Holenderską formację Death Alley
poznałem w zeszłym roku, gdy panowie grali jako support przed warszawskim występem grupy Kadavar. Musze przyznać, że jakiegoś wielkiego wrażenia na mnie
nie zrobili, miałem wrażenie, że było trochę zbyt hałaśliwie i chaotycznie, ale
jednocześnie wyraziłem opinię, że dostrzegam szansę na to, że w wersji
studyjnej ich muzyka może się prezentować lepiej niż tamtego dnia na scenie
Progresji. Nie sprawdziłem tego przy okazji jedynej dostępnej wtedy płyty tej
grupy, sprawdzam za to teraz, gdy pojawił się album numer dwa amsterdamskiego
kwartetu – Superbia.
Superbia to zaledwie osiem kompozycji, ale trwających ponad 50
minut, a wszystko dzięki temu, że aż pięć z tych numerów to rzeczy dłuższe, z
przedziału 6-12 minut. Uzupełniają je trzy trzyminutówki: The Chain, Shake the Coil
i Murder Your Dreams. Jak przystało
na tak krótkie numery, są to rzeczy szybkie, dynamiczne, oparte na mocnych,
ostrych riffach i solidnym perkusyjnym łomocie, a przy tym dość przebojowe jak
na ten gatunek. Oczywiście dużo bardziej urozmaicone muzycznie są kompozycje
dłuższe. W otwierającym płytę Daemon
mamy z jednej strony dość surowy ciężar, z drugiej zaś słychać także
zaskakującą inspirację melodyką nowofalową z lat 80. Do tego przyjemnie się to rozwija
w części instrumentalnej. Pilgrim
różni się od większości płyty przede wszystkim tym, że długimi fragmentami jest
w nim więcej przestrzeni, a nacisk położono bardziej na rytm niż na ciężar,
choć i głośniejsze, cięższe fragmenty niewątpliwie tu znajdziemy, zwłaszcza gdy
już kompozycja się na dobre rozkręca. Fanom żonglowania natężeniem dźwięku z
pewnością do gustu najbardziej przypadnie jednak ostatnia i zarazem
zdecydowanie najdłuższa kompozycja na albumie – The Sewage. Zaczynają typowo dla siebie – mocno i intensywnie – ale
po około czterech minutach następują zmiana: fragment mrocznych dźwięków, po
którym panowie przechodzą do iście crimsonowskiej części instrumentalnej, która
– gdyby dodać tam saksofon – mogłaby zostać uznana za rozwinięcie motywu z 21st Century Schizoid Man. Przez
kolejnych kilka minut muzycy oddają się bardzo przyjemnej, lekko
psychodelicznej, choć jednocześnie przeważnie bardzo dynamicznej improwizacji.
To kapitalne zwieńczenie płyty i jednocześnie utwór, który być może nieco
fałszuje rzeczywistość, bo sprawia, że album pozostawia wrażenie bardziej
zróżnicowanego, niż jest w rzeczywistości.
Superbia to korzennie rockowa płyta bez zbyt wielu ozdobników i
upiększeń. To bardzo szczere granie, które tą szczerością niewątpliwie się
broni. Nie jestem przekonany czy grupa prezentuje coś na tyle unikatowego, żeby
wybić się z olbrzymiego tłumu zespołów grających w zbliżonych klimatach, ale
być może przekonamy się o tym przy okazji kolejnych wydawnictw. Superbia to bardzo solidna płyta, która
daje nadzieję na to, że ten zespół będzie się rozwijał i zdobywał nowych fanów,
a to już solidna baza pod przyszły sukces na mniejszą lub większą skalę. Na
razie jest całkiem nieźle i na pewno wrażenia z odsłuchu płyty są lepsze niż po
dość chaotycznym dźwiękowo koncercie w Warszawie, ale raczej wciąż bez wielkiej
ekscytacji z mojej strony.
1. Daemon (9:10)
2. The Chain (3:22)
3. Feeding the Lions (7:10)
4. Headlights in the Dark (6:42)
5. Shake the Coil (3:46)
6. Murder Your Dreams (3:02)
7. Pilgrim (5:59)
8. The Sewage (11:37)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz