piątek, 29 czerwca 2018

The Choppy Bumpy Peaches - Sgt. Konfuzius & the Flowers of Venus [2018]


Mogę dość spokojnie założyć, że The Choppy Bumpy Peaches to pierwsza formacja z Luksemburga, jaką udało mi się poznać. Kraj dla nas niemal egzotyczny, choć w sumie przecież nieodległy, do tego śmieszna nazwa i dziwaczny tytuł debiutanckiej płyty. Co mogłoby pójść źle? W zasadzie to pewnie wiele, ale na szczęście nie w tym przypadku. Debiut sekstetu, w skład którego wchodzą dwie panie i czterech panów, to płyta, do której wracam coraz chętniej z każdym kolejnym odsłuchem.

Doprawiony bliskowschodnimi motywami numer Darjeeling w znakomitym stylu rozpoczyna ten album, wprawiając w dobry nastrój i z grubsza przedstawiając, o co w muzyce zawartej na Sgt. Konfuzius & the Flowers of Venus chodzi. Element tajemniczości wprowadza leniwy utwór częściowo tytułowy – Sgt. Konfuzius. To kapitalne połączenie dream popu i lekkiej rockowej psychodelii. Wokal Julii Lam idealnie pasuje do tej muzyki – nie absorbuje całkowicie uwagi, pozwala cieszyć się warstwą instrumentalną, ale jednocześnie nie daje się jej zdominować. Spacetravel rozpoczyna się mocniejszym przyłożeniem, aż ma się wrażenie, że po tych dwóch dość lekkich kompozycjach klimat i natężenie dźwięku drastycznie się zmienią, ale nie – to tylko ściema. Owszem, „refren” to nieco klawiszowego mroku, ale całość jest utrzymana w dalszym ciągu w klimacie niezbyt ciężkiej, przestrzennej pop-rockowej psychodelii.

Połączone Untitled (krótkie intro) i Sabaku od pierwszych sekund skojarzyły mi się z twórczością grupy Black Mountain, a takie skojarzenie nigdy nie może być złą sprawą. To może być mój ulubiony fragment płyty – kompozycja wiedziona w pierwszej części fantastycznymi, gęstymi klawiszami, w końcówce rozpędzająca się w kontrolowaną rockową kakofonię. I nawet jeśli gubią mnie na chwilę w dziwnym, chaotycznym i zarazem najcięższym na płycie Red Velvet Cake, to na koniec znowu wracają na właściwe tory – Into Light to półtoraminutowa miniaturka prowadząca nas niezwykle delikatnie do zamykającej płytę kompozycji Juaska, która niby trwa 20 minut, ale to kolejna ściema. Sam numer – bardzo zresztą udany, nieco bardziej klimatyczny i stonowany niż większość wcześniejszych kompozycji, ale pięknie rozwijający się i zachwycający partią gitary w drugiej części – kończy się po nieco ponad sześciu minutach, po których następuje siedem minut ciszy i powrót muzyki na ostatnich sześć minut płyty, w których dominują bardzo przyjemne klimaty lekko zahaczające o post-rock.

Bardzo podoba mi się klimat, który grupa zawarła na Sgt. Konfuzius & the Flowers of Venus. Jest lekko baśniowo, czasami sennie, nieziemsko, tak jakbyśmy cały czas słuchali ścieżki dźwiękowej do przyjemnych, kwaśnych odlotów. Jest to na pewno płyta rockowa, ale nie przytłacza ciężarem riffów. Bliskowschodnie smaczki i pop-rockowa psychodelia znakomicie uzupełniają ten rockowy szkielet, tworząc całość niezwykle przyjemną w odsłuchu i lekką, ale jednocześnie na pewno nie jest to muzyka banalna czy niewyszukana. Muzycy znaleźli bardzo dobry balans pomiędzy intrygującymi rozwiązaniami aranżacyjnymi a wpadającymi w ucho melodiami i przystępnym brzmieniem. Mają moją uwagę.

1. Darjeeling (3:45)
2. Sgt. Konfuzius (4:31)
3. Spacetravel (4:50)
4. Untitled (0:47)
5. Sabaku (4:57)
6. 455 (4:22)
7. Red Velvet Cake (4:21)
8. Into Light (1:26)
9. Juaska (19:57) [w tym 7 minut ciszy i dodatkowy, sześciominutowy utwór]

Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.

--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz