzmi okazale, każdy dźwięk jest dopracowany,
wychuchany i niemal lśni (jeśli to w ogóle możliwe). Czyli w zasadzie wszystko
w porządku. Tylko treści w tym wszystkim zbyt wiele nie ma. To takie efektowne,
a dość często nawet efekciarskie łojenie, które do samochodu sprawdzi się
świetnie (choć raczej na autostradę, a nie w centrum miasta w godzinach
szczytu), ale wyszukane to jest jak mielony z ziemniakami. Numery takie jak The Killer’s Inside, Chasing Dragons czy Violent State of Mind mają chyba największe szanse na zostanie w
głowie, ale każdy z nich jest zbudowany według podobnego schematu i brzmi także
podobnie.
Zresztą większość numerów z tej
płyty podpada pod ten schemat solidnej gitarowej napieprzanki z perkusyjnym
patatajstwem na dwie stopy, z dodatkiem nieco chropowatego, mocnego głosu
Allena, z którym w kluczowych momentach przyjemnie brzmi także dośpiewujący
chórki Orlando. Mam jednak wrażenie, że na pierwszej płycie wszystko to było
jakoś sensowniej wyważone, a od tamtej pory panowie idą w stronę właśnie
takiego efekciarskiego naparzania. Kompletnie stracili balans. Na debiucie było
kilka spokojniejszych numerów, które całkiem nieźle sprawdzały się w otoczeniu
mocniejszych rzeczy. Tutaj nie dość, że tych spokojniejszych numerów nie ma, to
jeszcze całość trwa ponad godzinę. W połowie jestem już zwyczajnie zmęczony tym
łojeniem na jedno kopyto. Niby początek Blind
Leading the Blind sugeruje, że możemy mieć do czynienia z czymś spokojniejszym,
ale to ledwie kilkanaście sekund – potem znowu młócka, choć może faktycznie
minimalnie znośniejsza. Staram się znaleźć jakiś pomysł w numerach takich jak Raise ‘Em Up, Ignorance & Greed czy Lords
of Thunder, ale nie idzie. No nie idzie… Cover Rebel Yell umieszczony na samym końcu jest potrzebny jak skarpety
do sandałów, ale domyślam się, że chodziło po prostu o oddanie hołdu byłemu
perkusiście – A.J.-owi Pero – który zdążył nagrać z zespołem ten numer niedługo
przed swoją śmiercią, więc nie będę się czepiał.
Sądząc po komentarzach w
Internecie, Adrenaline Mob po przyzwoitym starcie staje się z każdym
wydawnictwem metalowym odpowiednikiem Nickelback. No cóż, trochę sobie
zasłużyli niestety. Grają na najprostszych patentach melodyjnego hard &
heavy, bez najmniejszych ambicji, by to zmienić. W krótkim wymiarze czasowym to
się sprawdza, ale na dłuższą metę niestety męczy straszliwie. Do płyty Omertá zdarza mi się wracać, do We the People – podobnie jak do
poprzedniczki – wracać nie będę na pewno. Szkoda, bo początki były dość
obiecujące, a wyszedł z tego mało strawny wankfest.
1. King of the Ring (4:21)
2. We the People (4:14)
3. The Killer's Inside (5:53)
4. Bleeding Hands (4:53)
5. Chasing Dragons (4:09)
6. Til the Head Explodes (4:32)
7. What You're Made of (3:20)
8. Raise 'Em Up (5:06)
9. Ignorance & Greed (5:23)
10. Blind Leading the Blind (4:13)
11. Violent State of Mind (5:06)
12. Lords of Thunder (6:00)
13. Rebel Yell (5:07)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz