Michael Landau nie jest może
gwiazdą pierwszej wielkości, nie pojawia się na okładkach popularnych magazynów
muzycznych, a jego nazwisko nie elektryzuje przeciętnego słuchacza muzyki
gitarowej, ale jest to muzyk niezwykle ceniony w środowisku. Jako gitarzysta
sesyjny współpracował z ogromną liczbą artystów, wśród których znajdziemy takie
nazwiska i nazwy jak: Joni Mitchell, Seal, Michael Jackson, James Taylor, Steve
Perry, Pink Floyd czy Miles Davis. Ktoś jeszcze ma wątpliwości co do pozycji
tego faceta? Jeśli nawet nie znało się wcześniej nazwiska, to lista
współpracowników mówi bardzo wiele. Ale oprócz pomagania innym artystom, Landau
wydaje także płyty solowe. Najnowsze tego typu wydawnictwo to płyta Rock Bottom, która ukazała się 23 lutego
nakładem Mascot Records.
„Przez ostatnią dekadę nagrywałem
głównie muzykę instrumentalną, ale pewnego dnia obudziłem się i zapragnąłem
nagrać muzykę z wokalem”, mówi Landau. Wokalami zajął się David Frazee, z którym
Landau współpracował w latach 90. w grupie Burning Water, a oprócz niego na
albumie pojawiają się także: basista Teddy Landau (brat Michaela – niegdyś także
w Burning Water), klawiszowiec Larry Goldings i perkusista Alan Hertz. Rzadko
zdarza się, bym wymieniał nazwiska muzyków biorących udział w nagraniach,
zwłaszcza gdy nie są to wielkie gwiazdy, które czytelnicy natychmiast
rozpoznają. Tym razem robię jednak wyjątek choćby po to, żeby podkreślić, jak
znakomicie cała piątka spisała się na tej płycie.
Na Rock Bottom znajdziemy dziesięć kompozycji trwających nieco ponad
41 minut, czyli w zasadzie ideał. Cały materiał został napisany przez Landaua,
z pomocą przyszli mu w większości kompozycji jego brat oraz Frazee. Zaczynają
bardzo przyjemnie w Squirrels,
subtelnie, oszczędnie – delikatny, lekko bluesowy klimat z pięknym tłem
organowym. Ale z czasem nieco się ten utwór rozkręca i bywa momentami głośno i
dynamiczniej. Sekcja rytmiczna już w pierwszym kawałku demonstruje, że wie, o
co w tym chodzi, a głos wokalisty brzmi kapitalnie – rasowy, rockowy głos ze
świetną, nieco chropowatą barwą. W Bad
Friend Frazee śpiewa mocniej, drapieżniej, za to Landau serwuje nam małą
podpuchę w postaci motywu gitarowego zaczerpniętego z twórczości Hendrixa,
choć… tylko do połowy. Jeśli ktoś sądził, że to będzie płyta w całości
wypełniona ładnymi, spokojnymi, snującymi się miło bluesami, to utwór numer dwa
już każe takie myślenie wywalić do kosza.
Co oczywiście nie znaczy, że
takich właśnie spokojnych, klimatycznych numerów tu więcej nie będzie. Ależ są –
stanowią większość tej płyty. W Getting Old
na początku zwraca się uwagę na kapitalny bas, chwilę potem na świetne,
oszczędne wstawki gitarowe, a następnie na obłędnie brzmiące organy, które od
czasu do czasu przebijają się z drugiego planu na sam przód. Podobny klimat
mamy w We All Feel the Same, zaś w One Tear Away robi się nieco bardziej
mrocznie, ponuro. Dynamika wraca w króciutkim We’re Alright oraz w Poor
Dear, które przy odrobinie dobrej woli można by wyobrazić sobie na płycie
ZZ Top. Najlepsze jednak dopiero przed nami, bo absolutnie kapitalna jest
końcówka płyty. Freedom to
najspokojniejszy utwór na Rock Bottom
– klimat jakby z najsubtelniejszych numerów Buckleya, lekkie ślady psychodelii,
pięknie snująca się melodia, spokojny wokal i obłędne wstawki klawiszowe.
Absolutne cudo! W Heaven in the Alley
mamy w porównaniu z Freedom nieco
więcej intensywności, ale to i tak wciąż bardzo wolny numer w leniwym klimacie –
sprawia wrażenie luźnego, nocnego studyjnego jamu. Również zakończenie albumu jest
bardzo spokojne, wyważone, cudownie zaaranżowane, przyjemnie kołyszące i
zachwycające ciepłym brzmieniem. Cała płyta to wysoki poziom, ale tymi kilkoma
ostatnimi numerami całkowicie mnie kupili.
„Michael to nieodkryty klejnot,
jeden z najlepszych gitarzystów Boga – mówi o swoim przyjacielu Steve Lukather.
– Graliśmy razem w młodości i był dla mnie prawdziwą inspiracją. To jeden z
moich ulubionych gitarzystów na świecie”. Taka rekomendacja to nie żarty. Przyznaję,
że choć nazwisko było mi znane, raczej nie byłem w stanie utożsamiać człowieka
z żadnymi konkretnymi utworami. Poznaję twórczość Landaua w roku, w którym
skończy on 60 lat. Nie szkodzi – chętnie pogrzebię w jego dorobku i jestem
przekonany, że znajdę tam sporo świetnego grania, bo takie płyty jak Rock Bottom nie mogą być jednorazowym
wystrzałem. To kapitalna niespodzianka – płyta, do której z pewnością będę
wracał, bo z każdym odsłuchem robi na mnie lepsze wrażenie.
1. Squirrels (4:23)
2. Bad Friend (2:34)
3. Getting Old (3:17)
4. We All Feel the Same (4:14)
5. We're Alright (2:22)
6. One Tear Away (4:52)
7. Poor Dear (3:49)
8. Freedom (5:27)
9. Heaven in the Alley (4:14)
10. Speak Now, Make Your Peace (6:13)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 15)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
To nie są melodie do nucenia, to nie są instrumenty grające melodyjnie, wokal bardziej melorecytacją niż zaśpiewem, to bardziej poruszanie się po kołach kwintowych - a jednak...
OdpowiedzUsuńjakość jest tyle, że to raczej z rockiem mało wspólnego ma.
Bardzo oryginalny pomysł, trzeba jednak na to amatora.
https://www.youtube.com/results?search_query=Karizma+Document
OdpowiedzUsuńOn oraz Scott Henderson... a potem długo, długo... NIC.